24 Lip 2009, Pią 23:48, PID: 165763
cpt napisał(a):Czasem mi się wydaje, że nie znam siebie. Czasem mi się wydaje, że znam, ale bardzo ale to bardzo mi się nie podoba to co widzę. A czasem wydaje mi się, że nie ma żadnego mnie, że jest tylko skorupa, robot, pustka, aktor. Że potrafię jedynie myśleć myślami innych i być takim jakim mnie inni widzą. Że proces dezintegracji osobowości spowodowany zbyt długą ucieczką przed sobą i powiązanymi problemami zrobił swoje. Ale sam już nie wiem, co jest prawdą. Może nic, a może wszystko, po trochu?
Chorerne zmiany postrzegania; rozdziesięciorzenie jaźni? Sweet
Przepraszam za kobyłke... jak już zaczynam pisać, to piszę, i piszę, i piszę...
Fajnie to ująłeś. Zdałam sobie dopiero teraz sprawę, jak bardzo takie "przymilanie się" ludziom, schlebianie im, zachowanie nakierowane na podobanie się za wszelką cenę potrafi wyniszczyć to, co stanowi istotę tożsamości człowieka. Takie proste, a tak trudne do uchwycenia.
Grając, myślimy o graniu, udając, o udawaniu, a nie o tym, co jest naprawdę ważne: kim jestem, czego chcę.
Wydaje mi się (nie mówię konkretnie o Twoim przypadku, bo może tak nie jest) że takie zachowanie się wiąże się ściśle z niską samooceną. Ktoś, kto wychodzi z założenia, że jest bezwartościowy, że nie da się go lubić/kochać/akceptować/ szanować, ma wzmożoną potrzebę właśnie akceptacji, miłości, bliskości, wyrozumienia, przychylności w stosunku do swojej osoby. Dąży się przecież do tego, czego jest nam w życiu najbardziej brak. Takie aktorzenie może się okazać zachowaniem autodestrukcyjnym - chcemy, by otoczenie lubiło nas i darzyło sympatią, a jednocześnie wyrzekamy się siebie. To cholernie wysoka cena.
Mi osobiście pokazanie siebie takiej, jaka jestem, wydaje się niemożliwe. Być może w mojej chorej wyobraźni moje zwykłe ułomności nabierają monstrualnych rozmiarów. Nie potrafiłabym opowiedzieć komukolwiek, z jakimi problemami tak naprawdę sie borykam, czego się wstydzę, co mnie martwi. Możliwe, że to mimo wszystko jest mniej lub bardziej widoczne dla otoczenia, ale nie potrafiłabym o tym z kimś otwarcie porozmawiać - bałabym się agresji, niezrozumienia, potępienia, ośmieszenia. Dlatego gra aktorska (na każdym pier*nym kroku!!) wydaje się jedynym możliwym wyjściem. Zakładanie maski - dla każdego inna - jaka się komu wg mnie najbardziej podoba. A w konsekwencji - pustka wewnętrzna.