07 Maj 2017, Nie 16:45, PID: 700628
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Maj 2017, Pon 7:33 przez EasyPeasy.)
(07 Maj 2017, Nie 12:17)Divine napisał(a): Popełniasz kardynalny błąd. Otóż uzależniasz swoje zachowanie, samopoczucie itp. od tego czy inni ludzie traktują Cię jak osobę równą sobie. Tymczasem byłoby dużo lepiej, gdybyś sam uważał siebie za równego wobec innych. Życie stałoby się wtedy znacznie łatwiejsze. Uzależniając się od walidacji ze strony otoczenia zatracasz własną podmiotowość i stajesz się zewnętrznie sterowaną marionetka.
Trochę się rozpiszę Niczego od nikogo nie uzależniam, ja cały czas uważam się za równego innym, ale nie mam ochoty rozmawiać na siłę z osobami, które nieuważają mnie za osobę równą im, za ciekawego rozmówcę, za osobę, którą chcą słuchać. Poza tym to nie fakt, że robią tak wprawia w zły nastrój, ale to, że najbliżsi wpoili sobie do głowy coś co jest nieprawdą, że uważają mnie za nieśmiałego, nie wartego uwagi rozmówcę. A takie usiłowanie utrzymania dobrego nastroju na siłę to dla mnie sztuczność. Nie podoba mi się taki stan rzeczy i oszukiwać siebie nie zamierzam.
Ponadto nie będę na siłę komuś lizał rowa, żeby z łaski swojej dał mi trochę atencji/okazał trochę zainteresowania. Jak próbuję się pośród takich osób dołączyć do rozmowy, to czasami zdarzy się kolejna perełka, patrzcie w końcu się odezwał, nawet jeśli mówię od jakiegoś czasu i się włączam do dyskusji, jak nie chcą żebym dołączył się do rozmowy, nie chcą ze mną rozmawiać, to nie zamierzam naciskać, i to bardzo łatwo zaobserwować w towarzystwie, czy inni uważają Cię za równego siebie, za interesującego rozmówcę, czy unikają kontaktu z Tobą i najlepiej żebyś się nie odzywał.
(07 Maj 2017, Nie 12:16)Zas napisał(a): "czasami wujek też potrafi opowiedzieć niestworzone historie"
a co do reszty, no to skoro jesteś normalny, masz kupę znajomych, którzy cię lubią, a przy tym wiesz, ze wuj ma po prostu o tobie takie zdanie, a poza tym jest starszy i wcale nie musisz z nim gadać, to nie rozumiem, w czym problem.
że się za tobą nie wstawił, a ciotka powinna powiedzieć "nie on, on tak tylko dzisiaj, ale ostatnio to wpadł do nas po jakiejś bibie z kumplami taki skacowany, że aż mi się go żal zrobiło"? No to już sam sobie odpowiedziałeś - skoro jesteś równy gość, musisz tylko zmienić swój obraz w oczach ciotki i wuja. może jakbyś z tym wieśniakiem pożartował, to byłby dobry pierwszy krok. rodzina widać zna cie z innej strony, myśli o tobie podobnie jak wieśniak, to go z błędu nie wyprowadzała, tylko próbowała łagodzić sytuację, żeby nie było przed wieśniakiem takiego wstydu za mruka, co siedzi i ogląda top gear.
tylko po co przejmować sie jednym wieśniakiem od tresury pitbula skoro, jak sam piszesz, masz dużę grono znajomych, odnajdujesz się w wielu środowiskach i znasz swoja wartość?
Nie powiedziałem, że mam kupę znajomych. Mam trzech przyjaciół z którymi widuję się regularnię z dwa/trzy razy w tygodniu, bo w tygodniu ja studiuję w Poznaniu, a jeden z nich czeka na kontrakt na NSR zaś na zawodowego, drugi studiuje w innym mieście, bo po 2 semestrze odpadł z Poznania, jest też dwójka kolejnych przyjaciół, z którymi mieszkam w akademiku, więc z nimi widuję się od pon-pt, a z jednym z tych współlokatorów czasami spotykamy się również w te 3 dni, w które spotyka się z tamtą dwójką. Bo ogólnie cała nasza piątka się zna, bo no byliśmy przyjaciółmi w liceum, i tak zostało. Są też dwie inne osoby również z liceum, którzy studiuję w Warszawie w WAT, więc widujemy ich dużo rzadziej. W tym roku jedziemy razem na taki organizowany wyjazd dla studentów do Chorwacji, ogólnie nasza czwórka widzi się bardzo cżęsto, jeździmy razem wszędzie, w tamtym roku zrobiliśmy spontaniczny wypad pociągiem do Trójmiasta, niespaliśmy przez noc i po 40h na nogach, wróciliśmy też pociągiem. Więc to ta moja "kupa znajomych", którzy mnie lubią, przy których jestem wygadany, przy których czasami jestem liderem czy tam w centrum zainteresowania, przy których nie czuję się tak jak wczoraj w tamtym towarzystwie zmiażdżony, niechciany, nierówny z nimi. Których poznałem sam i to tylko moja zasługa i których również lubię. Do tego dochodzi z 3-4 osoby z akademika, ale z nimi widuję się tylko sporadycznie na domówkach z tymi dwoma współlokatorami, więc główna paczka znajomych liczy 7 osób ze mną, przy czym regularnie to 4 osoby ze mną.
I co do tej osoby to nie nazwałbym go wieśniakiem, gość opowiadał o Wołyniu, że jego babcia i mama stamtąd pochodzili, i uratował ich Ukrainiec, który zamordował banderowca w ich obronie, o tym, że odcinał z drzewa wisielca, którego sam osobiście znałem, ogólnie wydawał się ogarnięty, więc wieśniakiem bym go nie nazwał. Po alko zaś mu trochę odbiło i zaczął cwaniakować/penerować, więc bardziej bym go nazwał penerem po alko niż wieśniakiem.
W czym problem, a no w tym problem, że nie lubię takich uwag, i takie uwagi szybko psują mi humor, i wolałbym, żeby jednak najbliżsi poznali prawdziwego mnie, a nie zaszufladkowali mnie do "nieśmiały/małomówny/gbur/niewarty uwagi, rozmowy". I jeśli chciałbym zmienić swój obraz, to nie tylko jest wuja, ciotka, dochodzi do tego kuzyn kilku z nim wspólnych znajomych, chociaż oni akurat tak jeszcze nie są zaślepieni swoimi uprzedzeniami jak osoby starsze z rodziny, co nie zmienia faktu, że jeśli wziąć pod uwagę torzystwo rodzinno-przyjacielskie z rodzinnej miejscowości, to w oczach wszystkich osób musiałbym zmienić swój obraz, co nie jest dla mnie łatwe, właściwie jest niemożliwe.
I co do samej reakcji, to może nie było to samą reakcją na tekst tej osoby, ale trochę później wuja powiedział do niego coś w stylu, że ja to gadam jak najęty, ale jak wracam z akademika do niego z wiadrem i marychą. I ogólnie szczerze mówiąc dostrzegam w Twojej odpowiedzi trochę ironii, takiego prześmiewczego tonu, może błędnie Twoją wypowiedź interpretuję i nie ma tam grama ironii/sarkazmu/złośliwości, ale mówię jak jest Max Kolonko z tej strony