01 Sie 2013, Czw 17:26, PID: 358645
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Sie 2013, Czw 17:41 przez mc.)
Tak, trzeba być gotowym.
Ale to wszystko też nie pojawia się od razu w całej mierze, ale na miarę naszego wzrostu, gotowości, stopniowo, warstwa po warstwie. To wszystko, cały ten syf, jest w nas tylko jesteśmy tego nieświadomi. Więc to raczej jest tak, że to światło odkrywa ten syf, podobnie do zapalenia zapałki w ciemnym pokoju pełnym brudu. Gdyby nie to światło nie zobaczylibysmy co jest do posprzątania..
W psychoterapii jungowskiej, gdzie psychoterapia jest połączona ściśle z duchowością, ten proces dokładnie tak wygląda, praca z cieniem, ciemną stroną, itp.
Cały problem powstaje, gdy identyfikujemy się z ego i pragniemy dla siebie wybawienia czy wyzwolenia. Motywacją powinna być miłość do Boga/Prawdy, wtedy to wszystko nie jest takie straszne, jakby się wydawało.
Polecam tą lekturę: http://www.goldensufi.org/book_desc_lovefire.html
Z tej perspektywy duchowa droga to miłosna podroż ku Ukochanemu.
Tak naprawdę nie musisz rozpoczynać od medytacji. Istnieje droga zwana karma jogą, polegająca na bezinteresownej pracy dla innych. Wszystko co czynisz, ofiarowujesz Bogu, nie przywiązując się do owoców swojej pracy, nie pragnąc nic dla siebie. W ten sposób też możesz osiągnąć cel. Każda dusza ma inne predyspozycje, także dróg jest wiele. Najważniejsze są szczere intencje.
IMHO w zasadzie każdy może podążać taką drogą, nie zmieniając zewnętrznie nic, bo jedyne co się zmienia do wewnętrzne nastawienie, tj. intencja.
Ale to wszystko też nie pojawia się od razu w całej mierze, ale na miarę naszego wzrostu, gotowości, stopniowo, warstwa po warstwie. To wszystko, cały ten syf, jest w nas tylko jesteśmy tego nieświadomi. Więc to raczej jest tak, że to światło odkrywa ten syf, podobnie do zapalenia zapałki w ciemnym pokoju pełnym brudu. Gdyby nie to światło nie zobaczylibysmy co jest do posprzątania..
W psychoterapii jungowskiej, gdzie psychoterapia jest połączona ściśle z duchowością, ten proces dokładnie tak wygląda, praca z cieniem, ciemną stroną, itp.
Cały problem powstaje, gdy identyfikujemy się z ego i pragniemy dla siebie wybawienia czy wyzwolenia. Motywacją powinna być miłość do Boga/Prawdy, wtedy to wszystko nie jest takie straszne, jakby się wydawało.
Polecam tą lekturę: http://www.goldensufi.org/book_desc_lovefire.html
Z tej perspektywy duchowa droga to miłosna podroż ku Ukochanemu.
Tak naprawdę nie musisz rozpoczynać od medytacji. Istnieje droga zwana karma jogą, polegająca na bezinteresownej pracy dla innych. Wszystko co czynisz, ofiarowujesz Bogu, nie przywiązując się do owoców swojej pracy, nie pragnąc nic dla siebie. W ten sposób też możesz osiągnąć cel. Każda dusza ma inne predyspozycje, także dróg jest wiele. Najważniejsze są szczere intencje.
IMHO w zasadzie każdy może podążać taką drogą, nie zmieniając zewnętrznie nic, bo jedyne co się zmienia do wewnętrzne nastawienie, tj. intencja.