24 Lis 2020, Wto 20:20, PID: 832566
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Lis 2020, Wto 20:25 przez kartofel.)
(03 Lis 2020, Wto 15:29)kyo napisał(a): Nie widziałam takiego szczegółowego wątku, więc postanowiłam go założyć. Może niektórym przyda się on zrozumieć co jest powodem ich problemów z aa - przy odpowiedzi na parę pytań.Cytuję, żeby nie pomieszać numerków.
1.Kiedy zaczął się problem?
2.Dlaczego akurat autoagresja jest tym, po co sięgamy, by sobie ulżyć?
3.Co jest najczęstszym powodem?
4.Jak inni reagują na wasze blizny?
5.(!) Co sprawiło, że wygraliście z autoagresją?
1. Bardzo wcześnie. Miałam około 9 lat. Powodem były bardzo poważne problemy małżeńskie rodziców i znęcanie się psychiczne ojca nade mną i matką.
2. Ponieważ nauczono mnie, że jestem gó...(ciekawe czy te dwie literki też się złapią na cenzurę), które zasługuje na pogardę. To była oczywista dla mnie forma rozładowania nienawiści do siebie i innych. Jestem perfekcyjną ofiarą i źli ludzie to wyczuwają, wyżywając się na mnie. Nie znałam nikogo słabszego od siebie, więc również musiałam wyładowywać się na sobie. Czasem również zadanie sobie bólu fizycznego chwilowo trochę łagodziło cierpienie psychiczne. Zdarzało się, że było "mniejszym złem", kiedy miałam nieodpartą potrzebę (wiadomo, o co chodzi).
3. Ojciec. Alkoholizm w domu. Prześladowanie w szkole. Nieudane zakochanie. Kolejność nieprzypadkowa.
Teraz już prawie się nie okaleczam, ale miewam takie ciągoty. Zapalnikiem jest ogólne poczucie bezradności, nienawiści do siebie i chęć ukarania się za coś.
4. Nie mam blizn w widocznych miejscach. Moje okaleczenia to była szeroka gama zachowań, nie tylko cięcie. Nie wszystkie zostawiały rzucające się w oczy ślady.
Mam trochę blizn w rzadziej eksponowanych miejscach. Miałam na tyle oleju w głowie, że atakowałam miejsca, gdzie mogą się pojawić rozstępy. Całkiem szczerze - nie umiem powiedzieć, które z tych śladów to naprawdę rozstępy, a które to blizny stworzone własnoręcznie. Mam jakieś trzy wyróżniające się sznyty na udzie. Narzeczony bez problemu łyknął historię, że to przez kota. W sumie są tak paskudne i poszarpane, że prawie sama sobie wnówiłam, że to kot. Ach, no i brzydka blizna przy kostce. Bardzo świeża, bo ma trochę ponad rok. Trochę mnie poniosło i miałam problemy z chodzeniem (zwłaszcza w butach roboczych... Brawo, Kartoflu). Tutaj wymyśliłam wypadek przy goleniu. Też przeszło bez dodatkowych pytań. Od tego czasu nie robiłam sobie kuku.
Na przedramieniu dziabnęłam się raz i pytali o to w szkole. Oczywiście wina kota . O dziwo nie mam po tym śladu.
5. Raczej jestem na odwyku niż na podium dla wygranych. Powstrzymały mnie chyba głównie związki. Nie jest fajnie się tłumaczyć, skąd się biorą różne dziwne ślady, no i nie wszystko można zwalać na kota albo wypadki w domu (wytłumaczenia tajemniczych siniaków).