02 Cze 2016, Czw 14:55, PID: 547895
We wczesnych latach to tak trochę fobią zalatuje (ale tu nie do końca rozwinęłaś myśl bo dużo osób czuje się gorszych od innych) Jeśli miałaś duże problemy z np chodzeniem do szkoły, rozmawianiem z innymi czy robieniem zakupów itd to wskazywałoby na fobię. A jeśli izolowałaś się bo tak chciałaś to już bardziej taki introwertyzm .
Z kolei w gimnazjum to nie tyle co fobia co zwykły strach. Bo fobia to taki bardziej nieuzasadniony strach, gdzie człowiek lęka się danych sytuacji bez jakiegoś konkretnego powodu (oceniając pod względem obiektywnym). A Ty bałaś się z widocznego z zewnątrz powodu - przemocy psychicznej i częściowo fizycznej. Albo i może była to fobia połączona ze strachem uzasadnionym. W sumie chyba za bardzo teoretyzować zaczęłam .
W liceum z tego co piszesz to już jest fobia moim zdaniem. Bo boisz się ludzi, którzy nic Ci nie zrobili. Ale, że w gimnazjum Ci konkretne osoby dokuczały to zostały Ci przykre wspomnienia i zaczęłaś ogólnie bać się wszystkich ludzi (również tych, których nawet nie znałaś).
Możliwe :-) Ja miałam odwrotnie, w podstawówce każdy w szkole mnie znał albo kojarzył :-P Byłam taka pełna życia, wiecznie uśmiechnięta i dowcipkująca :-D Potem, jak poszłam do gimnazjum to zwrot o 180 stopni, przez 3 lata z raz czy 2 wyszłam się z kimś spotkać (poza szkołą). W szkole też nie gadałam za dużo właśnie z powodu nie lęku a poczucia niedopasowania. Obecnie na studiach mam podobną sytuację - jestem mało rozmowna bo charakterem i hobby się z większością całkowicie rozmijam także mam bardzo niewiele osób, z którymi się spotykam .
Ale od czasu gimnazjum minęło już sporo lat, także u mnie ten introwertyzm i unikanie stało się trwałą cechą osobowości. W początkowym okresie gimnazjum bolała mnie ta nagła zmiana stylu życia i często chodziłam płakać po kiblach bo przy ludziach zawsze udawałam bardzo wesołą i za taką mnie mieli mimo wszystko. A teraz to nie czuję potrzeby chodzenia po znajomych itd. Mimo, ze gdzieś tam w środku chciałabym mieć kogoś bliskiego to jestem podejrzliwa co do ludzi i nie umiem okazywać bliskości. Może przez to, że nieraz mówiłam rodzicom, że nie chcę być w tym gimnazjum i czaaasem się zdarzało, że płakałam mamie ale oni nie chcieli mnie przenieść bo "dobra szkoła i dobry poziom". Także może to przez ten ich brak wsparcia wtedy zamknęłam się i teraz żyję w przekonaniu, że cokolwiek się nie stanie to muszę sobie poradzić sama. Ale podświadomie wiem, że samemu się nie da poradzić samemu i dlatego pojawiają się ciągłe lęki i obawy
Sorki, ze tak w ogóle zeszłam na swój temat w miarę pisania postu ale jakoś mnie wena chyba złapała :-) .
Z kolei w gimnazjum to nie tyle co fobia co zwykły strach. Bo fobia to taki bardziej nieuzasadniony strach, gdzie człowiek lęka się danych sytuacji bez jakiegoś konkretnego powodu (oceniając pod względem obiektywnym). A Ty bałaś się z widocznego z zewnątrz powodu - przemocy psychicznej i częściowo fizycznej. Albo i może była to fobia połączona ze strachem uzasadnionym. W sumie chyba za bardzo teoretyzować zaczęłam .
W liceum z tego co piszesz to już jest fobia moim zdaniem. Bo boisz się ludzi, którzy nic Ci nie zrobili. Ale, że w gimnazjum Ci konkretne osoby dokuczały to zostały Ci przykre wspomnienia i zaczęłaś ogólnie bać się wszystkich ludzi (również tych, których nawet nie znałaś).
Cytat:Czy to możliwe, że mój charakter aż tak by się zmienił? Może miał ktoś z Was podobnie?
Możliwe :-) Ja miałam odwrotnie, w podstawówce każdy w szkole mnie znał albo kojarzył :-P Byłam taka pełna życia, wiecznie uśmiechnięta i dowcipkująca :-D Potem, jak poszłam do gimnazjum to zwrot o 180 stopni, przez 3 lata z raz czy 2 wyszłam się z kimś spotkać (poza szkołą). W szkole też nie gadałam za dużo właśnie z powodu nie lęku a poczucia niedopasowania. Obecnie na studiach mam podobną sytuację - jestem mało rozmowna bo charakterem i hobby się z większością całkowicie rozmijam także mam bardzo niewiele osób, z którymi się spotykam .
Ale od czasu gimnazjum minęło już sporo lat, także u mnie ten introwertyzm i unikanie stało się trwałą cechą osobowości. W początkowym okresie gimnazjum bolała mnie ta nagła zmiana stylu życia i często chodziłam płakać po kiblach bo przy ludziach zawsze udawałam bardzo wesołą i za taką mnie mieli mimo wszystko. A teraz to nie czuję potrzeby chodzenia po znajomych itd. Mimo, ze gdzieś tam w środku chciałabym mieć kogoś bliskiego to jestem podejrzliwa co do ludzi i nie umiem okazywać bliskości. Może przez to, że nieraz mówiłam rodzicom, że nie chcę być w tym gimnazjum i czaaasem się zdarzało, że płakałam mamie ale oni nie chcieli mnie przenieść bo "dobra szkoła i dobry poziom". Także może to przez ten ich brak wsparcia wtedy zamknęłam się i teraz żyję w przekonaniu, że cokolwiek się nie stanie to muszę sobie poradzić sama. Ale podświadomie wiem, że samemu się nie da poradzić samemu i dlatego pojawiają się ciągłe lęki i obawy
Sorki, ze tak w ogóle zeszłam na swój temat w miarę pisania postu ale jakoś mnie wena chyba złapała :-) .