08 Lut 2012, Śro 13:30, PID: 291500
U mnie rozmowy z rodzicami nigdy nie wydawały się dla mnie... naturalne. Zawsze wydawały się wymuszone i pozbawione emocji — kiedy pojawiał się problem, to albo odkładano na bok, albo na siłę starano się uciszyć czy pozamiatać pod dywan... wielokrotnie były do mnie pretensje, bo nie dawałam sobie rady w szkole, a moje relacje z rówieśnikami były pełne politowania. Kiedy na siłę wyciągano informacje na ten temat, na początku zawsze mnie pocieszano — potem zabawa w szukanie przyczyn, z czego głównym byłam zwykle ja.
Boję się rozmów z rodzicami na mój temat, bo mam już zakodowane w głowie, że zwykle to się kończy załamaniem, które muszę w sobie ukryć. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest nienormalne, ale niezależnie jak się staram to zmienić, zawsze kończy się tym samym. Z każdą próbą coś bardziej podupadam, a mój zapał się wypala. Syzyfowa praca.
Wsparcie rodzeństwa też zerowe — na znajomych w realu też nie ma co liczyć, skoro nie rozumieją powagi moich problemów i nie widzą (nie chcą widzieć?), że cierpię w swej beznadziei. Im więcej problemów spada na mnie, tym bardziej się w tym utwierdzam. Pozostawiono mnie samej sobie, a moją jedyną nadzieją w dzisiejszym świecie jest właśnie Internet.
Więcej od mojej rodziny wie o mnie przyjaciółka z Olsztyna, znająca mnie cztery lata i której dotąd nie mogłam dotknąć na żywo. Czy nie jest to zabawne?
Boję się rozmów z rodzicami na mój temat, bo mam już zakodowane w głowie, że zwykle to się kończy załamaniem, które muszę w sobie ukryć. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest nienormalne, ale niezależnie jak się staram to zmienić, zawsze kończy się tym samym. Z każdą próbą coś bardziej podupadam, a mój zapał się wypala. Syzyfowa praca.
Wsparcie rodzeństwa też zerowe — na znajomych w realu też nie ma co liczyć, skoro nie rozumieją powagi moich problemów i nie widzą (nie chcą widzieć?), że cierpię w swej beznadziei. Im więcej problemów spada na mnie, tym bardziej się w tym utwierdzam. Pozostawiono mnie samej sobie, a moją jedyną nadzieją w dzisiejszym świecie jest właśnie Internet.
Więcej od mojej rodziny wie o mnie przyjaciółka z Olsztyna, znająca mnie cztery lata i której dotąd nie mogłam dotknąć na żywo. Czy nie jest to zabawne?