17 Paź 2016, Pon 10:49, PID: 585951
Zas napisał(a):jeśli w ogóle istnieje ktoś, kogo swoja historią i brakiem poczucia wartości nye zniechęcam od pierwszego spotkania.
ja mam zawsze wrażenie, że zniechęcam, również mojego terapeutę. dlatego boję się o sobie mówić. ale walorem jest to, że o tym jednak rozmawiamy z terapeutą. no i ja nastawiam się na zmianę mojego nastawienia i sposobu myślenia, bo wiem, że to jest błędne, a w każdym razie nie pomaga mi. on nie mówi mi "nie, nie, wcale Pani nie zniechęca, skądże". nazywa za to, co czuje faktycznie w kontakcie ze mną. i rzeczywiście bywają to negatywne uczucia, ale jeśli ja przychodzę na sesje pomimo to, to uczę się, że trudno, ktoś coś czuje, ale niekoniecznie z tego powodu wszystko jest skreślone. to jest terapia ACT. rzeczywiście z tych "egzotycznych narośli na CBT".
Zas, tak logicznie, dlaczego byś miał zniechęcić terapeutę swoją historią? Terapeuta wie, że nie przychodzi do roboty dla rozrywki, nie oczekuje, że będziesz fajny, miły i zabawny, a jak nie, to się zniechęci. On ma zastosować parę technik, albo zapewnić relacje terapeutyczną i pomóc w osiągnięciu Twoich celów. Ja to tak widzę. Oczywiście, jak sama idę na sesję, to myśli mam poplątane i czuję i myślę dokładnie to samo - swoją bezwartościowość, nic do zaoferowania i boję się reakcji. Ale logicznie rzecz biorąc, to jest nielogiczne.