08 Gru 2020, Wto 22:57, PID: 833176
(08 Gru 2020, Wto 19:30)Zasió napisał(a):(08 Gru 2020, Wto 18:35)Ciasteczko napisał(a): Nie po to ci ludzie prowokują grupowo, żeby potem po ryju od jakiegoś rambo-fobika dostaćChe che, no wlaśnie.
Pooć najlepsza i najrozsądniejsza strategia to szybkie bieganie i absolutnie nie rozpoczynanie walki jako pierwszy. Życie to nie film a zwykle ten, kto się broni, z samego faktu, ze się broni, a nie jest napastnikiem, nie ma umiejętności ani fizycznych, ani psychicznych, by skutecznie spuścić komuś wp...l.
Ja wiem, każdy fobik by tak kiedyś chciał, a ucieczka tylko obniża i tak niską samoocenę, pytanie tylko, czy walczymy godność osobistą,czy o brak uszczerbku na zdrowi po tym jak sebix prz....i nam butelką.
Ja z chłopakiem zostałam rok temu w sylwestra pobita przez 8 osobową grupę. Mnie lały dziewczyny, a mojego chłopaka faceci tamtych patusek. I powiem tyle, ja sobie z tymi dziewczynami poradziłam, bo raz, że wszyscy byliśmy pijani, a dwa, że to nie były jakieś recydywki ale zwykłe, niezrównoważone tępe juleczki, które chyba za wiele w życiu to się nie biły, bo jedyne co potrafiły to drapać, gryźć. Gorzej miał mój facet, bo na niego rzuciło się 3 agresywnych kolesi, a tutaj już sprawa przedstawia się inaczej, bo "przeciętnej" babie potrafi czasem coś odwalić np. po alko, a u facetów to z reguły ci co się rzucają jak pierwsi, już wcześniej w życiu się bili więc jakieś doświadczenie mają. Mój chłopak nie mógł uciec, zasłaniał rękoma głowę, bo te cwele kopali go po całym ciele. Po całej tej sytuacji chłopak ma problem z rozmawianiem o tym, nawet teraz, a rok minął, ma wrażenie, że "dał d*py" bo zamiast się z tymi typami bić, to pozwolił się lać.
Generalnie tu jest taki problem, który ja rozumiem i myślę, że wiele osób tak ma. W mediach często przedstawiany jest obraz twardziela, który nigdy nie ucieka, który bije się nawet z 10 przeciwnikami i nie pęka, a postacie, które uciekają bardzo często np. w filmach są specjalnie umniejszane, że niby tchórz, że ciota itp., nikt się nie chce z nimi utożsamiać. Taki pierwszy przykład z brzegu, weźmy "Grę o tron" i postać Aryi i Sansy. Wszyscy kochali Aryję mimo, że ta postać jest kompletnie nierealistyczna, 10 letnia dziewczynka, która bez mrugnięcia okiem rzuca się na wyszkolonych zabójców/ rycerzy....Sansy nikt nie lubił, krytykowano te postać za bierność, tchórzostwo i "księżniczkowanie", mimo, że postać jest bardziej realistycznie napisana i zachowuje się tak, jak zachowałoby się większość ludzi w sytuacjach przemocy.
Do tego dochodzi jeszcze w kulturze archetyp maczo, twardziela, silnego faceta, który niczego się nie boi, umie się bić itp.
Ja się serio nie dziwię, że ludzie, a zwłaszcza panowie mogą mieć kompleksy na punkcie tego, że w sytuacji konfrontacji uciekli.
Ja sama mam taki kompleks. Jak byłam młodsza to mnie prześladowano w szkole, potem zaczęłam się z tymi ludźmi bić i postanowiłam sobie, że nikt mnie nigdy nie skrzywdzi. Tyle, że postanowienia swoje, a życie swoje. Byłam potem i tak krzywdzona i to wielokrotnie i z różnych powodów (np. okoliczności), nie mogłam sobie pozwolić na odwet.
W takich sytuacjach mi zawsze pomaga spojrzenie na sprawę obiektywnie. Czy ludzie, którzy nas atakują to naprawdę takie badassy, twardziele, a my to tchórze i mięczaki? No raczej nie... W większości takich sytuacji, napastnicy:
-działają w grupie. I tu już pierwszy punkt, żeby kimś takim gardzić, bo samemu łeb by zwiesił i nic nie zrobił, rzuca się w grupie ze strachu, że sam by nie dał rady
-napakowane byczki, które mimo to rzucają się do cherlaków, kobiet, nastolatków, czasem dzieci. To chyba mówi samo za siebie, skoro byczek na sterydach zamiast wybrać sobie podobnego przeciwnika, albo chociaż normalnego, rosłego faceta, rzuca się na przeciwników nieproporcjonalnie słabszych fizycznie.
-mają broń- co to za sztuka bić się z kimś, mając w zanadrzu nóż?
Większość przeciwników to totalne dno, każdy dałby im rade w walce 1:1, tyle, że do takiej nie dochodzi, bo te osoby sprytnie kombinują, żeby mieć coś w zanadrzu, co pomoże im wygrać (właśnie broń, kolegów, albo znacznie słabszego przeciwnika).
Mój facet np. jest.... duży xd W dodatku pracuje fizycznie, ma łapy napakowane i ten gościu co się na niego z kolegami rzucił, nie miałby tak łatwo, gdyby walka była bardziej wyrównana, a mój facet miał jakiekolwiek, chociaż minimalne doświadczenie w bójkach. Przecież on by go zabił, szufelką by typa zbierali chyba. Tyle, że wiadomo, do takiej sytuacji nie dojdzie, bo patologia się zabezpiecza, a jak już udaje się spuścić łomot takim szczurom, to najczęściej sami idą płakać na policję, albo zbierają jeszcze większą ekipę, żeby naj*bać jednemu xddd. To są śmiecie nie warte splunięcia i nie warto sobie samooceny psuć przez taki odpad. Ja mam 160 cm, ważę 50 kg i też mogę "pobić" nawet mistrza świata mma, starczy, że skołuję odpowiednią ekipę patusów, zaatakuje z zaskoczenia i parę razy pokopie z ziomkami typa, żeby potem się chwalić w patodzielni jakim to twardzielem nie jestem xd