23 Gru 2017, Sob 1:09, PID: 721936
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Gru 2017, Sob 1:11 przez Kiwi.)
Ja chyba mam ogólnie lęk przed świętami. Z rodziną dzielimy się opłatkiem "mniej klasycznie". W sensie ktoś mówi "wszystkiego dobrego", reszta "wzajemnie" i po szopce.
Najgorszej wspominam dzielenie się opłatkiem na jednej z wigilii klasowych. Kolega wziął sobie na ambicję nie tylko powiedzieć mi "powodzenia na maturze", ale też zacząć ROZMAWIAĆ o moim przyszłym życiu, integrowaniu się z ludźmi (że wielka szkoda, że się z klasą nie integruję), znalezieniu chłopaka, planach na przyszłość i podejściu do wielu kwestii. A to był taki "kolega" bardzo ekstrawertyczny, bardzo imprezowy i bardzo zintegrowany - czyli dokładnie przeciwnie do mnie. Stałam zażenowana z rozdziawioną paszczą, zastanawiając się, mniej więcej dosłownie: "dlaczego on mi nie da spokoju?".
Było naprawdę strasznie.
W tym roku chyba mnie czeka dzielenie się opłatkiem z ludźmi, których niezbyt dobrze znam. Boję się powtórki.
Najgorszej wspominam dzielenie się opłatkiem na jednej z wigilii klasowych. Kolega wziął sobie na ambicję nie tylko powiedzieć mi "powodzenia na maturze", ale też zacząć ROZMAWIAĆ o moim przyszłym życiu, integrowaniu się z ludźmi (że wielka szkoda, że się z klasą nie integruję), znalezieniu chłopaka, planach na przyszłość i podejściu do wielu kwestii. A to był taki "kolega" bardzo ekstrawertyczny, bardzo imprezowy i bardzo zintegrowany - czyli dokładnie przeciwnie do mnie. Stałam zażenowana z rozdziawioną paszczą, zastanawiając się, mniej więcej dosłownie: "dlaczego on mi nie da spokoju?".
Było naprawdę strasznie.
W tym roku chyba mnie czeka dzielenie się opłatkiem z ludźmi, których niezbyt dobrze znam. Boję się powtórki.