18 Cze 2016, Sob 23:07, PID: 552778
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Sie 2018, Pon 18:56 przez vesanya.)
Promyku, mnie też większość rzeczy zajmuje dużo czasu przez to, że jestem perfekcjonistką. Poprawiam wszystko wiele razy, sprawdzam kilkakrotnie. Bardzo nie lubię pracować pod presją czasu, męczy mnie wtedy niemożność udoskonalenia tego, co zrobiłam. Rozumiem Twoje uczucia w kontakcie z promotorką i wykładowcami.
Nie bardzo wiem co Ci doradzić. Ja się staram nie załamywać, to znaczy przejmuję się, ale potem biorę się w garść i daję sobie drugą szansę. Myślę, że te porażki jednak uodparniają, tylko trzeba je przyjąć w odpowiedni sposób. Potraktuj sytuację nie jak problem, tylko jak wyzwanie. Dopóki się starasz i dajesz sobie szansę na poprawę, to nie jesteś przegrana. Ja pod wpływem lęku odpuściłam sobie chodzenie na jedne obowiązkowe zajęcia (i tak dobrze, że nie wcieliłam w życie planu rezygnacji ze studiów). Obiecałam sobie, że stawię temu czoła w przyszłym roku akademickim. I wiem, że tak zrobię, bo już nie będę miała innego wyjścia. Nieukończenie studiów nie wchodzi w grę. Mogę się bać, lenić, męczyć i dręczyć przez pięć lat, płacić za warunki i nie spać po nocach, być nienawidzona przez wykładowców, ale skończę te studia, bo tak postanowiłam. Polecam takie nastawienie - postaw sobie cel i niech się dzieje co chce (pozwalaj sobie na chwile słabości i porażki), liczy się tylko to, żeby koniec końców cel został osiągnięty.
Nie bardzo wiem co Ci doradzić. Ja się staram nie załamywać, to znaczy przejmuję się, ale potem biorę się w garść i daję sobie drugą szansę. Myślę, że te porażki jednak uodparniają, tylko trzeba je przyjąć w odpowiedni sposób. Potraktuj sytuację nie jak problem, tylko jak wyzwanie. Dopóki się starasz i dajesz sobie szansę na poprawę, to nie jesteś przegrana. Ja pod wpływem lęku odpuściłam sobie chodzenie na jedne obowiązkowe zajęcia (i tak dobrze, że nie wcieliłam w życie planu rezygnacji ze studiów). Obiecałam sobie, że stawię temu czoła w przyszłym roku akademickim. I wiem, że tak zrobię, bo już nie będę miała innego wyjścia. Nieukończenie studiów nie wchodzi w grę. Mogę się bać, lenić, męczyć i dręczyć przez pięć lat, płacić za warunki i nie spać po nocach, być nienawidzona przez wykładowców, ale skończę te studia, bo tak postanowiłam. Polecam takie nastawienie - postaw sobie cel i niech się dzieje co chce (pozwalaj sobie na chwile słabości i porażki), liczy się tylko to, żeby koniec końców cel został osiągnięty.