25 Wrz 2020, Pią 11:40, PID: 828939
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Wrz 2020, Pią 11:45 przez Bobek90.)
No i mieli racje ludzie którzy pisali że uwaga z Tinderem, że można się zawieść. Tak, może nie byłem jakoś super przygotowany do zdjęcia które zrobiłem (nieogolony i włosy nieumyte od dwóch dni), byłem tak leniwy że nawet nie chciało mi się nawet słowa skrobnąć w opisie, ale 7 polubień od wczoraj jest deprymujące (mam premium).
Może to i dobrze taki liść rzeczywistości, prawie cały wzrost pewności z ostatnich miesięcy wiązał się z tego że się że zauważyłem jak dużo dziewczyn było zainteresowanych (wystarczyło że przestałem wlepiać wzroku w ziemie, przestałem udawać niezainteresowanego by ukryć zdenerwowanie, no i się ogoliłem pierwszy raz od dwóch lat i zacząłem trenować). Najwyraźniej chyba zaczęło mi się wydawać że jestem atrakcyjniejszy niż jestem w rzeczywistości.
Cztery z wyglądu mi się nawet podobają, ale i tak d*pa , zwlekam z daniem polubienia. Z jednej strony po prostu się boje, jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało, no bo jak zacząć i o czym niby można gadać, z drugiej i tak koniec końców nie jestem zainteresowany. Ciągle jestem zakochany w tamtej dziewczynie, Ona po kilku miesiącach i jednym związku dalej jest zainteresowana (właściwie to nawet była będąc w tym związku), co tylko utrudnia mi odkochanie, i znowu jak ją widzę to mam stany jakbym zaraz miał dostać ataku paniki. Czyli d*pa. No świetnie po prostu.
PS.
Chyba prawie wszystkie które mnie polubiły mają taki profil jak ja, czyli poza zdjęciem nic. Wyjątkiem jest jedna. Która opisuje się jako osoba biseksualna, panseksualna, kobieta queen, i (uwaga uwaga) feminazistka Kończy swój opis jakąś piosenka która zaczyna się słowami "moje ciało potrzebuje tuszu" (tłumaczenie własne). No zaraz padnę, perfekcyjna kandydatka na rozdziewiczenie starych prawiczków takich jak ja lol. Ta to na pewno nie będzie się bawiła w konwenanse "podobasz mi się, ale jestem kobietą, więc to ty musisz inicjować, nawet jak tak naprawdę to ja mam inicjatywę".
Może to i dobrze taki liść rzeczywistości, prawie cały wzrost pewności z ostatnich miesięcy wiązał się z tego że się że zauważyłem jak dużo dziewczyn było zainteresowanych (wystarczyło że przestałem wlepiać wzroku w ziemie, przestałem udawać niezainteresowanego by ukryć zdenerwowanie, no i się ogoliłem pierwszy raz od dwóch lat i zacząłem trenować). Najwyraźniej chyba zaczęło mi się wydawać że jestem atrakcyjniejszy niż jestem w rzeczywistości.
Cztery z wyglądu mi się nawet podobają, ale i tak d*pa , zwlekam z daniem polubienia. Z jednej strony po prostu się boje, jakkolwiek żałośnie by to nie brzmiało, no bo jak zacząć i o czym niby można gadać, z drugiej i tak koniec końców nie jestem zainteresowany. Ciągle jestem zakochany w tamtej dziewczynie, Ona po kilku miesiącach i jednym związku dalej jest zainteresowana (właściwie to nawet była będąc w tym związku), co tylko utrudnia mi odkochanie, i znowu jak ją widzę to mam stany jakbym zaraz miał dostać ataku paniki. Czyli d*pa. No świetnie po prostu.
PS.
Chyba prawie wszystkie które mnie polubiły mają taki profil jak ja, czyli poza zdjęciem nic. Wyjątkiem jest jedna. Która opisuje się jako osoba biseksualna, panseksualna, kobieta queen, i (uwaga uwaga) feminazistka Kończy swój opis jakąś piosenka która zaczyna się słowami "moje ciało potrzebuje tuszu" (tłumaczenie własne). No zaraz padnę, perfekcyjna kandydatka na rozdziewiczenie starych prawiczków takich jak ja lol. Ta to na pewno nie będzie się bawiła w konwenanse "podobasz mi się, ale jestem kobietą, więc to ty musisz inicjować, nawet jak tak naprawdę to ja mam inicjatywę".