25 Lut 2019, Pon 21:36, PID: 784032
Ja mam bardzo duży uraz do ludzi, z którymi studiowałem w swoim rodzinnym mieście. Trafiło sie kilku takich co ni z kad ni z owąd zaczęli mieć do mnie uprzedzenia. Wynikło z tego obrabianie czterech liter, intrygi, podbużanie itp. Przez to byłem całe 5 lat sam jak palec. Kogo nie poznałem to kończyło się klęską. Obecnie mam uraz do swojego rodzinnego miasta. Dąże żeby z niego się wynieść, czuję że jestem już przegrany, nie znam w nim nikogo. Z racji tego że w moim mieście nie ma żadnych aktywności forumowych to tym bardziej wiem że nic się nie zmieni w tej dziedzinie. Kiedy pracowałem w czułem się jak przegryw. Ludzie mieli jakieś tam życie, a ja nie miałem o czym opowiadac bo nić sie u mnie nie działo. Dlatego podczas fajrantu wolałem usiąść gdzieś sam, aby nie padło do mnie pytanie "Co tam powiesz ciekawego? Jak tam życie leci?" Zemsty na tych ludziach to tylko pragnę takiej: żeby byli bezrobotni do końca życia, a jeśli już by mieli mieć pracę to za 1640 zł miesięcznie, filce na nogi, strój roboczy i nosić worki z gruzem. Myślę że owa "zemsta" byłaby najlepsza.. Nie chcę tych ludzi już nigdy w życiu spotkać więc zbytnio nie szukam roboty na swoich śmieciach.
Dobrze że miałem możliwość pójścia na studia w "wielki świat" . Przez 2 lata dużo nadrobiłem z młodości i dobrze mi to zrobiło. Niestety musiałem wrócić na swoje śmieci. Znowu dopada mnie fobia, depresja, beznadzieja, niska samoocena itp. Teraz pocieszam się tym, że kiedy nie kiedy "wielki świat" zaprasza mnie na rozmowy kwalifikacyjne więc może znowu uda mi się wbić na głowny tor.
Dobrze że miałem możliwość pójścia na studia w "wielki świat" . Przez 2 lata dużo nadrobiłem z młodości i dobrze mi to zrobiło. Niestety musiałem wrócić na swoje śmieci. Znowu dopada mnie fobia, depresja, beznadzieja, niska samoocena itp. Teraz pocieszam się tym, że kiedy nie kiedy "wielki świat" zaprasza mnie na rozmowy kwalifikacyjne więc może znowu uda mi się wbić na głowny tor.