11 Sie 2010, Śro 14:33, PID: 218357
Dzieki za wsparcie.
Jesli chodzi o rozstanie z chlopakiem.... to moze pozwole sobie na wklejenie tego, co pisalam na innym forum, bo jak zaczne znowu to pisac, to znowu sie rozkleje...
Ja sie rozstalam... o 4 latach zwiazku.. . Zwiazku, z czlowiekiem, ktory naprawde ma wielkie serce, jest kochany i dobry!!! W seksie tez bylo cudownie, ale chyba taka niezgodnosc charakterow, ciagle sie klocilismy!!! Spotkalam jego mame i wiem, ze on sie meczy tak samo jak ja teraz.... Tesknimy i dalej kochamy, ale nie mozemy byc razem. Nie moge tego jednak zrozumiec, choc glowa mowi mi, ze taki zwiazek z klotniami nie bylby dobrym rozwiazaniem i lepiej sie rozstac teraz.. ale cierpie. ogromnie boli mnie serce Chce mi sie wyc!
przezywam cholerna hustawke uczuc.. raz jestem przekonana, ze to byla dobra decyzja, a za jakis czas siedze i placze. Czuje taki zal, ze mimo tego, ze sie kochamy i mamy wspolne zainteresowania, to SIE NIE UDALO!!! I teraz co.. kazdy w swoim domu czeka na wygasniecie uczuc? To jest sprzeczne z natura uczuciowa czlowieka?
Mecze sie takie nieludzkie to teraz jest, ze kazdy za ta osoba teskni, nie mozemy sie kontaktowac (no bo wiele razy juz do siebie wracalismy i mimo tego sie nie udawalo) i nadal sie kochamy, wiec teraz czekac musimy az to wszystko wygasnie.... Bo na razie nic sie nie wypalilo. I 100 razy wole jakby ktos komus w tym zwiazku zrobil swinstwo i ta osobe rzucil. Wtedy tez sie cierpi, ale inaczej. Wiesz, ze ta druga osoba ma cie gleboko w powazaniu. A teraz..... Klina klinem sie tak mowi - ale nie mam na razie serca otwartego na jakies nowe znajomosci... U mnie to jest dlugi proces w czasie, ale mecze sie straszliwie i wiem, ze on tez.
bylam w takim zwiazku rowno 4 lata... klotnie, sielanka, klotnie, sielanka... ile mozna tak zyc? Zadaj sobie to pytanie.... szkoda mlodych lat na takie szarpanie sie chociaz go kocham i chce zeby wrocil, tzn. zebysmy wrocili do siebie, to jednak nie.... a moze czegos sie nauczymy, moze docenimy kiedys bardziej siebie i do siebie wrocimy? a moze tez spotkamy na swojej drodze ludzi, ktore beda naszymi polowakmi.
Tyle, ze 2 tyg. minelo od naszego rozstania i tesknimy do siebie -wiem, bo spotkalam jego mame i mowila jak to on wszystko przezywa... Mielismy tez pozniej kontakt telefoniczny
....
Tez czuje, ze to ten ale chyba nie dalibysmy rady zyc razem mimo tych wspolnych rzeczy, ktore nas laczyly.. ciagle klotnie.. nie rozumiem tego, nie umiem sie z tym pogodzic...
Nie moge sie teraz na niczym skupic To jest okropne.
Po zerwaniu, po naszej 3 godz. "pozegnalnej" rozmowie szlam do seibie do domu, on 2x dzwonil do mnie i pytal czy to ostateczne.. ja jeszcze wtedy silna, mowilam ze tak.....
