15 Sie 2016, Pon 13:10, PID: 566635
verti napisał(a):Od dawna nie chodzę do kościoła z własnej woli. Niestety te wszystkie rytuały jedynie pogłębiają niskie poczucie własnej wartości. Przykład? Powtarzanie sobie kilkukrotnie "Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina" latami. Jeśli coś sobie wmawiasz wielokrotnie, przejmujesz właśnie taki schemat myślenia i działania. Kiedy przestałem chodzić do kościoła wreszcie poczułem, że mogę coś osiągnąć w życiu i być szczęśliwym. Wcześniej nigdy tego nie odczuwałem.Dokładnie! Mnie wiara utwierdzała, że jestem nie ważna, gorsza od innych, że wszystkich mam traktować lepiej od siebie a moje własne potrzeby się nie liczą. Powtarzano mi, że w w drugim człowieku mam widzieć Boga, "prochem jesteś...", wychwalano nad niebiosa świętych, którzy poświęcali wszystko w imię wiary, np. Dziecko, które powiedziało, że woli umrzeć niż popełnić grzech, zmarło a z chłopca się robi autorytet dla innych - wtf? Wg mnie to troszeczkę chore
Judas, też mam poobnie. Jak w przeciągu paru ostatnich lat zdarzało mi się być w kościele aż chciało mi się śmiać (poza pogrzebami). Nie rozumiem po co te wszystkie rytuały, formułki, inne szopki... chyba tylko na pokaz bo nic dobrego z tego nie ma. A ileby było pożytku gdyby ci wszyscy praktykujący katolicy, pragnący dobra na świecie poświęcili godzinę tydodniowo na jakąś charytatywną pracę zamiast brać udział we mszach, (gdzie tak na prawdę często się chodzi, żeby kogoś spotkać, pogadać, pokazać się w nowej sukience czy bo tak wypada)?