14 Lut 2011, Pon 22:38, PID: 239434
To ja opisze moje najlepsze akcje:
Miałem sobie zrobić badanie w szpitalu (konkretnie EKG serca). Wychodzę więc z samochodu i już czuje lęk, wzeszedłem do szpitala (oczywiście pełno ludzi i wszyscy wzrok od razu na mnie). W informacji wytłumaczono mi mniej więcej gdzie jest gabinet; trafiłem bez problemu. Koło gabinetu było pełno ludzi, ja cały zestresowany bełkotliwym i jąkającym głosem pytam się o gabinet i czy ktoś tam jest (nie pamiętam dokładnie co mówiłem). Powiedzieli, że ktoś tam jest i żebym poczekał aż wyjdzie. Więc czekam, oni siedzą ja stoję więc jestem w centrum uwagi co dla mnie nie jest komfortowe. Ni pamiętam dokładnie jak to było stałem i patrzyłem śię przed siebie czując, że jestem trochę roztrzęsiony. Nagle uświadomiłem sobie, że nie zapytałem się czy ktoś oprócz mnie stoi w kolejce do gabinetu. I wtedy się zaczęło: czuję że coraz bardziej się denerwuje, przesz mój chory umysł przelatują myśli a co będzie jak się wryłem przed kogoś albo jaki ten ktoś gdy będę wchodził powie "chwileczkę teraz moja kolej". Czuje, że coraz bardziej jestem zestresowany na twarzy pojawił się burak (u mnie bardzo rzadki objaw pojawiający się w sytuacjach skrajnych). Byłem tak zestresowany, ze nie byłem wstanie się dopytać, więc mysle sobie, że jedyne wyjście to mimo wszystko wejść tam bez niczego. W końcu mam się tylko zarejestrować na badanie to potrwa minutke. Wchodzę nic nie mówię (bo nie jestem w stanie) daje lekarce skierowanie. Ona mówi żebym się rozebrał do pasa i położył na łóżku. Oczywiście zdenerwowanie chyba się nawet zwiększyło. Zaczeły dręczyć mnie mysli, że niedość że się wryłem przed kolejke to nadodatek lęk zniekształvci badanie. Po badaniu wyszedłem z gabinetu nie mówiąc nawet do widzenia (nie byłem w stanie). Najlepsze jest to że siedząc w samochodzie uświadomiłem sobie, że to wszystko było absurdalne, bo gdyby ktoś oprócz mnie tam był szedł to by odrazu powiedział. A i tak przez kilka dni zastanawiałem się czy lęk wypaczył badanie i czy będe musiał je powtórzyć.
Siostra studiowała w wielkim mieście i namówiła mnie abym przyjechał a ona pokaże mi big city. Wpakowałem się do mini busa i jadę. Wprawdzie jazda autobusami czy busami nie stanowiła dla mnie jakiegoś szczególnego problemu, ale wtedy czułem dość silny lęk. Na początku nie było z tego powodu jakiegoś wielkiego problemu. Wziąłem ze sobą komórke rodziców aby na wszelki wypadek jakbyśmy nie mogli siebie odnaleść, na miejscy żeby siostra do mnie zadzwoniła. I to był wielki bląd
Wyjechałem troche późno na dodatek z powodu remontów bus się trochę wlókł. Uświadomiłem sobie, że siostra może zadzwonić i spytać się gdzie jestem a ja będę musiał rozmawiać w mini busie pełnym ludzi. Oczywiście zacząłem się bardziej denerwować. Na dodatek zapomniałem (czy nawet nie wiedziałem) jaki dzwonek ma ta komórka. Na dodatek dwa razy dzwoniły innych ludzi (o mało wtedy zawału nie dostałem). Jako, że było wtedy gorąco po pewnym czasie dostałem duszności. Po chwili dostałem ataku paniki chciałem jak najszybciej stamtąd wyjść; wydawało mi się że dojdzie do wypadku a ja zostane uwięziony w zmiażdżonym wraku. Po krótkiej chwili słyszę że dzwoni mój telefon. Odebrałem , siostra jest wyjątkowo wygadana, na dodatek zdaje sobie sprawy że podczas rozmów telefonicznych mam problemy z mową, więc, jeżeli dobrze pamiętam to musiałem odpowiedzieć tylko tak, dobrze, cześć. Najbardziej niesamowite jest to, że mimo olbrzymiego lęku, ścisku w klatce piersiowej i skrętów w żołądku nie zajaknołem się ani głos mi nie zadrżał.
