24 Lut 2010, Śro 17:17, PID: 196994
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Lut 2010, Śro 18:01 przez eric.)
Odebrałem dzisiaj dowód, w urzędzie było git, nie było kolejek (aż się zdziwiłem) szybko poszło. Jedynie serce mi troche waliło na początku, ale do opanowania, potem wszystko ok.
Najgorzej było w tramwaju - była to godzina szczytu i tramwaj był wypełniony ludźmi po brzegi. Zwykle jak mam zły dzień to takie sytuacje są dla mnie stresujące, dzisiaj było podobnie. Stres niesamowity już dawno takiego ataku nie miałem. Jakby jeszcze było cicho - było dużo wesołej młodzieży drącej się na cały tramwaj. Potem daleko do domu od przystanku, osiedle niebezpieczne, piechotą trzeba było iść i też do przyjemności to nie należało.
Ogólnie można powiedzieć że było ok, samo załatwienie sprawy to nic wielkiego, najgorzej w tłumie. Nie jestem w stanie jechać autobusem czy tramwajem w godzinach szczytu.
Jakby miał rower to byłoby spoko, ale jakbym wrócił do domu ze szkoły to matka by mnie już nie wypuściła "bo się zaziębisz, zapalenie płuc łeeeblebleble". Musiałem w pełnej konspiracji przed rodzicami jechać po szkole od razu tramwajami. Masakra przez te tramwaje... A jakby ojciec mnie podwiózł autem to by za mną wbijał do urzędu i potem zdawał mi relacje gdzie co źle zrobiłem... Kurde ale sytuacja.
Najgorzej było w tramwaju - była to godzina szczytu i tramwaj był wypełniony ludźmi po brzegi. Zwykle jak mam zły dzień to takie sytuacje są dla mnie stresujące, dzisiaj było podobnie. Stres niesamowity już dawno takiego ataku nie miałem. Jakby jeszcze było cicho - było dużo wesołej młodzieży drącej się na cały tramwaj. Potem daleko do domu od przystanku, osiedle niebezpieczne, piechotą trzeba było iść i też do przyjemności to nie należało.
Ogólnie można powiedzieć że było ok, samo załatwienie sprawy to nic wielkiego, najgorzej w tłumie. Nie jestem w stanie jechać autobusem czy tramwajem w godzinach szczytu.
Jakby miał rower to byłoby spoko, ale jakbym wrócił do domu ze szkoły to matka by mnie już nie wypuściła "bo się zaziębisz, zapalenie płuc łeeeblebleble". Musiałem w pełnej konspiracji przed rodzicami jechać po szkole od razu tramwajami. Masakra przez te tramwaje... A jakby ojciec mnie podwiózł autem to by za mną wbijał do urzędu i potem zdawał mi relacje gdzie co źle zrobiłem... Kurde ale sytuacja.