16 Sie 2020, Nie 13:43, PID: 826174
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Sie 2020, Nie 14:04 przez an92.)
(16 Sie 2020, Nie 0:05)Chrom napisał(a): A ta kierowniczka jest bezpośrednio wyżej? Poza tym nie możesz być "sierotą" skoro żyłaś sobie za granicą
Jest bezpośrednio wyżej. A co do tego bycia za granicą, to szczerze mówiąc ja mam takie poczucie, że w normalnej sytuacji bym tego nie ogarnęła, to się stało jakby na fali tego zranienia przez tą zdradę, że nie byłam wtedy sobą i w jakimś dziwnym stanie umysłu funkcjonowałam. Co się zresztą potwierdziło po powrocie, gdzie znowu ta sama kicha
A to przed koronawirusem miałeś fajniejszą pracę? w której lepiej się czułeś?
(16 Sie 2020, Nie 0:55)U5iebie napisał(a): Autorce poleciłbym mniej przejmować się pierdołami, i pogodzić z faktem że na początku póki nie nabierze wprawy i nie pozna tamtejszych zwyczajów, będzie w tej pracy właśnie taką nieporadną łamagą i może być tak odbierana, ale to że jest tak teraz, nie znaczy, że będzie tak zawsze. Rób swoje, po prostu i miej wy+, ludzie będą Cię różnie odbierać, dla jednych będziesz niedorozwiniętym dzieciaczkiem, a inni będą widzieć w Tobie niczym nie wyróżniającą się babkę, znajdą się też tacy, którzy stwierdzą, że sobie świetnie radzisz.
Przesłanie słuszne tylko ciężkie dla mnie do zaimplementowania.
I jakby ciekawe jest to, że ja nie mam poczucia bycia łamagą w pracy samej w sobie. Akurat czynności pracowe są podobne do tych z poprzedniej pracy i mam wrażenie, że załapałam w miarę sprawnie.
To poczucie bycia łamaga dotyczy się sensu stricte funkcjonowania społecznego tam. Że jestem na boku, że zagaduje ale jakby nikt na to nie odpowiada, że nie wiem przez to często jak się zachować i co ze sobą zrobić na przerwie, jak jest przestój w pracy etc.
O ile wcześniej było tak cały czas i jakoś to było, to teraz mając wspomnienie po tym, że tam w Anglii było zupełnie inaczej (a co za tym idzie da się inaczej, nawet w moim przypadku) miałam jakieś chyba inne oczekiwania i to zderzenie z rzeczywistością bardzo mnie dobiło i poprostu boje się, że nie dam rady znowu funkcjonować w roli takiej sieroty i zaś coś głupiego zrobie, poddam się, etc.
Dlatego też napisałam żeby to jakoś wyrzucić ze łba niech się tam nie chowa i nie rośnie.
Piszesz o tym, żeby się nie przejmować. Chętnie, poproszę. Tylko przydałaby mi się rada jak to zrobić?
Jestem jedyną osobą do której przełożona się tak zwraca. Jestem też jedyną nową osobą. Nie wiem, może robi tak do każdego nowego, Ale tak czy siak dla mnie to potwierdzenie mojej najgorszej obawy czyli tego, że widać że jestem dziwna i zwyczajnie mi z tym ciężko. Ogólnie uważam, że jest spoko babką i tym bardziej mi szkoda, że mnie tak odebrała. Ja nie uważam, że to było jakieś obraźliwe, że chciała mi dopiec czy coś, tylko że było dla mnie zwyczajnie przykre.
(16 Sie 2020, Nie 0:12)L1sek napisał(a): Przełożona zachowała się bardzo chamsko wobec Ciebie, zapewne niewiele Twoje zachowanie (po prostu brak usłyszanej informacji) ma wspólnego z tym epitetem jakim Cię określiła. Możliwe też, że powinna Cię przeprosić za to że nie dopilnowała tego, że informacja dotrze do wszystkich, a zamiast przyznania się do niedopilnowania swoich obowiązków, wolała Ciebie jeszcze obrazić i to tak bezpośrednio. Bardzo niefajnie postąpiła i to zapewne nie Twoja wina, że ta informacja do Ciebie nie dotarła. Szczególnie, że jesteś nową pracownicą, a kierowniczka pewnie błędnie założyła, że ta informacja się po prostu "rozniesie". Wg. sytuacji, którą opisałaś to raczej nie możesz mieć sobie nic do zarzucenia, a ten epitet wynikał po prostu z chamstwa i arogancji kierowniczki, a sytuacja z informacją, która do Ciebie nie dotarła to zapewne z zaniedbania jej lub osoby, który była odpowiedzialna za poinformowanie o tym.
No właśnie koło każdego stanowiska jest telefon. Więc mogła zadzwonić. Zwłaszcza, że widziałam jak dzwoniła do osoby obok mnie, mogła też poprosić o przekazanie informacji. Ja mam duży problem z określeniem gdzie jest moja 'wina' a gdzie może jednak nie.
Choć tak myślę, że ona pewnie założyła że jestem na tyle obeznana z ludźmi że sama zapytam lub sami mi powiedzą że trzeba iść.
A że nie bardzo udało mi sie jakąś nic sympatii z tymi osobami zaprzęgnąć no to mają mnie gdzieś, wiadomo.
Ech.