19 Cze 2018, Wto 18:56, PID: 751516
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Cze 2018, Wto 19:15 przez Mar.)
Tylko Ty możesz postawić sobie swoje własne "minimum", ponieważ tylko Ty będziesz z nim żył. Nikt nie powinien decydować jak powinieneś żyć, ponieważ jest tyle rzeczy, kierunków, hobby, wszystkiego, że aż szkoda iść tym samym kierunkiem co każdy. To, że oni wybrali taki system życia, po kolei szkoła, praca, ślub, dzieci, emerytura, nie oznacza, że masz żyć jak każdy.
Ich władza, to tylko gadanie. Najpiękniejsze jest to, że zanim coś podpiszesz bez możliwości zerwania umowy, to tak naprawdę możesz wyjechać w KAŻDEJ CHWILI, prawnie nie masz żadnych zobowiązań.
ŻYJ I DAJ ŻYĆ INNYM, to jest dewiza, która rozwiązała większość moich problemów. Moja jakość życia zmieniła się diametralnie dzięki tylko temu zdaniu. Akceptacji siebie i swoich wybórów, oraz akceptacji życia innych ludzi.
Dam przykład mojej matki. Ona wręcz nienawidzi gdy jestem wesoła, robi wszystko by tak nie było, nie rozumie że mam prawo iść swoją drogą i nie akceptuje tego. Właśnie przez to stworzyła sobie 90% dram i problemów, które wywleka w domu. Tylko, że ja jej nic nie robię xD i w tym rzecz, to jest moje życie, ja nie wchodzę w jej, a ona nie powinna wchodzić w moje. W końcu co mnie to obchodzi, kiedy i ktoś sra, przecież to nie mnie dupsko będzie boleć XD
A tak na serio, matka stworzyła sobie problemy przez nieakceptowanie tego, że inni mogą żyć inaczej. Ja robiłam dramy i kłótnie, bo nie akceptowałam jej zachowań. Nikt z nas na tym dobrze nie wychodził.
Zrozumiałam jedno. Tak jak ja lubię być wesoła, tak ona lubi być smutna. Wyobraźcie sobie osobę, która chce wyjść z dziury. Podaję jej drabinę, ale to nie wszystko, pokazuję jej jak po niej wchodzić, jak trzymać się drabiny, nawet pomagam za jej zgodą to drabinę złapać. rozumiecie? Daję wędkę, ale nie rybę, ponieważ jeśli nie nauczy się wchodzić po drabinie i ja ją wniosę do góry, to tak naprawdę, będzie oczekiwać, że to ja będę ją nieść przez całą drogę. Świadomie powiedziała mi, że nie chce się zmienić, widać to było po jej zachowaniu. Jeśli ona tak zdecydowała, to nie mam obowiązku być smutna jak ona, czy też mieć o to pretensje. Akceptuję to co robi. Jeśli źle mi z nią, to się wyprowadzam, to jest wymaganie od siebie, nie od niej. Gdybym wymagała od innych, narzekałabym i kłóciła się z nią, lub była smutna i sfrustrowana, że jest inna i nie chce mnie zaakceptować, ale to jest jej wybór. Jak przeszkadza mi w samorozwoju, to po prostu zmieniam otoczenie
Wtedy oboje mamy spokój, ona może narzekać z bratem do woli, a ja będę zajmować się sobą. Oboje na tym wyjdziemy, oczywiście matka tego nie zrozumie, ponieważ nie akceptuje i wymaga ode mnie rzeczy, których nie powinna, ponieważ nie jestem jej własnością, ale wolnym, dorosłym człowiekiem. Dlatego ona będzie mieć problemy tam, gdzie ich nie ma. Jaka matka nie cieszy się, że dziecko wyfruwa z gniazda i rozwija to, co kocha/lubi? Każdy jest inny, więc każdy lubi coś innego. Prawnie od 18 roku życia, nie ma żadnej władzy narzucającej wolnej woli dziecka
Ich władza, to tylko gadanie. Najpiękniejsze jest to, że zanim coś podpiszesz bez możliwości zerwania umowy, to tak naprawdę możesz wyjechać w KAŻDEJ CHWILI, prawnie nie masz żadnych zobowiązań.
ŻYJ I DAJ ŻYĆ INNYM, to jest dewiza, która rozwiązała większość moich problemów. Moja jakość życia zmieniła się diametralnie dzięki tylko temu zdaniu. Akceptacji siebie i swoich wybórów, oraz akceptacji życia innych ludzi.
Dam przykład mojej matki. Ona wręcz nienawidzi gdy jestem wesoła, robi wszystko by tak nie było, nie rozumie że mam prawo iść swoją drogą i nie akceptuje tego. Właśnie przez to stworzyła sobie 90% dram i problemów, które wywleka w domu. Tylko, że ja jej nic nie robię xD i w tym rzecz, to jest moje życie, ja nie wchodzę w jej, a ona nie powinna wchodzić w moje. W końcu co mnie to obchodzi, kiedy i ktoś sra, przecież to nie mnie dupsko będzie boleć XD
A tak na serio, matka stworzyła sobie problemy przez nieakceptowanie tego, że inni mogą żyć inaczej. Ja robiłam dramy i kłótnie, bo nie akceptowałam jej zachowań. Nikt z nas na tym dobrze nie wychodził.
Zrozumiałam jedno. Tak jak ja lubię być wesoła, tak ona lubi być smutna. Wyobraźcie sobie osobę, która chce wyjść z dziury. Podaję jej drabinę, ale to nie wszystko, pokazuję jej jak po niej wchodzić, jak trzymać się drabiny, nawet pomagam za jej zgodą to drabinę złapać. rozumiecie? Daję wędkę, ale nie rybę, ponieważ jeśli nie nauczy się wchodzić po drabinie i ja ją wniosę do góry, to tak naprawdę, będzie oczekiwać, że to ja będę ją nieść przez całą drogę. Świadomie powiedziała mi, że nie chce się zmienić, widać to było po jej zachowaniu. Jeśli ona tak zdecydowała, to nie mam obowiązku być smutna jak ona, czy też mieć o to pretensje. Akceptuję to co robi. Jeśli źle mi z nią, to się wyprowadzam, to jest wymaganie od siebie, nie od niej. Gdybym wymagała od innych, narzekałabym i kłóciła się z nią, lub była smutna i sfrustrowana, że jest inna i nie chce mnie zaakceptować, ale to jest jej wybór. Jak przeszkadza mi w samorozwoju, to po prostu zmieniam otoczenie
Wtedy oboje mamy spokój, ona może narzekać z bratem do woli, a ja będę zajmować się sobą. Oboje na tym wyjdziemy, oczywiście matka tego nie zrozumie, ponieważ nie akceptuje i wymaga ode mnie rzeczy, których nie powinna, ponieważ nie jestem jej własnością, ale wolnym, dorosłym człowiekiem. Dlatego ona będzie mieć problemy tam, gdzie ich nie ma. Jaka matka nie cieszy się, że dziecko wyfruwa z gniazda i rozwija to, co kocha/lubi? Każdy jest inny, więc każdy lubi coś innego. Prawnie od 18 roku życia, nie ma żadnej władzy narzucającej wolnej woli dziecka