05 Mar 2011, Sob 21:31, PID: 242499
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Mar 2011, Sob 22:06 przez Mary Jane.)
dawno nic sobie nie kupiłam. Dla mnie wygląd jest dość ważny ale zakupy to dla mnie istna tortura. Po prostu za dużo tego wszystkiego wisi w sklepach, mnie ta masa dezorientuje, wychodzę z domu i wiem, co chcę kupić a potem wracam z niczym, bo był za duży wybór.
chociaż to i tak jakiś postęp, bo kiedyś wracałam z wieloma rzeczami, których potem nigdy nie ubrałam.
Też wyzbyłam się oporów, żeby zwrócić do sklepu coś, co mi się w domu jednak nie podoba.
Kiedyś ubierałam się kolorowo i oryginalnie a przez ostatnie lata nie chcę za bardzo rzucać się w oczy. Drażnią mnie komentarze na ulicy i gwizdy, nie rozumiem, czemu faceci muszą komentować każdą jedną dziewoję w kiecy, więc najczęściej ubieram się tak, żeby je możliwie ograniczyć.
Zazdroszczę facetom, że mogą się ładnie ubrać nie narażając się na publiczne komentowanie.
W każdym razie mam postanowienie, że jak zrobi się cieplej, to będę chodzić w sukienkach, ponieważ jest to dla mnie znaczny problem, który muszę przełamać w celach terapeutycznych .
edit:
chociaż z tym stonowanym ubieraniem, to też może być oznaka wychodzenia z fobii. Kiedyś rozmawiałam o tym z terapeutą. Zastanawiałam się, czemu mimo ciężkiej fobii ubierałam się tak krzykliwie. I właśnie dr stwierdził, że to logiczne, to forma nadrabiania tego, co uważamy za swoją słabą stronę (tu pewność siebie). Taki kamuflaż, na podstawie przekonania, że jak będę wyglądać na pewną siebie, inni będą mnie jako taką odbierać.
chociaż to i tak jakiś postęp, bo kiedyś wracałam z wieloma rzeczami, których potem nigdy nie ubrałam.
Też wyzbyłam się oporów, żeby zwrócić do sklepu coś, co mi się w domu jednak nie podoba.
Kiedyś ubierałam się kolorowo i oryginalnie a przez ostatnie lata nie chcę za bardzo rzucać się w oczy. Drażnią mnie komentarze na ulicy i gwizdy, nie rozumiem, czemu faceci muszą komentować każdą jedną dziewoję w kiecy, więc najczęściej ubieram się tak, żeby je możliwie ograniczyć.
Zazdroszczę facetom, że mogą się ładnie ubrać nie narażając się na publiczne komentowanie.
W każdym razie mam postanowienie, że jak zrobi się cieplej, to będę chodzić w sukienkach, ponieważ jest to dla mnie znaczny problem, który muszę przełamać w celach terapeutycznych .
edit:
chociaż z tym stonowanym ubieraniem, to też może być oznaka wychodzenia z fobii. Kiedyś rozmawiałam o tym z terapeutą. Zastanawiałam się, czemu mimo ciężkiej fobii ubierałam się tak krzykliwie. I właśnie dr stwierdził, że to logiczne, to forma nadrabiania tego, co uważamy za swoją słabą stronę (tu pewność siebie). Taki kamuflaż, na podstawie przekonania, że jak będę wyglądać na pewną siebie, inni będą mnie jako taką odbierać.