07 Wrz 2010, Wto 19:40, PID: 221951
Hej, ,
no to może ja również spróbuje opisać " po krótce" mój problem.
No więc jeżeli chodzi o mnie, i problem fobii społecznej to nigdy z tym nie mialam problemu, aż do momentu kiedy zaczął sie drugi rok moich studii.
Wtedy wszystko sie zmieniło, poznałam wtedy mojego chłopaka, z którym jestem do dnia dzisiejszego. Zaczęłam wyłącznie spędzać czas z nim, z nim wychodzić, pozostawiając wszystko i wszystkich co mnie dotychczas otaczało za soba.
W pożniejszych latach było już tylko coraz gorzej...przestałam całkowicie z domu wychodzic już na trzecim roku, szłam na uczelnie tylko po to zeby zaliczyc dany przedmiot lub na egzamin. Szczeże powiem początkowo sobie z tym radziłam i nawet sie tym za bardzo nie przejmowałam, ale kiedy zdecydowałam sie na kontynuacje nauki w wiekszym miescie to zaczął sie po prostu koszmar!!!
Nowe miaasto, nowi ludzie, nowa szkoła... no jasne wydaje sie ze kazdy tak ma jak wchodzi w cos nowego.. nieznanego, dlatego tez ciagle słyszałam to od chlopaka czy rodziny "przesadzasz.. wymyslasz..bedzie dobrze przystosujesz sie" no ale ok.. nic nie marudziłam im, bo po co, skoro i tak nie rozumieli tego.
W tym roku obronilam sie i przyszedl czas na prace heh no i sie zaczeło..przez kilka minionych lat sama sie praktycznie z domu nie ruszalam, bo po prostu sie bałam.. na wszystkie propozycje wyjscia odpowiadałam stanowczym NIE, no ale ok, ja jestem ( a moze byłam)silna, i zawsze potrafilam sama sobie wytlumaczyc co robie źle, i co powinnam robic a czego nie. No wiec pomyslalam i poszłam na rozmowe kwalifikacyjna do kancelarii prawnej.. siadłam i czekałam w kolejce.. czekałam..czekałam, a jak juz weszłam to zaczełam odpowiadac na zadane mi pytania. Nie udało sie ..no trudno, innym razem poszłam juz na luzie na inna rozmowe,zaprosil mnie pracodawca do srodka , rozmowa była długa, naobiecywał mi wiele, i ze na pewno sieodeziwe... nie odezwał sie..no ale ok. Obecnie jestem w Londynie, stwierdziłam ze w Polsce nic mnie nie czeka, jedynie stres, placz, zmartwienia.Jestem tutaj od 6 dni a od dwóch dni poszukuje intensywnie pracy, poki co tylko przez internet, łatwo nie jest, ale wierze że bedzie lepiej. Co prawda nawet tutaj sama sie nie ruszam sama z domu, i na propozycje chlopaka abym poszła na spacer z jego kuzyna dziewczyna zapalila mi sie od razu czerwona lampka, i lzy w oczach ze mam isc gdzies sama z jakas baba...dzis troche na dodatek zdołowała mnie jedna rzecz, bowiem odezwał sie jakis facet z ogłoszenia przez tel, ja z jezykiem nigdy problemu nie miałam.. ale dziś po prostu go nie zrozumialam co domnie powiedział skonczylo sie na tym ze sie rozłaczyl...i jak zwykle nerwy i placz.Najwazniejsze to miec sile zeby pozbierac sie z najgorszego i spróbowac po raz kolejny stanac na nogi..
w tym momecie zycze sobie tylko wiecej wiary w siebie, i samozaparcia, i optymizmu.
Nie ma co sie załamywac....
Pozdrawiam wytrwałych
no to może ja również spróbuje opisać " po krótce" mój problem.
No więc jeżeli chodzi o mnie, i problem fobii społecznej to nigdy z tym nie mialam problemu, aż do momentu kiedy zaczął sie drugi rok moich studii.
Wtedy wszystko sie zmieniło, poznałam wtedy mojego chłopaka, z którym jestem do dnia dzisiejszego. Zaczęłam wyłącznie spędzać czas z nim, z nim wychodzić, pozostawiając wszystko i wszystkich co mnie dotychczas otaczało za soba.
W pożniejszych latach było już tylko coraz gorzej...przestałam całkowicie z domu wychodzic już na trzecim roku, szłam na uczelnie tylko po to zeby zaliczyc dany przedmiot lub na egzamin. Szczeże powiem początkowo sobie z tym radziłam i nawet sie tym za bardzo nie przejmowałam, ale kiedy zdecydowałam sie na kontynuacje nauki w wiekszym miescie to zaczął sie po prostu koszmar!!!
Nowe miaasto, nowi ludzie, nowa szkoła... no jasne wydaje sie ze kazdy tak ma jak wchodzi w cos nowego.. nieznanego, dlatego tez ciagle słyszałam to od chlopaka czy rodziny "przesadzasz.. wymyslasz..bedzie dobrze przystosujesz sie" no ale ok.. nic nie marudziłam im, bo po co, skoro i tak nie rozumieli tego.
W tym roku obronilam sie i przyszedl czas na prace heh no i sie zaczeło..przez kilka minionych lat sama sie praktycznie z domu nie ruszalam, bo po prostu sie bałam.. na wszystkie propozycje wyjscia odpowiadałam stanowczym NIE, no ale ok, ja jestem ( a moze byłam)silna, i zawsze potrafilam sama sobie wytlumaczyc co robie źle, i co powinnam robic a czego nie. No wiec pomyslalam i poszłam na rozmowe kwalifikacyjna do kancelarii prawnej.. siadłam i czekałam w kolejce.. czekałam..czekałam, a jak juz weszłam to zaczełam odpowiadac na zadane mi pytania. Nie udało sie ..no trudno, innym razem poszłam juz na luzie na inna rozmowe,zaprosil mnie pracodawca do srodka , rozmowa była długa, naobiecywał mi wiele, i ze na pewno sieodeziwe... nie odezwał sie..no ale ok. Obecnie jestem w Londynie, stwierdziłam ze w Polsce nic mnie nie czeka, jedynie stres, placz, zmartwienia.Jestem tutaj od 6 dni a od dwóch dni poszukuje intensywnie pracy, poki co tylko przez internet, łatwo nie jest, ale wierze że bedzie lepiej. Co prawda nawet tutaj sama sie nie ruszam sama z domu, i na propozycje chlopaka abym poszła na spacer z jego kuzyna dziewczyna zapalila mi sie od razu czerwona lampka, i lzy w oczach ze mam isc gdzies sama z jakas baba...dzis troche na dodatek zdołowała mnie jedna rzecz, bowiem odezwał sie jakis facet z ogłoszenia przez tel, ja z jezykiem nigdy problemu nie miałam.. ale dziś po prostu go nie zrozumialam co domnie powiedział skonczylo sie na tym ze sie rozłaczyl...i jak zwykle nerwy i placz.Najwazniejsze to miec sile zeby pozbierac sie z najgorszego i spróbowac po raz kolejny stanac na nogi..
w tym momecie zycze sobie tylko wiecej wiary w siebie, i samozaparcia, i optymizmu.
Nie ma co sie załamywac....
Pozdrawiam wytrwałych