28 Sie 2016, Nie 14:54, PID: 571751
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Sie 2016, Nie 14:57 przez cthulhu.)
Wiesz Zas, ja się bardziej odnosłam do konkretnej sytuacji w której ktoś nie potrafi przeboleć tego co zrobili mu inni, bo jak znam Stapa właśnie tego dotyczy jego sytuacja.
W sumie jedno nie przeczy drugiemu, można obwiniać siebie, dorosłych i środowisko jednocześnie. Uwolnienie się od jednego z czynników, którym w tym przypadku jest środowisko na pewno przynosi jakąś ulgę. Odnosząc się do innych rzeczy wpływamy na trochę rozleglejsze i bardziej zależne od wielu zmiennych tereny, bo trzeba się zastanowić nad wieloma rzeczami. Przede wszystkim czy obwiniamy dorosłych tylko za to, że nam nie pomogli ? Stawiając się w ich sytuacji czy na pewno byli w stanie zobaczyć to co się nam działo ? czy może byli ślepi na to. Pytanie też jaki wpływ mieli rodzice(oczywiście będący w gronie tych dorosłych) i czy czasem nie obwiniamy ich za coś więcej niż tylko bycie ślepym na krzywdę własnego dziecka. W dodatku, czy to dziecko czasem nie starało się po prostu "przeżyć" nie pokazując słabości swoim rodzicom, którzy nie byli w stanie tego zauważyć skoro nie dostawali żadnych sygnałów. Takie dzieci często inaczej zachowują się w domu, a inaczej w szkole. Ciężko obwiniać dorosłych skoro sami staraliśmy się nie pokazywać tego co nam się działo. A odnosząc się do obwiniania samego siebie, to wkraczamy na tereny nabywania umiejętności wybaczania sobie.
To wszystko to jest raczej długotrwały proces, który nie ma jednej jedynej drogi wyjścia i wszystko uzależnione jest od konkretnego przypadku.
W sumie jedno nie przeczy drugiemu, można obwiniać siebie, dorosłych i środowisko jednocześnie. Uwolnienie się od jednego z czynników, którym w tym przypadku jest środowisko na pewno przynosi jakąś ulgę. Odnosząc się do innych rzeczy wpływamy na trochę rozleglejsze i bardziej zależne od wielu zmiennych tereny, bo trzeba się zastanowić nad wieloma rzeczami. Przede wszystkim czy obwiniamy dorosłych tylko za to, że nam nie pomogli ? Stawiając się w ich sytuacji czy na pewno byli w stanie zobaczyć to co się nam działo ? czy może byli ślepi na to. Pytanie też jaki wpływ mieli rodzice(oczywiście będący w gronie tych dorosłych) i czy czasem nie obwiniamy ich za coś więcej niż tylko bycie ślepym na krzywdę własnego dziecka. W dodatku, czy to dziecko czasem nie starało się po prostu "przeżyć" nie pokazując słabości swoim rodzicom, którzy nie byli w stanie tego zauważyć skoro nie dostawali żadnych sygnałów. Takie dzieci często inaczej zachowują się w domu, a inaczej w szkole. Ciężko obwiniać dorosłych skoro sami staraliśmy się nie pokazywać tego co nam się działo. A odnosząc się do obwiniania samego siebie, to wkraczamy na tereny nabywania umiejętności wybaczania sobie.
To wszystko to jest raczej długotrwały proces, który nie ma jednej jedynej drogi wyjścia i wszystko uzależnione jest od konkretnego przypadku.