09 Cze 2019, Nie 10:44, PID: 795114
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Cze 2019, Nie 10:48 przez Tomek_z_SUR.)
Ja mam takie obserwacje, że ludzie żyjący w związkach małżeńskich widzą jakąś dziejową niesprawiedliwość w możliwości bycia wolnym niezależnie czy samemu czy z kimś. Domagają się stawiania sobie pomników ku czci swojego poświęcenia dla rodziny a najbardziej dzieci. W ich oczach ludzie wiecznie wolni są niepełnowartościowi zwłaszcza społecznie. Ale to moim zdaniem wynika z pewnego mechanizmu: Otóż miłość jest nieobiektywna - czujemy ją wobec wyimaginowanego idealnego modelu osoby, który tworzymy sobie w głowie. Jeśli rzeczywistość daleko odbiega od tego ideału, wtedy czar pryska i zostaje układ partnerski z dożywotnią umową na wyłączność. To wcale nie jest złe, bo pozwala łatwiej żyć na tym świecie, ale ludzie nie doceniają tego co mają i pojawia się frustracja. A tą najłatwiej wyładować na tych lekkoduchach, hulakach i rozpustnikach w ich mniemaniu, zdających się mieć ciągle perspektywy i możliwości.
Osobiście uważam wolne związki za szczere i prawdziwe, bo jest w nich spoiwo, które widać.
Osobiście uważam wolne związki za szczere i prawdziwe, bo jest w nich spoiwo, które widać.