02 Cze 2015, Wto 0:20, PID: 447810
To moze krotko opowiem o tym co mnie spotkalo.
Jak jeszcze uczeszczalam do gimnazjum, to nie bylam zbyt lubiana. Nie wiem czemu ale moja natura jest tzw. "wywyższanie się". To jest powodem tego, że jestem teraz samotna i do niczego. Przez jedną glupia klotnie ze znajoma z klasy bylam poniżana, obrażana na każdym kroku i prześladowana. Rok później na początku szkoły zostalam wrobiona w kradzież. Oczywiscie tego nie zrobiłam i do samego końca gimnazjum bylam ośmieszana przez rówieśników. Na dodatek nie żyli mi sie najlepiej, bo w mojej rodzinie sie nie przelewalo. Chodzilam w łachmanach, nie bylo nawet stać na buty. W liceum trochę moja sytuacja sie poprawila. Do czasu. Poznalam chlopaka. Szaleńczo sie w nim zakochałam. Potem niestety okazalo sie ze byl kryminalista i do tego damskim bokserem. Przez dziesiec miesięcy przesladowal mnie, nie kazal mi sie z nikim zadawać, nawet z wlasna rodzina. Przez to zaczelam palic, sama ponizalam wlasna rodzinę, stracilam zaufanie u osób które mnie kochały i wspieraly. Jednak milość rodziny byla silniejsza i dzięki niej udali mi sie wyrwać z tego patologicznego zwiazku. Jednak juz po kilku miesiącach popelnilam kolejny blad. Zaszlam w ciaze. Ledwo co odbilam sie od dna i wszystko posypalo sie jak domek z kart. Parę lat skumulowalo sie w jednym momencie. Nie ukrywam, chcialam sie zabic, bo do tego jeszcze dochodzily glupie telefony od jakichs nieznajomych chlopakow, ze to ponoc dziecko ktoregos z nich. Zrobili ze mnie ladacznicę. Cale miasto tak na mnie parzylo i nadal patrzy. Bylam u kresu wytrzymalosci. Znowu rodzina powstrzymala mnie od glupstwa. Pod koniec ciąży nagle cos mnie tknęło. Uznalam ze to nie ma sensu, bo w tej chwili mam dla kogo żyć i mogę sie kims zaopiekować. Zaczelam dorastać i stal sie rozumna po tym schrzanionym dzieciństwie.
Jak jest dzisiaj? Moja córka jutro kończy cztery latka, mam wspanialego chłopaka, który jest ze mna na dobre i na zle-akceptuje nie swoje dziecko i jest dla niej ojcem, jakiego by moja mala w życiu nie miala. Mam prace, poznalam nowych ludzi, z rodzina jest coraz lepiej. Nie ukrywam ze są inne problemy, ale staram sie z nimi żyć. A przede wszystkim nie slucham niczyich opinii, olewam to. I choć nie mam przyjaciół, jedynie koleżankę z czasów gimnazjum, ktora i tak czy tak wyjechala za granicę. Niby zjeżdża co tydzień ale nie mamy zbyt dużo czasu dla siebie. Potrafimy sie dlugo nie widziec. I wyciagnelam jeden, banalny wniosek. Ten kto nie zna prawdy będzie sial plotki. Ten kto wie, jaka jestem naprawdę, zrozumie to i byc moze nie będzie zważał uwagi na to, jakie bledy popelnilam wtedy.
Mam nadzieje ze nie zanudzilam. Musialam to w końcu z siebie wyrzucić. Nie wiem dlaczego tu, ani dlaczego dzisiaj, ale po prostu musiałam.
Jak jeszcze uczeszczalam do gimnazjum, to nie bylam zbyt lubiana. Nie wiem czemu ale moja natura jest tzw. "wywyższanie się". To jest powodem tego, że jestem teraz samotna i do niczego. Przez jedną glupia klotnie ze znajoma z klasy bylam poniżana, obrażana na każdym kroku i prześladowana. Rok później na początku szkoły zostalam wrobiona w kradzież. Oczywiscie tego nie zrobiłam i do samego końca gimnazjum bylam ośmieszana przez rówieśników. Na dodatek nie żyli mi sie najlepiej, bo w mojej rodzinie sie nie przelewalo. Chodzilam w łachmanach, nie bylo nawet stać na buty. W liceum trochę moja sytuacja sie poprawila. Do czasu. Poznalam chlopaka. Szaleńczo sie w nim zakochałam. Potem niestety okazalo sie ze byl kryminalista i do tego damskim bokserem. Przez dziesiec miesięcy przesladowal mnie, nie kazal mi sie z nikim zadawać, nawet z wlasna rodzina. Przez to zaczelam palic, sama ponizalam wlasna rodzinę, stracilam zaufanie u osób które mnie kochały i wspieraly. Jednak milość rodziny byla silniejsza i dzięki niej udali mi sie wyrwać z tego patologicznego zwiazku. Jednak juz po kilku miesiącach popelnilam kolejny blad. Zaszlam w ciaze. Ledwo co odbilam sie od dna i wszystko posypalo sie jak domek z kart. Parę lat skumulowalo sie w jednym momencie. Nie ukrywam, chcialam sie zabic, bo do tego jeszcze dochodzily glupie telefony od jakichs nieznajomych chlopakow, ze to ponoc dziecko ktoregos z nich. Zrobili ze mnie ladacznicę. Cale miasto tak na mnie parzylo i nadal patrzy. Bylam u kresu wytrzymalosci. Znowu rodzina powstrzymala mnie od glupstwa. Pod koniec ciąży nagle cos mnie tknęło. Uznalam ze to nie ma sensu, bo w tej chwili mam dla kogo żyć i mogę sie kims zaopiekować. Zaczelam dorastać i stal sie rozumna po tym schrzanionym dzieciństwie.
Jak jest dzisiaj? Moja córka jutro kończy cztery latka, mam wspanialego chłopaka, który jest ze mna na dobre i na zle-akceptuje nie swoje dziecko i jest dla niej ojcem, jakiego by moja mala w życiu nie miala. Mam prace, poznalam nowych ludzi, z rodzina jest coraz lepiej. Nie ukrywam ze są inne problemy, ale staram sie z nimi żyć. A przede wszystkim nie slucham niczyich opinii, olewam to. I choć nie mam przyjaciół, jedynie koleżankę z czasów gimnazjum, ktora i tak czy tak wyjechala za granicę. Niby zjeżdża co tydzień ale nie mamy zbyt dużo czasu dla siebie. Potrafimy sie dlugo nie widziec. I wyciagnelam jeden, banalny wniosek. Ten kto nie zna prawdy będzie sial plotki. Ten kto wie, jaka jestem naprawdę, zrozumie to i byc moze nie będzie zważał uwagi na to, jakie bledy popelnilam wtedy.
Mam nadzieje ze nie zanudzilam. Musialam to w końcu z siebie wyrzucić. Nie wiem dlaczego tu, ani dlaczego dzisiaj, ale po prostu musiałam.