Miałem sobie zrobić badanie w szpitalu (konkretnie EKG serca). Wychodzę więc z samochodu i już czuje lęk, wzeszedłem do szpitala (oczywiście pełno ludzi i wszyscy wzrok od razu na mnie). W informacji wytłumaczono mi mniej więcej gdzie jest gabinet; trafiłem bez problemu. Koło gabinetu było pełno ludzi, ja cały zestresowany bełkotliwym i jąkającym głosem pytam się o gabinet i czy ktoś tam jest (nie pamiętam dokładnie co mówiłem). Powiedzieli, że ktoś tam jest i żebym poczekał aż wyjdzie. Więc czekam, oni siedzą ja stoję więc jestem w centrum uwagi co dla mnie nie jest komfortowe. Ni pamiętam dokładnie jak to było stałem i patrzyłem śię przed siebie czując, że jestem trochę roztrzęsiony. Nagle uświadomiłem sobie, że nie zapytałem się czy ktoś oprócz mnie stoi w kolejce do gabinetu. I wtedy się zaczęło: czuję że coraz bardziej się denerwuje, przesz mój chory umysł przelatują myśli a co będzie jak się wryłem przed kogoś albo jaki ten ktoś gdy będę wchodził powie "chwileczkę teraz moja kolej". Czuje, że coraz bardziej jestem zestresowany na twarzy pojawił się burak (u mnie bardzo rzadki objaw pojawiający się w sytuacjach skrajnych). Byłem tak zestresowany, ze nie byłem wstanie się dopytać, więc mysle sobie, że jedyne wyjście to mimo wszystko wejść tam bez niczego. W końcu mam się tylko zarejestrować na badanie to potrwa minutke. Wchodzę nic nie mówię (bo nie jestem w stanie) daje lekarce skierowanie. Ona mówi żebym się rozebrał do pasa i położył na łóżku. Oczywiście zdenerwowanie chyba się nawet zwiększyło. Zaczeły dręczyć mnie mysli, że niedość że się wryłem przed kolejke to nadodatek lęk zniekształvci badanie. Po badaniu wyszedłem z gabinetu nie mówiąc nawet do widzenia (nie byłem w stanie). Najlepsze jest to że siedząc w samochodzie uświadomiłem sobie, że to wszystko było absurdalne, bo gdyby ktoś oprócz mnie tam był szedł to by odrazu powiedział. A i tak przez kilka dni zastanawiałem się czy lęk wypaczył badanie i czy będe musiał je powtórzyć.
Siostra studiowała w wielkim mieście i namówiła mnie abym przyjechał a ona pokaże mi big city. Wpakowałem się do mini busa i jadę. Wprawdzie jazda autobusami czy busami nie stanowiła dla mnie jakiegoś szczególnego problemu, ale wtedy czułem dość silny lęk. Na początku nie było z tego powodu jakiegoś wielkiego problemu. Wziąłem ze sobą komórke rodziców aby na wszelki wypadek jakbyśmy nie mogli siebie odnaleść, na miejscy żeby siostra do mnie zadzwoniła. I to był wielki bląd
Wyjechałem troche późno na dodatek z powodu remontów bus się trochę wlókł. Uświadomiłem sobie, że siostra może zadzwonić i spytać się gdzie jestem a ja będę musiał rozmawiać w mini busie pełnym ludzi. Oczywiście zacząłem się bardziej denerwować. Na dodatek zapomniałem (czy nawet nie wiedziałem) jaki dzwonek ma ta komórka. Na dodatek dwa razy dzwoniły innych ludzi (o mało wtedy zawału nie dostałem). Jako, że było wtedy gorąco po pewnym czasie dostałem duszności. Po chwili dostałem ataku paniki chciałem jak najszybciej stamtąd wyjść; wydawało mi się że dojdzie do wypadku a ja zostane uwięziony w zmiażdżonym wraku. Po krótkiej chwili słyszę że dzwoni mój telefon. Odebrałem , siostra jest wyjątkowo wygadana, na dodatek zdaje sobie sprawy że podczas rozmów telefonicznych mam problemy z mową, więc, jeżeli dobrze pamiętam to musiałem odpowiedzieć tylko tak, dobrze, cześć. Najbardziej niesamowite jest to, że mimo olbrzymiego lęku, ścisku w klatce piersiowej i skrętów w żołądku nie zajaknołem się ani głos mi nie zadrżał.