27 Lis 2009, Pią 14:03, PID: 187378
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Lis 2009, Pią 15:05 przez eric.)
Jestem samotny poza szkołą nie spotykam się z nikim, ale nigdy nie czułem bólu z tego powodu. To jest po prostu moja pieprzona natura, świetnie wiem jakie mam z tego korzyści i problemy. Nawet i to w pewnym sensie jest winne fobii, ale to rozmowa na inny temat. Rodzice - tak jakby ich nie było. Mają mnie praktycznie gdzieś. Może i faktycznie dobrze chcą dla mnie, ale nie potrafię odeprzeć wrażenia że robią to tylko dlatego żebym był lepszy od innych z rodziny. A co z fobią? Ja im nie potrafię przetłumaczyć do czego mnie wpędziło ich pieprzone gimnazjum "bo było najbliżej, a ty w autobusie/tramwaju nie poradzisz se i zginiesz". Moja matka prawie z domu nie wychodzi od kilku lat, może dlatego ma tak poprzekręcane w głowie. Mam przynieść zaświadczenie od psychologa że mam fobię i należy mi się jakaś ulga? Przecież to jest chore.
A do tego tematu - czy jeśli nie zrobię tak jak chcą i pójdę na ciężarówki to faktycznie mogą mnie z domu wyrzucić na ulicę czy raczej nie wygrają w sądzie (w końcu będę przynosił dochód, nie hamował ich życia itd.) ? Ale nawet jakby odpuścili to wyrzucanie z domu to raczej będę miał przerąbane, na każdym kroku będą mi mówić że jestem zerem, może nawet przestaną ze mną rozmawiać i to tylko przyspieszy moją decyzję o wynoszeniu się, być może przez ten czas dochodząc już do umowy bezterminowej... Może błędnie to widzę, ale mam wrażenie że traktują mnie jak narzędzie, wizytówkę, lekarstwo na kompleksy. Nigdy nie liczyło się dla nich to co ja czuję, traktowali mnie jak przedmiot. Takie mam wrażenie właściwie od zawsze. Kiedy nie spełnię ich oczekiwań stanę się tylko niepotrzebnym balastem który trzeba będzie po prostu "zrzucić".
Co do moich rodziców - mój ojciec nie ma studiów ale jakoś sobie radzi w pracy, matka tak jak pisałem nie wychodzi z domu już z 10 lat praktycznie, nie wiem co się z nią stało. Ma studia, wcześniej miała dobrą pracę, ale teraz to już nie wiem co się z nią stało. Ciągle tylko krzyczy, wszystko się jej u mnie nie podoba, raz za chudy, raz za gruby, za mały, za wysoki, nie pozwala mi wychodzić z domu, każde wyjście kończy się awanturą. Mam siedzieć w domu na dup*e, chodzić do szkoły i uczyć się. Mam być narzędziem, jak martwy przedmiot.
A do tego tematu - czy jeśli nie zrobię tak jak chcą i pójdę na ciężarówki to faktycznie mogą mnie z domu wyrzucić na ulicę czy raczej nie wygrają w sądzie (w końcu będę przynosił dochód, nie hamował ich życia itd.) ? Ale nawet jakby odpuścili to wyrzucanie z domu to raczej będę miał przerąbane, na każdym kroku będą mi mówić że jestem zerem, może nawet przestaną ze mną rozmawiać i to tylko przyspieszy moją decyzję o wynoszeniu się, być może przez ten czas dochodząc już do umowy bezterminowej... Może błędnie to widzę, ale mam wrażenie że traktują mnie jak narzędzie, wizytówkę, lekarstwo na kompleksy. Nigdy nie liczyło się dla nich to co ja czuję, traktowali mnie jak przedmiot. Takie mam wrażenie właściwie od zawsze. Kiedy nie spełnię ich oczekiwań stanę się tylko niepotrzebnym balastem który trzeba będzie po prostu "zrzucić".
Co do moich rodziców - mój ojciec nie ma studiów ale jakoś sobie radzi w pracy, matka tak jak pisałem nie wychodzi z domu już z 10 lat praktycznie, nie wiem co się z nią stało. Ma studia, wcześniej miała dobrą pracę, ale teraz to już nie wiem co się z nią stało. Ciągle tylko krzyczy, wszystko się jej u mnie nie podoba, raz za chudy, raz za gruby, za mały, za wysoki, nie pozwala mi wychodzić z domu, każde wyjście kończy się awanturą. Mam siedzieć w domu na dup*e, chodzić do szkoły i uczyć się. Mam być narzędziem, jak martwy przedmiot.