23 Paź 2009, Pią 22:35, PID: 182688
Ja miałem najlepszego przyjaciela (tak uważałem). Nasza przyjaźń trwała przynajmniej 7 lat. Wszyscy się śmiali, tudzież robili żarty "pedały", a po prostu my się dobrze dogadywalismy. (nie jestem homo jak cos). W pewnym momencie jednak coś zaczęło się psuć. Np. tak zwane "wystawianie" czyli mieliśmy się spotkać, pogadać, po czym (gdy już czekam to 30 min) okazuje się ze ma kolejna wymówkę. W sumie, poza nim miałem jednego w miarę dobrego kolegę. Ale zacząłem czuć ze do nich nie pasuje. Oni sobie poznajdowali nowych znajomych, a ja "miałem" tylko ich. Oni lubili pójść gdzieś, gdzie dużo ludzi, napić się, a ja im w tym przeszkadzałem tylko. Więc przestałem po nich dzwonić. Od tamtej pory się nie spotykamy nic, chyba ze przypadkowo, ale tylko przywitamy sie i każdy idzie w inną stronę. Ja w efekcie zamknąłem się w domu. A że nawiązywanie nowych znajomości graniczy u mnie z cudem to nie licząc rodziny jedyne osoby z którymi rozmawiam to 4-5 osób z klasy. Z czego około z dwoma rozmawiam swobodne, a i tak pracowałem na to 2 lata, więc nie wiem czy istnieje takie coś jak prawdziwy przyjaciel, czy możne ja się do takiego czegoś nie nadaje. Nie wiem