04 Cze 2009, Czw 14:49, PID: 154340
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Cze 2009, Czw 14:59 przez krys840.)
Istnieje takie zjawisko jak irradiacja, która polega na przekładaniu emocji na konkretne osoby i przedmioty. Jest formą personifikacji swoich problemów, a zatem przedmiotowym podejściem do spraw, w celu kultywowania tego, co budzi nasze skrajności.
Mniemając coś o kimś, przyglądamy się istocie naszego wyobrażenia, a to jest procesem naukowej weryfikacji i medytacji nad przedmiotem kultu, a zatem badań.
Może stać się tak, że z duchem Zeitgeit kultywujemy przedmioty, ponieważ nadając im zbyt dużą wartość pracy, poszukujemy własnej tożsamości. Taki jest fetyszyzm, który skłania nas do utożsamiania swojej wartości z przedmiotami symbolizującymi epokę. Zatracamy siebie, kiedy nie kultywujemy własnej odrębności, czyli jeśli nie manifestujemy swoich pragnień i twórczych zamierzeń. Utożsamiamy się z postacią naszych poświęceń na rzecz pozyskiwania - mających względną, bo sentymentalną wartość - przedmiotów. Stajemy się ckliwi i rozgoryczeni, kiedy nie potrafimy odzyskać sił, które pozwalały by nam na rzeczową ocenę wartości swoich inwencji i osiągnięcia pełni wiedzy, w zachwycie nad sprawczym dziełem.
Nie potrafiąc odnaleźć swoich korzeni odczuwamy lęk, który wyniszczając nas przez personifikację przedmiotowości życia, uniemożliwia nam sprawne oddzielenie emocji od podmiotowości życia i swoich inwencji twórczych. Nie mogąc planować i przewidywać swoich zamierzeń powodujemy rozłam i tragedie przez utracenie źródeł zagrożeń, nie umiejąc ich na bieżąco definiować.
Staroświeckie prądy myśli takie jak te, które piastuje kościół, są nośnikiem prawdy o cielesnej dyscyplinie, która rzutuje na naszą kondycję psycho - fizyczną i umiejętność wglądu na swoją działalność. Choć są to radykalne wymagania co do życia, to jednak jedynie one umożliwiają poprzez cnotliwe życie unikanie radykalnych i niekontrolowanych zjawisk natury sprawczej.
Takimi zjawiskami są nasze irracjonalności, izolacje i lęki, które wyniszczając nas zmuszają do weryfikacji wyobrażeń w celu formułowania zasadności swoich postaw. W celu dotarcia do żródeł niepowodzeń i nazwania ich, oraz zrozumienia siebie przez odzyskania tożsamości. Chcąc rozumieć prawa nas ograniczające, prokurujemy konfliktowe sytuacje, umartwiamy się, by z duchem determinizmu móc wyrokować choćby jedynie swój los.
Zawsze miałem silne poczucie lęku, które odsuwało mnie od swobodnego uczestniczenia w życiu społecznym, które ograniczało moją osobowość, aż do momentu, kiedy pobudki natury nostalgicznej wzięły górę. Były one spiętrzone formą pracy i znamieniem ducha epoki. Mając skłonności do afektywnych zachowań zacząłem poszukiwać ukojenia.
Wydaje mi się, że nasze lęki, będąc spiętrzone powodują nasze afektywne skłonności. Uzależnione to jest również od genezy naszego położenia, czyli od stopnia naszych obaw przed odrzuceniem i nędzą, albo demoralizacją.
EDYTOWANY KOSMETYCZNIE I W AFEKCIE, DZIĘKUJĘ!
Mniemając coś o kimś, przyglądamy się istocie naszego wyobrażenia, a to jest procesem naukowej weryfikacji i medytacji nad przedmiotem kultu, a zatem badań.
Może stać się tak, że z duchem Zeitgeit kultywujemy przedmioty, ponieważ nadając im zbyt dużą wartość pracy, poszukujemy własnej tożsamości. Taki jest fetyszyzm, który skłania nas do utożsamiania swojej wartości z przedmiotami symbolizującymi epokę. Zatracamy siebie, kiedy nie kultywujemy własnej odrębności, czyli jeśli nie manifestujemy swoich pragnień i twórczych zamierzeń. Utożsamiamy się z postacią naszych poświęceń na rzecz pozyskiwania - mających względną, bo sentymentalną wartość - przedmiotów. Stajemy się ckliwi i rozgoryczeni, kiedy nie potrafimy odzyskać sił, które pozwalały by nam na rzeczową ocenę wartości swoich inwencji i osiągnięcia pełni wiedzy, w zachwycie nad sprawczym dziełem.
Nie potrafiąc odnaleźć swoich korzeni odczuwamy lęk, który wyniszczając nas przez personifikację przedmiotowości życia, uniemożliwia nam sprawne oddzielenie emocji od podmiotowości życia i swoich inwencji twórczych. Nie mogąc planować i przewidywać swoich zamierzeń powodujemy rozłam i tragedie przez utracenie źródeł zagrożeń, nie umiejąc ich na bieżąco definiować.
Staroświeckie prądy myśli takie jak te, które piastuje kościół, są nośnikiem prawdy o cielesnej dyscyplinie, która rzutuje na naszą kondycję psycho - fizyczną i umiejętność wglądu na swoją działalność. Choć są to radykalne wymagania co do życia, to jednak jedynie one umożliwiają poprzez cnotliwe życie unikanie radykalnych i niekontrolowanych zjawisk natury sprawczej.
Takimi zjawiskami są nasze irracjonalności, izolacje i lęki, które wyniszczając nas zmuszają do weryfikacji wyobrażeń w celu formułowania zasadności swoich postaw. W celu dotarcia do żródeł niepowodzeń i nazwania ich, oraz zrozumienia siebie przez odzyskania tożsamości. Chcąc rozumieć prawa nas ograniczające, prokurujemy konfliktowe sytuacje, umartwiamy się, by z duchem determinizmu móc wyrokować choćby jedynie swój los.
Zawsze miałem silne poczucie lęku, które odsuwało mnie od swobodnego uczestniczenia w życiu społecznym, które ograniczało moją osobowość, aż do momentu, kiedy pobudki natury nostalgicznej wzięły górę. Były one spiętrzone formą pracy i znamieniem ducha epoki. Mając skłonności do afektywnych zachowań zacząłem poszukiwać ukojenia.
Wydaje mi się, że nasze lęki, będąc spiętrzone powodują nasze afektywne skłonności. Uzależnione to jest również od genezy naszego położenia, czyli od stopnia naszych obaw przed odrzuceniem i nędzą, albo demoralizacją.
EDYTOWANY KOSMETYCZNIE I W AFEKCIE, DZIĘKUJĘ!