17 Sie 2021, Wto 19:01, PID: 846964
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17 Sie 2021, Wto 19:11 przez Pan Foka.)
Przelewa się trochę czara goryczy z przymusowym wolnym u mnie w biurze, we wrześniu to już dosłownie będę żarł gruz, mózg się poddaje i pierwszy raz od chyba stycznia przeglądam ogłoszenia, bo ileż można znosić to guwno i parodię.
Próba pierwsza - kochana windykacja na słuchawce
Tradycyjnie same paskudne, podejrzane firemki, lub też bardzo specyficzne (mechanik - "panie oddawaj piniondze albo panu wyjme megaturbine z E36 ), celowałbym w wyższą kulturę bankowości, ale tam z kolei kwiatki "wymagania: brak doświadczenia", po czym "doświadczenie mile widziane". Niby rozumiem o co im chodziło, ale czy na pewno? Trzeba się napocić, by tak durnie skonstruować zdania i nadać im taki (bez)sens.
Próba druga - a z ciekawości testing w IT
Polecają jako łatwą robotę niezaprzątającą głowy, ale już siebie widzę w tych fajnoluzackich firmach z fajnoluzackimi ludźmi...zapisałem se jedno ogłoszenie z firmy, którą ktoś gdzieś mi kiedyś polecał, ale podręcznikowo fajnoluzacka, meh. Trochę smutku, ludzie.
Próba trzecia - biurowe guwno
Nie chciałbym już babrać się księgowym szajsem, ale trudno znaleźć coś innego, co jednocześnie pozwala "zniknąć" i nie wywołuje ciągłych myśli "NA JASNY CHOOJ LUDZKOŚĆ TO ROBI. PO CO". Jak takie myśli zatapiają, robić coś czego sensu nie widać to jedna z gorszych tortur wyniszczających człowieka.
Nie mogę na trzeźwo
jezu to fizycznie boli
łoimy głębszego i jedziemy do kadry kierowniczej
* * *
boże daj mi siłę
* * *
Ech, mija rok od kiedy premier HOJ MORAWIECKI KINDYBAŁ KRZYWY zamknął mi ukochaną firmę, i od tatmtego czasu ciągły downhill. Jakoś wspomnienie minionego sierpnia kierunkuje mój mózg na fantazje, dostaję telefon od szefuńcia że firma się reaktywuje, padam na kolana i ucałowuję ziemię, tę ziemię w podzięce, ale spokojnie, to tylko depresyjny mózg uciekający w daydreaming w ramach dysocjacyjnych mechanizmów obronnych.
Próba pierwsza - kochana windykacja na słuchawce
Tradycyjnie same paskudne, podejrzane firemki, lub też bardzo specyficzne (mechanik - "panie oddawaj piniondze albo panu wyjme megaturbine z E36 ), celowałbym w wyższą kulturę bankowości, ale tam z kolei kwiatki "wymagania: brak doświadczenia", po czym "doświadczenie mile widziane". Niby rozumiem o co im chodziło, ale czy na pewno? Trzeba się napocić, by tak durnie skonstruować zdania i nadać im taki (bez)sens.
Próba druga - a z ciekawości testing w IT
Polecają jako łatwą robotę niezaprzątającą głowy, ale już siebie widzę w tych fajnoluzackich firmach z fajnoluzackimi ludźmi...zapisałem se jedno ogłoszenie z firmy, którą ktoś gdzieś mi kiedyś polecał, ale podręcznikowo fajnoluzacka, meh. Trochę smutku, ludzie.
Próba trzecia - biurowe guwno
Nie chciałbym już babrać się księgowym szajsem, ale trudno znaleźć coś innego, co jednocześnie pozwala "zniknąć" i nie wywołuje ciągłych myśli "NA JASNY CHOOJ LUDZKOŚĆ TO ROBI. PO CO". Jak takie myśli zatapiają, robić coś czego sensu nie widać to jedna z gorszych tortur wyniszczających człowieka.
Nie mogę na trzeźwo
jezu to fizycznie boli
łoimy głębszego i jedziemy do kadry kierowniczej
* * *
boże daj mi siłę
* * *
Ech, mija rok od kiedy premier HOJ MORAWIECKI KINDYBAŁ KRZYWY zamknął mi ukochaną firmę, i od tatmtego czasu ciągły downhill. Jakoś wspomnienie minionego sierpnia kierunkuje mój mózg na fantazje, dostaję telefon od szefuńcia że firma się reaktywuje, padam na kolana i ucałowuję ziemię, tę ziemię w podzięce, ale spokojnie, to tylko depresyjny mózg uciekający w daydreaming w ramach dysocjacyjnych mechanizmów obronnych.