06 Lip 2009, Pon 14:33, PID: 162095
Witam wszystkich FSiowców Dzisiaj byłem na rozmowie kwalifikacyjnej. Dopiero wróciłem i jestem jeszcze w szoku więc postanowiłem się wylać na forum Umówiłem się na rozmowę telefonicznie. No i poszedłem. Wieczór przed spotkaniem - nerwy, noc przespana tylko w połowie, a rano ścisk w żołądku i mętlik w głowie. Wsiadłem w samochód i do firmy. Nie mogłem jej znaleźć co sprawiło, że spóźniłem się 10min. W mojej głowie wielka panika i stres co sobie o mnie pomyślą i że tak nie ładnie na pierwszy raz. Zestresowany wpadam do biura. Mam poczekać jeszcze 20min, przy stole koło sekretarek. No to czekam... jak na rozstrzelanie. Nie wiem jak ułożyć ręce, jak złapać teczkę, którą miałem, czy siąść prosto czy się oprzeć bo wygodniej, czy patrzeć na ścianę czy na przechodzących ludzi, a najgorsze to czy nie wychodzę na gbura jak tak siedzę cicho. W głowie myślę, spoko nie świruj bo to głupie co teraz robisz... pomogło Wychodzi prezes i i zaprasza do środka. Całą moją uwagę skupiłem na niego. Patrzę, że przyjemny, że dużo gada. Siedzę na fotelu przed nim i pod szklanym stołem chowam ręce bo nie wiem co z nimi zrobić. On coś pyta.. no i wtedy komos. Bełkotam coś, robie biedne oczy bo słysze swój słaby głos i patrze jak on zareaguje. Widze w jego oczach małe rozczarowanie po kilku takich moich skromnych odpowiedziach, ale ciągnie dalej rozmowe. W połowie chce już wyjść. A on trzyma mnie 40 min. Miły facet i konretny, ale ja ob+. Na koniec mówi, że mam iśc do chłopaka to mnie oprowadzi po firmie. Ja se myśle: "o matko, mam jeszcze gdzieś iść, poznawać kogoś i chodzic z nim po firmie!?" Nic nie mówie.. więc on mówi "chodźmy!". Zaprowadził mnie do kolegi i powiedział, żeby mnie oprowadził. No i wtedy zaczęło się robić lepiej... chłopak który mnie oprowadzał był spooookooojny... leniwie coś mówi i bezstresowo. Zadziałał na mnie jak lekarstwo. Spokojnie bez pośpiechu oprowadził mnie po firmie. W połowie wycieczki się w miarę uspokoiłem. Popatrzyłem co tam mają. Zadałem kilka głupich pytań, żeby wogóle coś powiedzieć. Głównie on mówił. Na koniec podziękowałem i się ulotniłem. Nie wiem jak to wszytko ocenić bo w mojej głowie są negatywnie myśli, ale prezes powiedział, że mam sobie pomyśleć i się do niego odezwać najpoźniej za 2 tygodnie. Wydaje mi się, że nie zabłysłem w rozmowie kwalifikacyjnej, ale widocznie nie jestem tragiczny. Nie trzeba klepać ozorem, żeby dobrze wypaść. Nie byłem wogóle pewny siebie, ani nie byłem błyskotliwy. Mimo mam się odezwać koniecznie. Zobaczymy...