29 Maj 2010, Sob 1:39, PID: 207980
eric napisał(a):Ja z kolei im dalej jestem od domu tym swobodniej się czuję, ale to pewnie dlatego że na moim osiedlu mieszkają "czarne zmory przeszłości" i wolę ich więcej w życiu nie spotkać na ulicy, dlatego wole się oddalić. Były i u mnie czasy że bałem się wyjść z domu, ale jakoś to pokonałem i na razie nie mdleję, ale jednak rozglądam się czy gdzieś nie ma nieprzyjaznych twarzy czy dresów. Niedługo się przeprowadzam daleko od mojej dzielnicy na osiedle w którym od zawsze czułem się świetnie, myślę że wtedy odżyję jeszcze bardziej. Odpadnie problem dresów i czarnych charakterów, zerwę z przeszłością jeszcze bardziej.
Co do lęków w otwartej przestrzeni to czuję się troche skrępowany np. w dużych sklepach o umiarkowanej ilości ludzi, jak jest kupa ludzi to robi się taki harmider że "znika w tłumie". Zauważam że im więcej chodzę po takich sklepach to lęk maleje i tak właśnie chcę, oczywiście z umiarem.
Eric, Eric, jakbym czytał o sobie. Mam to samo, znienawidzone małe miasteczko, a szczególnie osiedle, ze zmorami przeszłości. Moja podstawówka/gimnazjum leżało na osiedlu, liceum nie. Chodząc do liceum, przez trzy lata obierałem dłuższą drogę, żeby nie musieć iść przez osiedle. Te wszystkie szydzące twarze, zaczepki, okropne nic nie znaczące low life'y ale potrafiące zgnoić człowieka do końca. Studiuję teraz poza domem i niechętnie wracam do domu co miesiąc. Jak osiądę już zupełnie na swoim będę tam wracał tylko na święta.
Tak samo, lepiej czuję się w anonimowym tłumie w warunkach ruchliwej ulicy, lub supermarketu. Ale już idąc "luźną" spokojną ulicą, brrr.... A najgorzej jeszcze jak się mija jakąś grupkę siedzącą na ławce, lub na trawie przy chodniku. Człowiek się czuje jak na wybiegu. Te dziesiątki oczu tak fizycznie wczepione w ciebie...