Pozniej o 9 wiecozrej dostalam histerii, ktora trwala do 2, 3ciej w nocy - on wtedy byl przy mnie, rozmawialismy przez telefon i mowilismy, ze ten zwiazek nie ma zadnej przyszlosci, a ze ja mu szlochalam coz.... Pozniej jakos sie uspokoilam. Trwalo to jakies 2 tygodnie. Pozniej byl u mnie w domu jakas godzine - przyniosl mi leki bo znowu mialam problem z szyja i nikogo oprocz niego nie bylo w tym dniu, kto by mi pomogl.... znowu siedzielismy i gadalismy o tym zwiazku... chociaz przyznam Wam, ze mam sile
dalej to naprawiac, ale do.... cholery!!!! Ile tak mozna???? Pozniej znowu sie widzielismy, przyjechal po tym jak zmarla moja chrzestna.. ten chlopak naprawde ma dobre serce. .ale my do siebie nie pasujemy!!! Od ostatniego spotkania minal miesiac. Ja teraz nikogo nie usprawiedliwiam. Chodzi mi tylkko o takie nakreslenie, ze nie chodzi o to, ze ktos kochal mniej albo ze ktos tylko byl przy kims z przyzwyczajenia. Ja nie odeszlam od niego!!! Razem podjelismy te decyzje.. to byla wspolna dec. On sie meczyl w tym zwizku i ja sie meczylam. On nie spelnial moich "wymagan", a ja zapewne jego... ot i cala historyja"
On mnie kochal/kocha, jak ja jego. Duzo rzeczy dla seibie dobych zrobilismy, ale w tym zwiazku chyba bylo wiecej tych zlych... nie wiem.. my na siebie dzialalismy jakos.. destrukcyjnie... jak takie dwa zapalniki...
Wiec szkoda mlodych lat na takie ciagle szarpanie sie. A ratowac zwiazek coz... wiele razy probowalismy...
Teraz wiem, ze moge liczyc na jego pomoc... W tamtym tyg. zadzwonil do mnie, wyciagnal ze mnie, ze mam klopoty finansowe, oferuje pozyczke. Pytal, powiedz kiedy mozemy sie spotkac, wiedz, ze Ci moge pomoc...
Ale ja na razie nie mam sily na kontakt z nim... Moze przelew jest dobrym rozwiazaniem.... Nie wiem. Na razie tak tkwie...
Jesli chodzi o rozstanie z chlopakiem.... to moze pozwole sobie na wklejenie tego, co pisalam na innym forum, bo jak zaczne znowu to pisac, to znowu sie rozkleje...
Ja sie rozstalam... o 4 latach zwiazku.. . Zwiazku, z czlowiekiem, ktory naprawde ma wielkie serce, jest kochany i dobry!!! W seksie tez bylo cudownie, ale chyba taka niezgodnosc charakterow, ciagle sie klocilismy!!! Spotkalam jego mame i wiem, ze on sie meczy tak samo jak ja teraz.... Tesknimy i dalej kochamy, ale nie mozemy byc razem. Nie moge tego jednak zrozumiec, choc glowa mowi mi, ze taki zwiazek z klotniami nie bylby dobrym rozwiazaniem i lepiej sie rozstac teraz.. ale cierpie. ogromnie boli mnie serce Chce mi sie wyc!
przezywam cholerna hustawke uczuc.. raz jestem przekonana, ze to byla dobra decyzja, a za jakis czas siedze i placze. Czuje taki zal, ze mimo tego, ze sie kochamy i mamy wspolne zainteresowania, to SIE NIE UDALO!!! I teraz co.. kazdy w swoim domu czeka na wygasniecie uczuc? To jest sprzeczne z natura uczuciowa czlowieka?
