16 Maj 2021, Nie 19:27, PID: 842639
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Maj 2021, Nie 19:47 przez Danna.)
@Ciasteczko, najgorzej wspominam pracę na recepcji w przychodni, bo moje koleżanki współpracowniczki były niezbyt miłe i pomocne. System rejestracji był niedopracowany, trzeba było zapamiętać godziny i dni pracy kilku różnych lekarzy oraz różne inne ważne szczegóły, które były zapisane na kartkach i poprzyklejane w różnych dziwnych miejscach. Było to trudne do zapamiętania, a moje koleżanki były bardzo zniecierpliwione, że nie potrafię szybko pracować po 2 tygodniach od rozpoczęcia pracy. Jedna z dziewczyn doniosła na mnie do szefowej, że coś zrobiłam źle (nawet nie miałam pojęcia, że zrobiłam to źle). Jednego dnia w trakcie pracy poszłam do WC i ryczałam przez pół godziny. Nie wytrzymałam tam długo.
Źle zniosłam również sprzątania w markecie, ponieważ widziały mnie znajome osoby i dziwiły się, "co taka młoda, ładna dziewczyna robi w takiej robocie". Dodatkowo musiałam sprzątać obrzydliwe, zasyfione kible. Obrzydzało mnie też to, że podczas sprzątania męskiego WC, mężczyźni wchodzili i na luzaku w mojej obecności sikali do bidetu. Czułam się w tej robocie upokorzona. Bardzo szybko z niej zrezygnowałam. Ze względu na to doświadczenie, mam opory przed pracą przy sprzątaniu. Jeszcze sprzątałam kiedyś na wolontariacie za granicą pokoje gościnne i tam też znajdowałam różne obrzydliwe niespodzianki.
Nienawidzę też obecnej pracy ze względu na rozmowy z ludźmi, którzy obarczają mnie winą za procedury, które wymyślił ktoś inny. Źle znoszę też bardzo szybkie tempo pracy i konieczność wykonywania kilku zadań na raz. Zadania są najczęściej nieszablonowe. Uważam, że obecna praca jest niedoceniana, wszyscy moi koledzy tak uważają. Podobno na monitoringach niektórzy "z góry" przyznają, że faktycznie mamy bardzo dużo zadań do zrobienia.
Z tego co wiem, osoby tam pracujące albo celują w awans i zmianę działu, albo wyrobiły w sobie wy+ przy jednoczesnym przyznawaniu się do zmęczenia psychicznego. Wiele osób bierze co jakiś czas L4. Wiem też, że niektórzy radzą sobie pijąc alkohol.
Najlepiej czułam się w pracy jako dyspozytor taxi. Siedzialam sama w małym pokoju, odbierałam telefony i przekazywałam połączenia taksówkarzom za pomocą systemu. Niestety praca w nocy, w niedziele i święta, na czarno i za żałosną stawkę.
Mój mąż wie, że mam takie problemy, ale nie do końca pomaga mi w znalezieniu jakiegoś rozwiązania. Przez pewien czas, gdy nie pracowałam, przymykał na to oko. Są takie okresy (np teraz), że wymaga ode mnie znalezienia pracy i wzbudza poczucie winy przy jednoczesnym braku realnej pomocy. Wie, że nie chce pójść do pracy z ludźmi, ale nie zaproponuje mi, abyśmy wspólnie pomyśleli, co mogłabym robić i np nie zaoferuje, że poprzeglądamy oferty pracy. Tak naprawdę jestem z tym problemem sama.
Źle zniosłam również sprzątania w markecie, ponieważ widziały mnie znajome osoby i dziwiły się, "co taka młoda, ładna dziewczyna robi w takiej robocie". Dodatkowo musiałam sprzątać obrzydliwe, zasyfione kible. Obrzydzało mnie też to, że podczas sprzątania męskiego WC, mężczyźni wchodzili i na luzaku w mojej obecności sikali do bidetu. Czułam się w tej robocie upokorzona. Bardzo szybko z niej zrezygnowałam. Ze względu na to doświadczenie, mam opory przed pracą przy sprzątaniu. Jeszcze sprzątałam kiedyś na wolontariacie za granicą pokoje gościnne i tam też znajdowałam różne obrzydliwe niespodzianki.
Nienawidzę też obecnej pracy ze względu na rozmowy z ludźmi, którzy obarczają mnie winą za procedury, które wymyślił ktoś inny. Źle znoszę też bardzo szybkie tempo pracy i konieczność wykonywania kilku zadań na raz. Zadania są najczęściej nieszablonowe. Uważam, że obecna praca jest niedoceniana, wszyscy moi koledzy tak uważają. Podobno na monitoringach niektórzy "z góry" przyznają, że faktycznie mamy bardzo dużo zadań do zrobienia.
Z tego co wiem, osoby tam pracujące albo celują w awans i zmianę działu, albo wyrobiły w sobie wy+ przy jednoczesnym przyznawaniu się do zmęczenia psychicznego. Wiele osób bierze co jakiś czas L4. Wiem też, że niektórzy radzą sobie pijąc alkohol.
Najlepiej czułam się w pracy jako dyspozytor taxi. Siedzialam sama w małym pokoju, odbierałam telefony i przekazywałam połączenia taksówkarzom za pomocą systemu. Niestety praca w nocy, w niedziele i święta, na czarno i za żałosną stawkę.
Mój mąż wie, że mam takie problemy, ale nie do końca pomaga mi w znalezieniu jakiegoś rozwiązania. Przez pewien czas, gdy nie pracowałam, przymykał na to oko. Są takie okresy (np teraz), że wymaga ode mnie znalezienia pracy i wzbudza poczucie winy przy jednoczesnym braku realnej pomocy. Wie, że nie chce pójść do pracy z ludźmi, ale nie zaproponuje mi, abyśmy wspólnie pomyśleli, co mogłabym robić i np nie zaoferuje, że poprzeglądamy oferty pracy. Tak naprawdę jestem z tym problemem sama.