27 Sty 2011, Czw 19:53, PID: 236971
Ja byłam zawsze zła, kiedy spotkało mnie coś, moim zdaniem niesprawiedliwego. Do tej pory jestem uczulona na niesprawiedliwość. Moi rodzice najczęściej reagowali gwałtownie, podnoszeniem głosu najczęściej bo oboje mają silny charakter. Parę razy zdarzyło mi się dostać po tyłku, ale jeśli wiedziałam, że to było zasłużone, to prawie się tym nie przejmowałam, zapominałam raczej prędko. Ale niesprawiedliwość, niezrozumienie to są rzeczy które mnie doprowadzały do szewskiej pasji. Bo to rodzic był panem i władcą (mój ojciec do tej pory zachowuje się, jakbym była jego własnością) a dziecko nie ma nic do powiedzenia. Niestety często sprawdza się powiedzenie: "zapomniał wół jak cielęciem był". Dzieci to dzieci, myślą i odczuwają zupełnie inaczej niż dorośli, a dorośli traktują je albo na wyrost, swoją miarą, albo odwrotnie, podążając za regułą, że to "tylko" dzieci i trzeba im wszystko tłumaczyć i traktować trochę jak człowieka gorszej kategorii. A dzieci mają tą zaletę że nie są jeszcze wprowadzone w niuanse społeczne i myślą prosto. Myślę, że dlatego raziła mnie ta niesprawiedliwość. I bolała bezradność. Bo wiedziałam przecież, że i tak nie mam nic do gadania. Do tej pory mam zadry, które mnie po prostu bolą, ale nie mam żalu do nikogo, bo wiem, że przez zachowanie ludzie prezentują własne lęki i ograniczenia, niżeli swoich dzieci. Bo kto jest większym łobuzem, ten kto bije, czy dziecko, które często dostaje za nic? Kiedy dziecko niechcący się przewróci i zbije kolano, to rodzice mają tendencję często do krzyczenia na nie i upominania, żeby nie biegało, lub wręcz straszenia, że tak się kończy takie zachowanie. W ten sposób raczej okazują własny lęk o dziecko, że sobie zrobi krzywdę, a jednocześnie ograniczają dzieciaka, który z czasem staje się coraz ostrożniejszy i zaczyna się bać sytuacji, najpierw biegania, a z wiekiem np spotkania z inną osobą. Rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, jak ich słowa działają na dziecko. Zdają się zapominać, jak bardzo dzieci są zależne od dorosłych. Dzieci czują, nawet jeśli im się czegoś nie mówi, to one doskonale wiedzą, że np mama i tata się kłócą. Dzieci są mistrzami w zauważaniu takich sytuacji i w dosłownym rozumieniu słów. Kiedy rodzic jest sfrustrowany, to jest jego własny gniew. Dziecko natomiast tego nie rozumie, bo nie ma rozwiniętego poczucia własnej wartości. Prawdopodobnie od razu myśli, że to jego wina, że mama jest zła. Ja przez jakiś czas czułam, że nie mam prawa dobrze się bawić na wycieczce, czy świętować pasowanie na ucznia, podczas gdy mój ojciec pił. Inne dzieci biegały i śmiały się, jadły a mnie się żołądek skręcał. Parę razy zdarzyło mi się modlić, żeby ojciec nie był pijany, kiedy wrócę do domu ze szkoły. Czułam się, jakbym robiła coś nie właściwego, nie na miejscu, jakbym miała dostać karę.
Moim zdaniem problemy rodziców to także problemy ich dzieci. A może przede wszystkim. Czasem nie da się uniknąć problemów, ale traktowanie dzieci jak ułomków i brak szczerości wobec nich powoduje niepewność. Dlatego należy być szczerym wobec, nawet zdawało by się tylko dzieci. Trzeba innych traktować tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani na ich miejscu.
A to, co złego doświadczyliśmy od rodziców, to nie powinien być powód do tego, żeby ich nienawidzić czy mieć do nich żal, ale przede wszystkim to powinna być nauka dla nas, jak nie postępować wobec swoich własnych dzieci, jeśli kiedyś zdarzy się, że będziemy je mieli. Traktować je serio i doceniać.
Moim zdaniem problemy rodziców to także problemy ich dzieci. A może przede wszystkim. Czasem nie da się uniknąć problemów, ale traktowanie dzieci jak ułomków i brak szczerości wobec nich powoduje niepewność. Dlatego należy być szczerym wobec, nawet zdawało by się tylko dzieci. Trzeba innych traktować tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani na ich miejscu.
A to, co złego doświadczyliśmy od rodziców, to nie powinien być powód do tego, żeby ich nienawidzić czy mieć do nich żal, ale przede wszystkim to powinna być nauka dla nas, jak nie postępować wobec swoich własnych dzieci, jeśli kiedyś zdarzy się, że będziemy je mieli. Traktować je serio i doceniać.