Mecze sie takie nieludzkie to teraz jest, ze kazdy za ta osoba teskni, nie mozemy sie kontaktowac (no bo wiele razy juz do siebie wracalismy i mimo tego sie nie udawalo) i nadal sie kochamy, wiec teraz czekac musimy az to wszystko wygasnie.... Bo na razie nic sie nie wypalilo. I 100 razy wole jakby ktos komus w tym zwiazku zrobil swinstwo i ta osobe rzucil. Wtedy tez sie cierpi, ale inaczej. Wiesz, ze ta druga osoba ma cie gleboko w powazaniu. A teraz..... Klina klinem sie tak mowi - ale nie mam na razie serca otwartego na jakies nowe znajomosci... U mnie to jest dlugi proces w czasie, ale mecze sie straszliwie i wiem, ze on tez.
bylam w takim zwiazku rowno 4 lata... klotnie, sielanka, klotnie, sielanka... ile mozna tak zyc? Zadaj sobie to pytanie.... szkoda mlodych lat na takie szarpanie sie chociaz go kocham i chce zeby wrocil, tzn. zebysmy wrocili do siebie, to jednak nie.... a moze czegos sie nauczymy, moze docenimy kiedys bardziej siebie i do siebie wrocimy? a moze tez spotkamy na swojej drodze ludzi, ktore beda naszymi polowakmi.
Tyle, ze 2 tyg. minelo od naszego rozstania i tesknimy do siebie -wiem, bo spotkalam jego mame i mowila jak to on wszystko przezywa... Mielismy tez pozniej kontakt telefoniczny
....
Tez czuje, ze to ten ale chyba nie dalibysmy rady zyc razem mimo tych wspolnych rzeczy, ktore nas laczyly.. ciagle klotnie.. nie rozumiem tego, nie umiem sie z tym pogodzic...
Nie moge sie teraz na niczym skupic To jest okropne.
Po zerwaniu, po naszej 3 godz. "pozegnalnej" rozmowie szlam do seibie do domu, on 2x dzwonil do mnie i pytal czy to ostateczne.. ja jeszcze wtedy silna, mowilam ze tak.....
Pozniej o 9 wiecozrej dostalam histerii, ktora trwala do 2, 3ciej w nocy - on wtedy byl przy mnie, rozmawialismy przez telefon i mowilismy, ze ten zwiazek nie ma zadnej przyszlosci, a ze ja mu szlochalam coz.... Pozniej jakos sie uspokoilam. Trwalo to jakies 2 tygodnie. Pozniej byl u mnie w domu jakas godzine - przyniosl mi leki bo znowu mialam problem z szyja i nikogo oprocz niego nie bylo w tym dniu, kto by mi pomogl.... znowu siedzielismy i gadalismy o tym zwiazku... chociaz przyznam Wam, ze mam sile
dalej to naprawiac, ale do.... cholery!!!! Ile tak mozna???? Pozniej znowu sie widzielismy, przyjechal po tym jak zmarla moja chrzestna.. ten chlopak naprawde ma dobre serce. .ale my do siebie nie pasujemy!!! Od ostatniego spotkania minal miesiac. Ja teraz nikogo nie usprawiedliwiam. Chodzi mi tylkko o takie nakreslenie, ze nie chodzi o to, ze ktos kochal mniej albo ze ktos tylko byl przy kims z przyzwyczajenia. Ja nie odeszlam od niego!!! Razem podjelismy te decyzje.. to byla wspolna dec. On sie meczyl w tym zwizku i ja sie meczylam. On nie spelnial moich "wymagan", a ja zapewne jego... ot i cala historyja"
On mnie kochal/kocha, jak ja jego. Duzo rzeczy dla seibie dobych zrobilismy, ale w tym zwiazku chyba bylo wiecej tych zlych... nie wiem.. my na siebie dzialalismy jakos.. destrukcyjnie... jak takie dwa zapalniki...
Wiec szkoda mlodych lat na takie ciagle szarpanie sie. A ratowac zwiazek coz... wiele razy probowalismy...
Teraz wiem, ze moge liczyc na jego pomoc... W tamtym tyg. zadzwonil do mnie, wyciagnal ze mnie, ze mam klopoty finansowe, oferuje pozyczke. Pytal, powiedz kiedy mozemy sie spotkac, wiedz, ze Ci moge pomoc...
Ale ja na razie nie mam sily na kontakt z nim... Moze przelew jest dobrym rozwiazaniem.... Nie wiem. Na razie tak tkwie...