26 Kwi 2019, Pią 1:30, PID: 790135
loszki to ku*wy
A tak na poważnie - mam podobnie, praktycznie za każdym razem gdy dołączam do jakiejś nowej grupki osób (np. nowe studia czy miejsce pracy), mój mózg natychmiast wybiera jakąś jedną osobę, w której będę zauroczony. I ja to wiem w sekundzie kiedy tylko taką osobę zobaczę, potem nie jestem w stanie tego zmienić (przynajmniej dopóki mój mózg nie znajdzie nowego obiektu fascynacji).
Myślę że to faktycznie jakieś uzależnienie, jakaś niespełniona potrzeba bliskości czy coś w tym stylu. Pozostaje mieć nadzieję, że to się zmieni kiedy ta samotność troszkę ustąpi.
Domyślam się, że u każdego jest z tym inaczej ale mi to tak naprawdę jakoś specjalnie nie przeszkadza. Okej, przeszkadzało mi to bardzo w okresie nastoletniego buntu, kiedy to uważałem takowe zauroczenie za wielką miłość, która już nigdy w życiu mi się nie zdarzy, itp. A nawet jak się uda z taką osobą nawiązać jakiś większy kontakt i relację, to można poczuć się naprawdę fajnie.
Tu już troszkę pojadę osobiście, ale jeden z jedynych momentów w ostatnich latach, w którym czułem się tak naprawdę, szczerze szczęśliwy, to była właśnie interakcja z osobą, w której byłem tak zauroczony. To nawet nie było nic specjalnego, po prostu okazało się, że mamy podobne zainteresowania i ona opowiadała mi bardzo żywo o swojej pasji, a ja po prostu słuchałem i uśmiechałem się jak głupi, bo czułem się taki jakiś, cholera, szczęśliwy. Jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało, to jedno z moich ulubionych wspomnień.
Z drugiej strony, jeśli zauroczenie jest do osoby, której nie mamy szansy jakoś nawet specjalnie poznać, to może być to bardzo uciążliwe (chociaż te ograniczenia to często sami sobie ustalamy).
Tym gorzej jeśli jesteśmy w związku, a i tak zauroczamy (jest takie słowo?) się w innych osobach, tak z przyzwyczajenia. Nie wiem czy to by było możliwe, bo nigdy w związku nie byłem, ale w sumie ciekawi mnie, czy problem rozwiązałby się w momencie kiedy wchodzimy w związek. O czym ja w ogóle piszę, już nie pamiętam...
A tak, zauroczenia. No, ja to oceniam tak średnio. Yyy, przeczytałem jeszcze raz pierwszy post, bo już zapomniałem o co autor w ogóle pytał. Piszesz, że robisz zawsze pierwszy krok tylko po jakimś czasie kontakt się urywa albo coś takiego. To nie wiem, ale chyba problem w sumie nie jest w samym zauroczeniu się, a w tym, że te relacje nie utrzymują się na dłużej? Tutaj specjalnie nie potrafię pomóc z racji braku doświadczenia w temacie, co rodzi pytanie po kiego grzyba ja w ogóle się wypowiadam. Ale to może nad tymi relacjami trzeba pracować, a nie denerwować się nowymi zauroczeniami? Lepiej w końcu chyba mimo wszystko czuć czasem takie zauroczenie niż nie czuć nic, zawsze to szansa na to, że może tym razem się uda znaleźć kogoś naprawdę pasującego do Ciebie.
Yyy co jeszcze, raz jak jechałem autobusem to tyłem do mnie stała taka dziewczyna, myślę sobie ładna chyba, wysoka, zgrabna, włosy bardzo fajnie wyglądały, takie lekko kręcone, błyszczały w popołudniowym słońcu grzejącym wnętrze śmierdzącego autobusu, a potem się odwróciła i okazało się, że to facet.
A tak na poważnie - mam podobnie, praktycznie za każdym razem gdy dołączam do jakiejś nowej grupki osób (np. nowe studia czy miejsce pracy), mój mózg natychmiast wybiera jakąś jedną osobę, w której będę zauroczony. I ja to wiem w sekundzie kiedy tylko taką osobę zobaczę, potem nie jestem w stanie tego zmienić (przynajmniej dopóki mój mózg nie znajdzie nowego obiektu fascynacji).
Myślę że to faktycznie jakieś uzależnienie, jakaś niespełniona potrzeba bliskości czy coś w tym stylu. Pozostaje mieć nadzieję, że to się zmieni kiedy ta samotność troszkę ustąpi.
Domyślam się, że u każdego jest z tym inaczej ale mi to tak naprawdę jakoś specjalnie nie przeszkadza. Okej, przeszkadzało mi to bardzo w okresie nastoletniego buntu, kiedy to uważałem takowe zauroczenie za wielką miłość, która już nigdy w życiu mi się nie zdarzy, itp. A nawet jak się uda z taką osobą nawiązać jakiś większy kontakt i relację, to można poczuć się naprawdę fajnie.
Tu już troszkę pojadę osobiście, ale jeden z jedynych momentów w ostatnich latach, w którym czułem się tak naprawdę, szczerze szczęśliwy, to była właśnie interakcja z osobą, w której byłem tak zauroczony. To nawet nie było nic specjalnego, po prostu okazało się, że mamy podobne zainteresowania i ona opowiadała mi bardzo żywo o swojej pasji, a ja po prostu słuchałem i uśmiechałem się jak głupi, bo czułem się taki jakiś, cholera, szczęśliwy. Jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało, to jedno z moich ulubionych wspomnień.
Z drugiej strony, jeśli zauroczenie jest do osoby, której nie mamy szansy jakoś nawet specjalnie poznać, to może być to bardzo uciążliwe (chociaż te ograniczenia to często sami sobie ustalamy).
Tym gorzej jeśli jesteśmy w związku, a i tak zauroczamy (jest takie słowo?) się w innych osobach, tak z przyzwyczajenia. Nie wiem czy to by było możliwe, bo nigdy w związku nie byłem, ale w sumie ciekawi mnie, czy problem rozwiązałby się w momencie kiedy wchodzimy w związek. O czym ja w ogóle piszę, już nie pamiętam...
A tak, zauroczenia. No, ja to oceniam tak średnio. Yyy, przeczytałem jeszcze raz pierwszy post, bo już zapomniałem o co autor w ogóle pytał. Piszesz, że robisz zawsze pierwszy krok tylko po jakimś czasie kontakt się urywa albo coś takiego. To nie wiem, ale chyba problem w sumie nie jest w samym zauroczeniu się, a w tym, że te relacje nie utrzymują się na dłużej? Tutaj specjalnie nie potrafię pomóc z racji braku doświadczenia w temacie, co rodzi pytanie po kiego grzyba ja w ogóle się wypowiadam. Ale to może nad tymi relacjami trzeba pracować, a nie denerwować się nowymi zauroczeniami? Lepiej w końcu chyba mimo wszystko czuć czasem takie zauroczenie niż nie czuć nic, zawsze to szansa na to, że może tym razem się uda znaleźć kogoś naprawdę pasującego do Ciebie.
Yyy co jeszcze, raz jak jechałem autobusem to tyłem do mnie stała taka dziewczyna, myślę sobie ładna chyba, wysoka, zgrabna, włosy bardzo fajnie wyglądały, takie lekko kręcone, błyszczały w popołudniowym słońcu grzejącym wnętrze śmierdzącego autobusu, a potem się odwróciła i okazało się, że to facet.