22 Lis 2020, Nie 12:08, PID: 832394
Przeraża mnie wizja bezrobocia. Miałam w swoim życiu niechlubny kilkumiesięczny okres, kiedy nie studiowałam i nie pracowałam. Uczyłam się wtedy tylko do dodatkowej matury. Czuję ciarki wstydu i nienawiść do siebie na samo wspomnienie tego czasu. Czemu nie poszłam do pracy? Przez fobię, oczywiście.
Nawet w wakacje po osiągnięciu pełnoletności czułam się okropnie, że nie pracuję. W końcu farmakoterapia ustabilizowała mnie na tyle, że znalazłam sobie banalne, głupie i bezsensowne zajęcie - ale coś tam zarobiłam + w końcu miałam pracę. Źle ją wspominam, ale dala mi poczucie sprawczości.
Mniej więcej od połowy studiów miałam ataki paniki na myśl, że skończę edukację i nikt mnie nigdzie nie zatrudni. Miałam w pamięci czas wspomniany na początku posta i okazało się to wystarczającą motywacją, żeby jak najszybciej znaleźć staż, praktyki, cokolwiek.
Teraz dodatkowo dochodzi bardzo poważna "motywacja" - muszę zarobić "na życie" (wszelkie opłaty, jedzenie i inne wydatki) i nie chcę, żeby ktokolwiek mi w tym pomagał (chyba, że by mi brakło na rachunek za coś ważnego). Chcę utrzymać całkowitą niezależność finansową.
Nawet w wakacje po osiągnięciu pełnoletności czułam się okropnie, że nie pracuję. W końcu farmakoterapia ustabilizowała mnie na tyle, że znalazłam sobie banalne, głupie i bezsensowne zajęcie - ale coś tam zarobiłam + w końcu miałam pracę. Źle ją wspominam, ale dala mi poczucie sprawczości.
Mniej więcej od połowy studiów miałam ataki paniki na myśl, że skończę edukację i nikt mnie nigdzie nie zatrudni. Miałam w pamięci czas wspomniany na początku posta i okazało się to wystarczającą motywacją, żeby jak najszybciej znaleźć staż, praktyki, cokolwiek.
Teraz dodatkowo dochodzi bardzo poważna "motywacja" - muszę zarobić "na życie" (wszelkie opłaty, jedzenie i inne wydatki) i nie chcę, żeby ktokolwiek mi w tym pomagał (chyba, że by mi brakło na rachunek za coś ważnego). Chcę utrzymać całkowitą niezależność finansową.