06 Lis 2015, Pią 21:38, PID: 485464
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Lis 2015, Pią 22:04 przez Ertix.)
A to nie jest mizantropia? Z góry mówię, że się na tym nie znam.
The_Visitor, mogę się tylko domyślać, ale chyba wiem co masz na myśli bo mam niemal tak samo. Przez narzucone oczekiwania, stereotypy oraz tym podobne zjawiska też czuję się ograniczony. Problem tylko w tym, że nie mam na tyle odwagi by przekonywać ludzi do tego, że przecież ''można inaczej'', a co za tym idzie nie czuję prawa do bycia z sobą szczęśliwym. Czuję się uwięzionym i uzależnionym od wpływu innych.
Ja to nazywam takim ''nastoletnim buntem''. Poprzez tłumienie emocji w okresie młodzieńczym sam zaczynam się zachowywać w podobny sposób niczym zbuntowany gimnazjalista który ma wszystko i wszystkich gdzieś, ma gdzieś zasady, tradycję, i chce temu wszystkiemu zaprzeczać, czuć się wolnym i niezależnym. Nie wiem czy to jest spóźniony bunt, poważne zaburzenie, czy faktyczna potrzeba, ale z góry Ci powiem, że osoby które postępują w taki sposób nie mają/nie będą miały w życiu lekko. W niektórych sytuacjach po prostu trzeba iść na kompromis. Wiem, że to trudne, ale nie istnieje coś takiego jak całkowita niezależność bo ludzie są wręcz skazani na przebywanie z sobą.
Z tym, że u mnie to jest tak, że jestem podejrzliwy, nieufny, zawsze się doszukuję dziury w całym, patrzę się z pogardą na innych, kłótliwy, lub całkowicie staram się tych ludzi unikać. Przytłaczają mnie ci ludzie. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i piękniejszy od Ciebie, a Ty nie masz możliwości by się obronić. Mam obsesję na punkcie mężczyzn pod tym względem, a i kobietom nie ufam zbytnio.
Aż ma się ochotę takich ludzi zabić.
The_Visitor, mogę się tylko domyślać, ale chyba wiem co masz na myśli bo mam niemal tak samo. Przez narzucone oczekiwania, stereotypy oraz tym podobne zjawiska też czuję się ograniczony. Problem tylko w tym, że nie mam na tyle odwagi by przekonywać ludzi do tego, że przecież ''można inaczej'', a co za tym idzie nie czuję prawa do bycia z sobą szczęśliwym. Czuję się uwięzionym i uzależnionym od wpływu innych.
Ja to nazywam takim ''nastoletnim buntem''. Poprzez tłumienie emocji w okresie młodzieńczym sam zaczynam się zachowywać w podobny sposób niczym zbuntowany gimnazjalista który ma wszystko i wszystkich gdzieś, ma gdzieś zasady, tradycję, i chce temu wszystkiemu zaprzeczać, czuć się wolnym i niezależnym. Nie wiem czy to jest spóźniony bunt, poważne zaburzenie, czy faktyczna potrzeba, ale z góry Ci powiem, że osoby które postępują w taki sposób nie mają/nie będą miały w życiu lekko. W niektórych sytuacjach po prostu trzeba iść na kompromis. Wiem, że to trudne, ale nie istnieje coś takiego jak całkowita niezależność bo ludzie są wręcz skazani na przebywanie z sobą.
Z tym, że u mnie to jest tak, że jestem podejrzliwy, nieufny, zawsze się doszukuję dziury w całym, patrzę się z pogardą na innych, kłótliwy, lub całkowicie staram się tych ludzi unikać. Przytłaczają mnie ci ludzie. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy i piękniejszy od Ciebie, a Ty nie masz możliwości by się obronić. Mam obsesję na punkcie mężczyzn pod tym względem, a i kobietom nie ufam zbytnio.
Aż ma się ochotę takich ludzi zabić.