11 Paź 2010, Pon 23:30, PID: 225336
Tak, kosiarzu, mnie też po kilku mniej świadomych latach naszły podobne myśli.
Smutna muzyka w słuchana w chwilach depresji i niewiary (pewnego prawie nieprzespanego tygodnia obsesyjnie słuchałem kawałka Low - "Sunflower") potrafi po jakimś czasie niszczyć - powoduje rozpad toksycznej osobowości, albo, co niestety częstsze, po prostu pogrąża w rozpaczy. Słuchanie takich kawałków Swans jak "The Sound", gdy nasze sprawy nie idą zbyt dobrze, zazwyczaj kończy się na płaczu, zaostrzeniu frustracji, zamknięciu się w swojej pustce - na mniej lub bardziej radykalnej rezygnacji z życia; a kiedy nie ma kto nas z tego stanu wyciągać, ciągnie się przez długi czas. Bo rozpacz uzależnia.
Nie dołujmy się więc, jeżeli to nie ma sensu, jeżeli powód naszego smutku jest ostatecznie egoistyczny i błahy. W takich chwilach słuchajmy czegoś spokojnego i neutralnego, na wyciszenie.
Smutna muzyka w słuchana w chwilach depresji i niewiary (pewnego prawie nieprzespanego tygodnia obsesyjnie słuchałem kawałka Low - "Sunflower") potrafi po jakimś czasie niszczyć - powoduje rozpad toksycznej osobowości, albo, co niestety częstsze, po prostu pogrąża w rozpaczy. Słuchanie takich kawałków Swans jak "The Sound", gdy nasze sprawy nie idą zbyt dobrze, zazwyczaj kończy się na płaczu, zaostrzeniu frustracji, zamknięciu się w swojej pustce - na mniej lub bardziej radykalnej rezygnacji z życia; a kiedy nie ma kto nas z tego stanu wyciągać, ciągnie się przez długi czas. Bo rozpacz uzależnia.
Nie dołujmy się więc, jeżeli to nie ma sensu, jeżeli powód naszego smutku jest ostatecznie egoistyczny i błahy. W takich chwilach słuchajmy czegoś spokojnego i neutralnego, na wyciszenie.