28 Lut 2021, Nie 16:59, PID: 838375
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Lut 2021, Nie 17:05 przez Pan Foka.)
Na początku roku zrobiłem sobie niejako na złość i odstawiłem winlofleksynę. Efekt powinien być taki sam jak przy każdym odstawieniu w ostatnich 15 latach, czyli zombie już po kilku dniach i wzorcowy stan depresyjny, z brakiem sił wstania z łóżka, "obiektywnością", poczuciem zaciskania się ściań w pokoju i to poetyckie wrażenie, że jestem zwierzyną łowną, która zagoniona w kąt woli odejść możliwie szybko i zamiast zostać zeżarta przez drapieżniki woli wziąć sprawy w swoje racice ręce i zacząć tłuc głową w ścianę aż do zgonu.
Ale tak nie było.
Było...lepiej? Minusy były pomijalne - wspomniane gdzieś przeze mnie wzruszności głównie, bo ile można walczyć w pracy by nie ryknąć łzami gdy w radio leci tak poruszająca muzyka jak Maryla Rodowicz. Wreszcie COŚ czułem, więcej mi się chciało i mimo trudnego okresu (2020 jednak nie przebiegł przyjemnie) wcale się nie załamywałem, a nawet mimo obecnych zmartwień patrzyłem w przyszłość z jakąś nadzieją. Pojawiła się nawet chęć tworzenia, kreatywność. Chyba osiągnąłem ten mityczny stan, gdzie lata przyjmowania medykamentów cośtam mi już podreperowały i wypłaszczony, beznamiętny stan lekowy przestał mi odpowiadać. Było to okej, gdy nie miałem regularnie pracy, życia i zainteresowań, a teraz zaczęło wywoływać prawdziwe cierpienie. Przynajmniej tak mnie zawsze czarowali, że takie leki też leczą, jednego krócej, drugiego dłużej. Znaczy się żaden ze mnie normals, ale dla mnie szok.
W lutym jednak te drobne niedogodności bezlekowia stały się jakieś takieś irytujące, jak bzycząca mucha - niegroźne, ale powoduje chęć zniszczenia planety - i wróciłem (znowu samozwańczo, bez konsultacji) do wenli z powrotem. Nie zdążyły na dobre wejść na nowo i znów nie mogłem zdzierżyć jeszcze większej senności, jeszcze większej niechęci do wszystkiego. Odstawiłem znowu XD. Mija tydzień i znów robi się lepiej. Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiem, który z tych stanów jest skutkiem leków, a który ich braku, ale kuj w dubie raz kozie. Tak więc na razie strategia jest taka, że zapas w szufladzie jest i powrócę jeśli rzeczywiście codzienność będzie utrudniona. Może jakaś terapia/bealoofowy coach, by nabrać szeroko pojętej motywacji.
Ktoś obeznany w farmakologii może mnie oświecić/wyprowadzić z błędu co do tego "zaleczenia" i że rzeczywiście po latach można funkcjonować lepiej bez.
Ale tak nie było.
Było...lepiej? Minusy były pomijalne - wspomniane gdzieś przeze mnie wzruszności głównie, bo ile można walczyć w pracy by nie ryknąć łzami gdy w radio leci tak poruszająca muzyka jak Maryla Rodowicz. Wreszcie COŚ czułem, więcej mi się chciało i mimo trudnego okresu (2020 jednak nie przebiegł przyjemnie) wcale się nie załamywałem, a nawet mimo obecnych zmartwień patrzyłem w przyszłość z jakąś nadzieją. Pojawiła się nawet chęć tworzenia, kreatywność. Chyba osiągnąłem ten mityczny stan, gdzie lata przyjmowania medykamentów cośtam mi już podreperowały i wypłaszczony, beznamiętny stan lekowy przestał mi odpowiadać. Było to okej, gdy nie miałem regularnie pracy, życia i zainteresowań, a teraz zaczęło wywoływać prawdziwe cierpienie. Przynajmniej tak mnie zawsze czarowali, że takie leki też leczą, jednego krócej, drugiego dłużej. Znaczy się żaden ze mnie normals, ale dla mnie szok.
W lutym jednak te drobne niedogodności bezlekowia stały się jakieś takieś irytujące, jak bzycząca mucha - niegroźne, ale powoduje chęć zniszczenia planety - i wróciłem (znowu samozwańczo, bez konsultacji) do wenli z powrotem. Nie zdążyły na dobre wejść na nowo i znów nie mogłem zdzierżyć jeszcze większej senności, jeszcze większej niechęci do wszystkiego. Odstawiłem znowu XD. Mija tydzień i znów robi się lepiej. Tak na dobrą sprawę to nawet nie wiem, który z tych stanów jest skutkiem leków, a który ich braku, ale kuj w dubie raz kozie. Tak więc na razie strategia jest taka, że zapas w szufladzie jest i powrócę jeśli rzeczywiście codzienność będzie utrudniona. Może jakaś terapia/bealoofowy coach, by nabrać szeroko pojętej motywacji.
Ktoś obeznany w farmakologii może mnie oświecić/wyprowadzić z błędu co do tego "zaleczenia" i że rzeczywiście po latach można funkcjonować lepiej bez.