22 Maj 2017, Pon 17:59, PID: 702542
(22 Maj 2017, Pon 14:17)niki11 napisał(a): Moje dawne dziwne fobiczne jazdy, których aktualnie nie mam (głównie dzięki lekom) :
- Krępowałam się wychodzić na własny balkon, blok sąsiedni jest dość blisko i na spokojnie widać sąsiadów z naprzeciwka, zamiast spokojnie posiedzieć i się zrelaksować to myślałam tylko czy czasem któryś z sąsiadów nie gapi się na mnie xD teraz już tak nie mam, zdarza się, że wychodzę w samym staniku, słuchawki w uszy i mogę siedzieć nawet i parę godzin
- To samo, ale w kuchni, zawsze wieczorem zasłaniałam rolety, bo wiadomo jak światło zapalone to wszystko super widać, teraz też zaczęłam na spokojnie myć naczynia nawet w samej bieliźnie i nie myśle o tym czy ktoś mnie widzi czy nie
- Ostatnio byłam na mieście, pełno ludzi, normalnie byłabym cała spięta i szła szybkim krokiem, teraz potrafię iść wśród ludzi i myśleć tylko o tym co chce załatwić i dokąd jeszcze pójść, to uważam za bardzo duży sukces, dzięki temu zaczęłam w końcu czuć, że żyje, nie boje się miejsc publicznych, bywają jeszcze sporadyczne momenty, że się zestresuje, ale pojawiają się już znacznie rzadziej
- Jedzenie w miejscach publicznych też już jako tako mnie nie krępuję, wolę miejsca bardziej odosobnione, ale ogólnie mogę jeść swobodnie wśród ludzi
- W komunikacji miejskiej czuję się dużo lepiej, zauważyłam, że zaczęłam odlatywać w swoje myśli kompletnie nie zwracając uwagi na osoby wokół mnie
Jest bardzo dobrze, aktualnie nie nazwałabym się fobiczną osobą, jestem trochę zamknięta w sobie, ale też nie do przesady, nadal nie potrafię zachowywać się zupełnie na luzie wśród ludzi, bo lekko zdziczałam przebywając tyle lat w swojej fobicznej zamkniętej klatce, niektórych rzeczy muszę uczyć się od nowa, ale myślę, że teraz będzie tylko lepiej. Pa pa czarne myśli
Jezus Maria Peszek, wreszcie ktoś napisał coś w temacie "Pozytywne historie"! Od lutego nikt nie pisał. Myślałam, że już same pogodzenia się z fobią, wszystko jest do d*py i przesądzone, a nawet nie ma nikogo kto by mi pomógł i w ogóle to na mnie nic nie działa, ja jestem jakiś inny/inna. Fobiczne zabawy, jak nie nienawidzić ludzi, co dziś zrobiłem, co mnie najbardziej irytuje? Wyznania: "Mam 20 lat i moje życie się skończyło". Przecież ten temat powinien być najbardziej HOT na całym forum.
Moim wielkim sukcesem jest to, że po ponad 30 latach doszłam do wniosku, że nic się nie zmieni dopóki nie pokocham, nie zaakceptuję siebie samej. I że będę się do końca życia zastanawiać co jest ze mną nie taki i dlaczego inni mnie nie lubią. Nawet po 20 latach związku i kilku innych wcześniejszych relacjach. Budowanie relacji z innymi bez zbudowania relacji z samym sobą JEST BARDZO TRUDNE, NIEKIEDY NIEMOŻLIWE. A gdy nawet jakimś cudem się zdarzają jakieś relacje to:
a) są one w jakiś sposób ułomne i niezadowalające dla obu stron (niekiedy wyrządzają Ci jeszcze większą krzywdę niż pożytek, a Twój chory mózg szuka PRZEDE WSZYSTKIM takich chorych relacji)
b) cały czas się zastanawiasz, kiedy to się skończy, kiedy ten drugi się wreszcie dowie że jesteś zerem (dla siebie) i kiedy mnie zostawi. I najczęściej tak się dzieje, albo z inicjatywy tej drugiej strony, albo nawet z Twojej strony bo nie jesteś w stanie już dłużej znieść tego ciężaru.
Jedyna rada sensowna dla mnie: poznać i polubić siebie. Jeśli nie będę w stanie sama, mam znalezionych już dwóch bardzo fajnych z dobrymi opiniami psychologów i dwóch psychiatrów, którzy mam nadzieję pomogą mi w odbudowaniu mojej samoakceptacji. Na razie szukam i znajduję odpowiedzi na pytanie, kiedy i dlaczego zaczęłam się siebie wstydzić i najważniejsze JAK PRZESTAĆ mieć siebie za nic. Chcę tego dokonać sama, żeby iść do specjalisty z jakimś pomysłem na siebie. Nie chcę przyjść i powiedzieć: "Jestem chora, ulecz mnie". Bo może mnie nie zrozumie, bo może to co zaproponuje nie będzie dla mnie a ja nie będę miała nic do zaproponowania. I uznam, że jest nieskuteczny i znowu odłożę wszystko na później, a może samo się ułoży. NIE, SAMO SIĘ NIE UŁOŻY. WIELE RAZY JUŻ PRÓBOWAŁAŚ, BYŁ SPOKÓJ PRZEZ CHWILĘ, ALE OSTATECZNIE CI NIE WYSZŁO. PRZESTAŃ SIĘ OSZUKIWAĆ!
Moim sukcesem jest też "odkrycie", że muszę skupić się na sobie. I nie jest to mój egoizm (tak zawsze myślałam), to się nazywa asertywność. Wiem, że przebywanie na tym forum potrafi zjadać ogromną ilość czasu, który mogę spożytkować na budowanie/naprawianie relacji z samą sobą i z innymi w realnym życiu. Jednak przebywam tu (z ograniczeniami), bo bardzo pomaga mi w moich przemyśleniach i prowadzeniu ze sobą wewnętrznego dialogu
Moim sukcesem jest też to, że wreszcie dotarło do mnie to żeby nie starać się szukać za wszelką cenę szczęścia w relacjach TYLKO z innymi, bo może Cię spotkać rozczarowanie. Mnie spotkało już wiele razy w życiu, a jeśli nawet ktoś Ci coś da od siebie, to potem i tak myślisz że nic nie jest Twoją zasługą i wszystko zawdzięczasz innym a nie sobie.
Zapisz
Zapisz
Zapisz