23 Paź 2020, Pią 10:14, PID: 830667
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Paź 2020, Pią 10:22 przez gosc123.)
To ja- kończąc już powoli swoje wywody i jednocześnie mając nadzieję, że jednak mimo wszystko wszyscy tutaj zgadzamy się co do pewnych kwestii, czyli:
- nie należy przyjmować teorii wewnętrznego dziecka bezkrytycznie
- w żadnym razie nie należy brać jej dosłownie
- nie należy bezpodstawnie podawać rodziców do sądu
- pomimo tego wszystkego terapia ta może być pomocna, szczególnie jeśli się w to głęboko wierzy
(btw- myślę, że punkty te można zastosować do dowolnej terapii, czy nurtu);
Muszę jednocześnie odnieść się jeszcze do jednej kwestii:
@BlankAvatar napisał: "podejście było wykorzystywane do tworzenia mało konstruktywnego kultu ofiary (na zasadzie, że gdyby nie traumatyczne dzieciństwo [a traumatyczne miałoby być niemal każde dzieciństwo, bo nie chodzi tu o ekstremalne traumy], to każdy byłyby szczęśliwy i wszystko wina rodziców"
Chciałbym zaznaczyć, że zarówno Miller, jak i Bradshaw wielokrotnie podkreślali, że nie należy obwiniać rodziców, nie o to w tym wszystkim chodzi. Co więcej- obwinianie to jeden z elementów toksyczności. Tak, jak napisał Enigma, autorzy zdawali sobie sprawę, że rodzice często sami byli ofiarami złego wychowania i należy im współczuć, a toksyczne schematy przechodzą z pokolenia na pokolenie. I nie można obwiniać autorów, że niektórzy zrozumieli to w opaczny sposób.
To, o co chodzi- to prawo "dziecka" do żałoby po utraconym dzieciństwie- czyli do smutku, żalu, ale także i gniewu na opiekunów, że do tego dopuścili (gniewu wyrażanego w "bezpieczny", niebezpośredni sposób- np. poprzez pisanie listów, które nie zostają wysłane, itp.). To trochę tak, jak w przypadku straty bliskiej osoby- jeśli nie odbędzie się odpowiedniej żałoby, to będzie to w późniejszym życiu powracać.
A co do tego: [size=small] [/size]"Miller to nawet wierzyła, że holocaust jest skutkiem traum jakie niemieckie społeczeństwo doświadczało dorastając]" to nie jestem pewien, czy jakiejś prawdy w tym nie ma... Ale nie wchodźmy może w ten temat
PS1. Nie miałem pojęcia, że teraz cytowanie Freuda, czy Junga to już teraz gruby obciach Będę miał to na uwadze
PS2. Z tym wyparciem- nie chce mi się doszukiwać w internecie w naukowych publikacjach czy to prawda, czy nie, ale coś mi się do końca nie chce wierzyć, że to absolutna bujda. Gdyby tak było, to pojęcie to nie funkcjonowałoby chyba powszechnie w psychologii
PS3 Blank- mądry z Ciebie chłopak, ale mam wrażenie, że trochę jesteś za bardzo przywiązany do sztywnych norm teoretycznych i jakichś swoich przekonań. Myślę, że w życiu warto czasem popuścić i dać się trochę ponieść- nawet jeśli coś jest nie do końca naukowo przebadane To taka moje obserwacja i mam nadzieję, że mi wybaczysz tę dygresję
PS4. Pani z kanału "Planeta Serca"- zakochałem się Aż żałuję, że w przeszłości nie miałem takich terapeutek, człowiek by się może bardziej starał
- nie należy przyjmować teorii wewnętrznego dziecka bezkrytycznie
- w żadnym razie nie należy brać jej dosłownie
- nie należy bezpodstawnie podawać rodziców do sądu
- pomimo tego wszystkego terapia ta może być pomocna, szczególnie jeśli się w to głęboko wierzy
(btw- myślę, że punkty te można zastosować do dowolnej terapii, czy nurtu);
Muszę jednocześnie odnieść się jeszcze do jednej kwestii:
@BlankAvatar napisał: "podejście było wykorzystywane do tworzenia mało konstruktywnego kultu ofiary (na zasadzie, że gdyby nie traumatyczne dzieciństwo [a traumatyczne miałoby być niemal każde dzieciństwo, bo nie chodzi tu o ekstremalne traumy], to każdy byłyby szczęśliwy i wszystko wina rodziców"
Chciałbym zaznaczyć, że zarówno Miller, jak i Bradshaw wielokrotnie podkreślali, że nie należy obwiniać rodziców, nie o to w tym wszystkim chodzi. Co więcej- obwinianie to jeden z elementów toksyczności. Tak, jak napisał Enigma, autorzy zdawali sobie sprawę, że rodzice często sami byli ofiarami złego wychowania i należy im współczuć, a toksyczne schematy przechodzą z pokolenia na pokolenie. I nie można obwiniać autorów, że niektórzy zrozumieli to w opaczny sposób.
To, o co chodzi- to prawo "dziecka" do żałoby po utraconym dzieciństwie- czyli do smutku, żalu, ale także i gniewu na opiekunów, że do tego dopuścili (gniewu wyrażanego w "bezpieczny", niebezpośredni sposób- np. poprzez pisanie listów, które nie zostają wysłane, itp.). To trochę tak, jak w przypadku straty bliskiej osoby- jeśli nie odbędzie się odpowiedniej żałoby, to będzie to w późniejszym życiu powracać.
A co do tego: [size=small] [/size]"Miller to nawet wierzyła, że holocaust jest skutkiem traum jakie niemieckie społeczeństwo doświadczało dorastając]" to nie jestem pewien, czy jakiejś prawdy w tym nie ma... Ale nie wchodźmy może w ten temat
PS1. Nie miałem pojęcia, że teraz cytowanie Freuda, czy Junga to już teraz gruby obciach Będę miał to na uwadze
PS2. Z tym wyparciem- nie chce mi się doszukiwać w internecie w naukowych publikacjach czy to prawda, czy nie, ale coś mi się do końca nie chce wierzyć, że to absolutna bujda. Gdyby tak było, to pojęcie to nie funkcjonowałoby chyba powszechnie w psychologii
PS3 Blank- mądry z Ciebie chłopak, ale mam wrażenie, że trochę jesteś za bardzo przywiązany do sztywnych norm teoretycznych i jakichś swoich przekonań. Myślę, że w życiu warto czasem popuścić i dać się trochę ponieść- nawet jeśli coś jest nie do końca naukowo przebadane To taka moje obserwacja i mam nadzieję, że mi wybaczysz tę dygresję
PS4. Pani z kanału "Planeta Serca"- zakochałem się Aż żałuję, że w przeszłości nie miałem takich terapeutek, człowiek by się może bardziej starał