26 Lut 2008, Wto 1:39, PID: 13693
Ze mnie się śmiali, i dalej śmieją. W klasie przestali (mniej więcej), to inni się doczepili. Wołają na korytarzach, debilnie zagadują, a ja w konfrontacjach jestem beznadziejna. W domu się kłócę, a w szkole siedzę cicho. Co do śmiechu, pomijając szkołę, to owszem, mam wrażenie, że obcy ludzie na ulicy, którzy mnie nie znają, i tak się ze mnie śmieją. Ja jestem normalnie jak magnes... Ludzie jakby wyczuwają, ze coś jest ze mną nie tak...