15 Lut 2010, Pon 20:37, PID: 196112
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15 Lut 2010, Pon 20:43 przez eric.)
Temat powraca znów jak bumerang. Ojciec ma zły dzień i swoje kompleksy wyładowuje na mnie, tłucze mi cały dzień że mam iść na studia albo wylecę z domu, a potem mam iść do roboty i przynosić mu kasę w zębach albo wylecę na ulicę. w+, żałość i śmiech aż ciśnie mi się na usta, czasami mam ochotę autentycznie mu za+ć. Nie mogę żyć w tym domu. Mam wrażenie że jak ja czuję radość życia to rodzice cierpią i na odwrót. Nie od dzisiaj mam takie wrażenie. Chociaż nie wiem jak bym sobie wmawiał że to wina tylko mojego rozumowania osoby niedorosłej to i tak takie sytuacje jak dzisiaj totalnie odwodzą mnie od tego przekonania.
Chciałbym porozmawiać z babcią przez telefon czy mnie przyjmie do domu - muszę mieć jakąś alternatywę której będę mógł się chwycić, kiedy ojciec znów dostanie ataku kompleksów albo będzie miał zły dzień, nie mogę zostać kompletnie z niczym. Problemem jest jeszcze prywatna uczelnia - po moim liceum też prywatnym nigdzie się nie dostanę, mogę iść tylko na prywatną. Ale rodzice uniemożliwiają mi kontakt z babcią nawet telefoniczny! Nie mogę sie nawet dowiedzieć na czym stoję! Kur*a kompleks władzy czy co... czuje sie jak w obozie koncentracyjnym a nie w normalnym domu.
Postanowiłem sobie że we środę albo czwartek pojadę do babci autobusem pogadać (mogę jechać prosto spod szkoły). Jak co nieco się dowiem to już będę wiedział na czym stoję - czy mam paść na kolana przed ojcem czy mogę bronić swoich praw. Potem powrót do domu... jak nic już nie napiszę to znaczy że mnie powiesili (godzina w jedną stronę kiedy nie ma ruchu + z rodzina na szczerą rozmowę z babcią = wrócę z 3 godziny po czasie kiedy powinienem wrócić ze szkoły, zabiją mnie )
Wydaje mi się że ostatnie zachowanie ojca jest spowodowane tym, że ostatnio FS mi ustąpiła i chodzę cały rozpromieniony po domu. Ojca który ledwo wiąże koniec z końcem (ale uparł się żeby mieszkać w domu, do bloku nie przeprowadzi się za nic mimo że mamy ogromne problemy finansowe) musi taka moja postawa w+ć i musi sie na mnie wyładowywać lecząc swoje problemy i kompleksy niczym piwem którym codziennie wieczorem sie "uwalnia" od problemów. Ja tego już nie mogę wytrzymać - chodzę do szkoły, uczę się, jestem dobrze przygotowany żeby zaliczyć maturę, wystarczająco dużo robię. Do tego męczyłem się tyle lat z FS i dalej nie jest to jeszcze koniec, ale to przecież tylko moja fanaberia <ironia>. Starym ciągle sie to nie podoba a głownie ojcu. Rozumiem że płacą mi za prywatne liceum, ale to nie daje im chyba prawa wymagać ode mnie samych bdb żeby sie potem móc chwalić w rodzinie i leczyć kompleksy, a jeśli nie to grożą mi ulicą. Ehhhh... szkoda słów. Nie potrafię sobie dłużej wmawiać że to ja buntuje sie jak dziecko któremu sie zabiera cukierka.
Chciałbym porozmawiać z babcią przez telefon czy mnie przyjmie do domu - muszę mieć jakąś alternatywę której będę mógł się chwycić, kiedy ojciec znów dostanie ataku kompleksów albo będzie miał zły dzień, nie mogę zostać kompletnie z niczym. Problemem jest jeszcze prywatna uczelnia - po moim liceum też prywatnym nigdzie się nie dostanę, mogę iść tylko na prywatną. Ale rodzice uniemożliwiają mi kontakt z babcią nawet telefoniczny! Nie mogę sie nawet dowiedzieć na czym stoję! Kur*a kompleks władzy czy co... czuje sie jak w obozie koncentracyjnym a nie w normalnym domu.
Postanowiłem sobie że we środę albo czwartek pojadę do babci autobusem pogadać (mogę jechać prosto spod szkoły). Jak co nieco się dowiem to już będę wiedział na czym stoję - czy mam paść na kolana przed ojcem czy mogę bronić swoich praw. Potem powrót do domu... jak nic już nie napiszę to znaczy że mnie powiesili (godzina w jedną stronę kiedy nie ma ruchu + z rodzina na szczerą rozmowę z babcią = wrócę z 3 godziny po czasie kiedy powinienem wrócić ze szkoły, zabiją mnie )
Wydaje mi się że ostatnie zachowanie ojca jest spowodowane tym, że ostatnio FS mi ustąpiła i chodzę cały rozpromieniony po domu. Ojca który ledwo wiąże koniec z końcem (ale uparł się żeby mieszkać w domu, do bloku nie przeprowadzi się za nic mimo że mamy ogromne problemy finansowe) musi taka moja postawa w+ć i musi sie na mnie wyładowywać lecząc swoje problemy i kompleksy niczym piwem którym codziennie wieczorem sie "uwalnia" od problemów. Ja tego już nie mogę wytrzymać - chodzę do szkoły, uczę się, jestem dobrze przygotowany żeby zaliczyć maturę, wystarczająco dużo robię. Do tego męczyłem się tyle lat z FS i dalej nie jest to jeszcze koniec, ale to przecież tylko moja fanaberia <ironia>. Starym ciągle sie to nie podoba a głownie ojcu. Rozumiem że płacą mi za prywatne liceum, ale to nie daje im chyba prawa wymagać ode mnie samych bdb żeby sie potem móc chwalić w rodzinie i leczyć kompleksy, a jeśli nie to grożą mi ulicą. Ehhhh... szkoda słów. Nie potrafię sobie dłużej wmawiać że to ja buntuje sie jak dziecko któremu sie zabiera cukierka.