01 Maj 2010, Sob 15:07, PID: 203735
Bardzo ładnie, klocek!
Ja ostatnio dobitnie zrozumiałem, że jeśli jest się dla ludzi miłym, oni dla Ciebie (na ogół) też będą mili . Niby każdy to wie, ale... dopóki nie wypróbujesz, nie masz tej pewności, przekonania.
1. dzień - rozmawiałem z sąsiadem o niczym przez 15 minut i rozmawiało mi się dobrze. Najważniejsze to posługiwać się językiem człowieka, z którym się rozmawia, ale być sobą. Później poszedłem do sklepu bo musiałem o coś spytać - i zagadałem się (znowu!). Dopiero później mi się przypomniało, że nazywam sam siebie fobikiem. Hmm, mam coś z fobika, ale niekiedy kontakt z człowiekiem przychodzi mi łatwo. Choć nie ukrywam - później czułem wstyd, że rozmawiałem! Ha ha ha. Później gadałem jeszcze z kilkoma klientami i oni jedynie płacili, brali towar i tyle ich widziałem.
2. dzień - poszedłem na pocztę, kłócąc się przez telefon z jednym upartym klientem. Dla pana w okienku byłem już miły, a on okazał mi wielką życzliwość i pomoc. Sam przyszedł mi pomóc wypełniać druk (!!!) i gadało nam się na luzie. O to, by rozmowa była jak najmniej formalna i urzędowa też trzeba dbać. Gadasz z człowiekiem, nie z robotem. Człowiek pracuje bo musi, nie dlatego, że chce, dlatego rozmawiaj z nim jak z człowiekiem, nie jak z robotem! Uprzyjemnisz mu dzień.
Rozmowy o niczym przydają się - zwłaszcza jak są choć trochę o czymś. Najlepiej o tym, na czym się znasz.
Ja ostatnio dobitnie zrozumiałem, że jeśli jest się dla ludzi miłym, oni dla Ciebie (na ogół) też będą mili . Niby każdy to wie, ale... dopóki nie wypróbujesz, nie masz tej pewności, przekonania.
1. dzień - rozmawiałem z sąsiadem o niczym przez 15 minut i rozmawiało mi się dobrze. Najważniejsze to posługiwać się językiem człowieka, z którym się rozmawia, ale być sobą. Później poszedłem do sklepu bo musiałem o coś spytać - i zagadałem się (znowu!). Dopiero później mi się przypomniało, że nazywam sam siebie fobikiem. Hmm, mam coś z fobika, ale niekiedy kontakt z człowiekiem przychodzi mi łatwo. Choć nie ukrywam - później czułem wstyd, że rozmawiałem! Ha ha ha. Później gadałem jeszcze z kilkoma klientami i oni jedynie płacili, brali towar i tyle ich widziałem.
2. dzień - poszedłem na pocztę, kłócąc się przez telefon z jednym upartym klientem. Dla pana w okienku byłem już miły, a on okazał mi wielką życzliwość i pomoc. Sam przyszedł mi pomóc wypełniać druk (!!!) i gadało nam się na luzie. O to, by rozmowa była jak najmniej formalna i urzędowa też trzeba dbać. Gadasz z człowiekiem, nie z robotem. Człowiek pracuje bo musi, nie dlatego, że chce, dlatego rozmawiaj z nim jak z człowiekiem, nie jak z robotem! Uprzyjemnisz mu dzień.
Rozmowy o niczym przydają się - zwłaszcza jak są choć trochę o czymś. Najlepiej o tym, na czym się znasz.