28 Kwi 2021, Śro 10:27, PID: 841680
W moim przypadku było tak, że gdy byłem singlem, to rzeczywiście usilnie dążyłem do znalezienia sobie partnerki- do tego stopnia, że gdy okazywało się np., że jakaś dziewczyna jest zajęta, to przestawałem mieć ochotę na jakikolwiek kontakt z nią- nawet jeśli była bardzo sympatyczna. Wynikało to z jakiejś presji, którą czułem, żeby jak najszybciej znaleźć sobie dziewczynę- nie tylko dlatego, że bez dziewczyny czułem się gorszy, niemal ułomny i strasznie mi było wstyd z tego powodu- ale także dlatego, że miałem wrażenie, że czas płynie, staję się coraz starszy i w związku z tym trzeba jak najszybciej działać- póki jeszcze jako tako wyglądam... Miałem wrażenie, że opcje się kurczą błyskawicznie, a po przekroczeniu pewnej granicy wieku żadna dziewczyna nie będzie już mnie chciała...
Generalnie mam wrażenie, że jest jakaś presja społeczna na to, żeby mieć partnera, bo bez tego jest się gorszym- i ta presja panuje nie tylko wśród osób - nazwijmy ich "z problemami"... Np. mój bratanek jest zdołowany faktem, że nie ma dziewczyny mimo, że jest jeszcze bardzo młody (choć znałem też osoby, które nie miały dziewczyny i miały ten fakt głęboko w poważaniu- myślę, że taka postawa jest o wiele zdrowsza). I myślę sobie, że ta presja to coś bardzo złego- nie tylko prowadzi do frustracji (w najlepszym razie), ale powoduje, że często ludzie właśnie wybierają partnerów w pośpiechu, a pośpiech w takim przypadku często nie jest najlepszym doradcą.
Z drugiej strony mam wrażenie, że ta presja jest mocno spotęgowana wewnętrznie- bo np. czy ktoś z nas patrząc na drugiego człowieka ocenia go przez pryzmat tego, czy ma partnera czy nie? Albo czy uważa go za ułomnego jeśli nie ma partnera? No chyba nie... (Na pewno ja tak nie oceniam innych). A jednak w moim przypadku- tak, jak pisałem- czułem się wręcz ułomny bez dziewczyny.
A co do dystansowania się do przyjaciół gdy ma się partnera- według mnie to calkiem naturalne, że ma się mniej czasu dla przyjaciół, gdy się wchodzi w związek- wtedy partner wchodzi na pierwsze miejsce. Ale jeśli jeśli jest wola z obu stron, to można się tu jakoś dogadać. Natomiast jeśli ktoś zrywa kompletnie kontakt po tym jak znalazł parntera, to trzeba się zastanowić, czy rzeczywiście to był nasz przyjaciel
Generalnie mam wrażenie, że jest jakaś presja społeczna na to, żeby mieć partnera, bo bez tego jest się gorszym- i ta presja panuje nie tylko wśród osób - nazwijmy ich "z problemami"... Np. mój bratanek jest zdołowany faktem, że nie ma dziewczyny mimo, że jest jeszcze bardzo młody (choć znałem też osoby, które nie miały dziewczyny i miały ten fakt głęboko w poważaniu- myślę, że taka postawa jest o wiele zdrowsza). I myślę sobie, że ta presja to coś bardzo złego- nie tylko prowadzi do frustracji (w najlepszym razie), ale powoduje, że często ludzie właśnie wybierają partnerów w pośpiechu, a pośpiech w takim przypadku często nie jest najlepszym doradcą.
Z drugiej strony mam wrażenie, że ta presja jest mocno spotęgowana wewnętrznie- bo np. czy ktoś z nas patrząc na drugiego człowieka ocenia go przez pryzmat tego, czy ma partnera czy nie? Albo czy uważa go za ułomnego jeśli nie ma partnera? No chyba nie... (Na pewno ja tak nie oceniam innych). A jednak w moim przypadku- tak, jak pisałem- czułem się wręcz ułomny bez dziewczyny.
A co do dystansowania się do przyjaciół gdy ma się partnera- według mnie to calkiem naturalne, że ma się mniej czasu dla przyjaciół, gdy się wchodzi w związek- wtedy partner wchodzi na pierwsze miejsce. Ale jeśli jeśli jest wola z obu stron, to można się tu jakoś dogadać. Natomiast jeśli ktoś zrywa kompletnie kontakt po tym jak znalazł parntera, to trzeba się zastanowić, czy rzeczywiście to był nasz przyjaciel