23 Mar 2012, Pią 11:26, PID: 295732
Nie traktuję takich ludzi poważnie. Po pierwsze dlatego ,że śmierdzi emo (czyli rozgłos, próba zdobycia przyklaskujących zwolenników nihilizmu i fatalizmu) ,a po drugie z doświadczenia wiem ,że żadne wsparcie na permanentne obniżenie nastroju nie pomoże. Jeśli odbieram świat jako wielką kupę padliny ,na której żerują ścierwojady bez żadnej moralności, to jedyne co chcę osiągnąć przez ogłaszanie tego to: a) przyznanie mi racji, przyklaśnięcie, przyzwolenie na samobójstwo b) bezwarunkowe i natychmiastowe spełnienie wielu moich roszczeń ,które by sprawiło ,że zechciałbym żyć, przykucia uwagi, szczególnej troski, opieki. Wołanie o to by świat ,którego tak bardzo się boje i którego tak nienawidzę zlitował się nade mną i mi pomógł. Mało kto dopuści do siebie na serio myśl ,że to z nim samym jest coś nie tak. Wtedy poszedłby do lekarza, czy terapeuty po pomoc.