31 Paź 2009, Sob 22:12, PID: 183882
Są ludzie, którzy przeżywają wiele rzeczy bezobjawowo. Mówią, że są optymistami i szeroko się uśmiechają. Twierdzą, że zawdzięczają sobie wiele, nie marnują czasu. Nie nadużywają czegokolwiek, ale np. zagrożeń w skutkach śmiertelnych przewidzieć nie potrafią. Czasem problem fizycznego wyczerpania ujawnia się podczas szczytu napięć i uważam, że gdyby taka osoba miała nadużywać alkoholu albo marihuany, to nie znalazłaby się w stanie zagrożenia życia, bo jej ujawnione objawy pod wpływem używek by ją wcześniej odsunęły emocjonalnie od życia społecznego. Można dyskutować, czy ktoś kto miota się z samym sobą i używa środków, które sztucznie zwiększają krótkoterminowo jej funkcje poznawcze, nie jest mniejszym zagrożeniem niż ktoś, kto nigdy outsaiderem nie był, ale jednorazowo np. w wypadku samochodowym niszczy życie sobie i innym. Uważam też, że skutki nadużywania środków psychoaktywnych są adekwatne do wyczerpania po wysiłku intelektualnym związanym z zaangażowaniem się emocjonalnym w życie społeczne, którego standardy i presja zmuszają do życia ponad racjonalny stan bezpiecznego rozwoju. W moim wypadku aktualnie nawet wypicie kawy rozpala mnie i powoduje wynaturzne stany.
Wiecie co się dzieje, kiedy całe otoczenie chodzi "podminowane" i ma objawy lęków, wyczerpania i podatność na stany fizycznych wynaturzeń jak po paleniu marihuany albo na zwykłe choroby cywilizacyjne? Wtedy najczęściej się o coś walczy i "leje się krew", by ci, którzy nie byliby w stanie podnieść się po latach destrukcyjnego, eksploatacyjnego trybu życia ujawnili prawdę o realiach życia. Są też ludzie, którzy rodzą się w tych samych "bólach" i natura ogranicza ich udział w życiu społecznym, bo są dotknięci chorobami tak, by emocjonalnie nie zaangażować się w działania, które niszczą. Ludzie z skłonnościami do patologicznych zachowań stanowią jakąś wyrocznie dla innych, tak jak i ci, którzy skazani są na opiekę od innych i wymuszają na wszystkich rozwój społeczny, który wykluczałby pojawianie się indywidum, "ofiar społecznych", które brutalnie często będą ucieleśniać prawdę o życiu ponad harmonijny stan w zgodzie z otoczeniem.
Wiecie co się dzieje, kiedy całe otoczenie chodzi "podminowane" i ma objawy lęków, wyczerpania i podatność na stany fizycznych wynaturzeń jak po paleniu marihuany albo na zwykłe choroby cywilizacyjne? Wtedy najczęściej się o coś walczy i "leje się krew", by ci, którzy nie byliby w stanie podnieść się po latach destrukcyjnego, eksploatacyjnego trybu życia ujawnili prawdę o realiach życia. Są też ludzie, którzy rodzą się w tych samych "bólach" i natura ogranicza ich udział w życiu społecznym, bo są dotknięci chorobami tak, by emocjonalnie nie zaangażować się w działania, które niszczą. Ludzie z skłonnościami do patologicznych zachowań stanowią jakąś wyrocznie dla innych, tak jak i ci, którzy skazani są na opiekę od innych i wymuszają na wszystkich rozwój społeczny, który wykluczałby pojawianie się indywidum, "ofiar społecznych", które brutalnie często będą ucieleśniać prawdę o życiu ponad harmonijny stan w zgodzie z otoczeniem.