21 Cze 2008, Sob 20:40, PID: 29143
Na wstępie Big hug dla wszystkich za to, co przecierpieli
U mnie początków można dopatrywać sie w postaci ojca, czy raczej jego pasa, tudzież innych rzeczy. Prawdą jest, że rozumiem co mogło nim powodować i że mógł mieć dobre intencje, ale jakoś zapomnieć nie da rady. do tego swoje trzy grosze dorzuciła nadopiekuńcza matka. Wychowała mnie na lizusa i tchórza, ale głęboki żal mam do siebie samego, że nie połapałem się w porę i nie zaoponowałem. Nie miałem w dzieciństwie też sprecjalnego szczęścia do przyjaciół, jeden mnie okradał inny z zadowoleniem rozpowiadał moje przemyslenia w szkole. Podstawówka ogólnie nieźle, choć zakończona kompromitacjami, gimnazjum zaczęło się nieźle, ale poza tym płacz, zgrzytanie zębami, okazjonalne napady niszczenia otoczenia. Z ciekawszych przykładów chłopaki z którymi mieliśmy w-f zmuszali mnie i innego gościa do walk, a jak nie to oni walczyli z nami. średnio trzech na jednego. Wuefista jak na status przystało mówił coś w rodzaju "Nie wchodźcie na boisko bo tu grają" albo "Idźcie się bawić gdzie indziej". I tak dalej...
Kiedy zbyt dużo myślałem, nachodziły mnie niedobre myśli, dlatego starałem się ze wszystkich sił odmóżdzyć się. Przyznaję, mało to chwalebna postawa, ale przeżyłem i mogę to teraz opisać Liceum przyniosło wytchnienie i rzeki alkoholu, ale w międzyczasie troche mną jeszcze poniewierało, a to z kapeli mnie wyrzucili w mało miły sposób a to oblewanie egzaminów, takie tam. Następnie w skrócie studia pierwsze, wyrzucenie po semestrze, tańce wojenne z wku, studia drugie, wyrzucenie po 2 semestrach, studia 3 zeby nie ganiać sie z wku, aktualnie studia 4. w przeciągu 3 lat. Wybaczcie ze to prawie cała historia życia.
Żeby było śmieszniej mam troche problemów z altruizmem, zdarzyło mi się oddać ostatni koc kolesiowi, którego poznałem kilka godzin wcześniej, a samemu biwakować na ziemi i jeszcze kilka innych historii. Nie jestem pewien dlaczego, ale ludzie w większości nie lubią tego (i dają mi to poznać dość dobitnie) i zgodnie z rodziną mówią, że skończę marnie jak będę tak robił dalej. Znaczy jeśli ocenzurować ich wypowiedzi, to właśnie to by powiedzieli.
Przepraszam, że tyle to zajęło, ale i dziękuję jeśli ktoś przeczytał tą dość błahą historyjkę.
U mnie początków można dopatrywać sie w postaci ojca, czy raczej jego pasa, tudzież innych rzeczy. Prawdą jest, że rozumiem co mogło nim powodować i że mógł mieć dobre intencje, ale jakoś zapomnieć nie da rady. do tego swoje trzy grosze dorzuciła nadopiekuńcza matka. Wychowała mnie na lizusa i tchórza, ale głęboki żal mam do siebie samego, że nie połapałem się w porę i nie zaoponowałem. Nie miałem w dzieciństwie też sprecjalnego szczęścia do przyjaciół, jeden mnie okradał inny z zadowoleniem rozpowiadał moje przemyslenia w szkole. Podstawówka ogólnie nieźle, choć zakończona kompromitacjami, gimnazjum zaczęło się nieźle, ale poza tym płacz, zgrzytanie zębami, okazjonalne napady niszczenia otoczenia. Z ciekawszych przykładów chłopaki z którymi mieliśmy w-f zmuszali mnie i innego gościa do walk, a jak nie to oni walczyli z nami. średnio trzech na jednego. Wuefista jak na status przystało mówił coś w rodzaju "Nie wchodźcie na boisko bo tu grają" albo "Idźcie się bawić gdzie indziej". I tak dalej...
Kiedy zbyt dużo myślałem, nachodziły mnie niedobre myśli, dlatego starałem się ze wszystkich sił odmóżdzyć się. Przyznaję, mało to chwalebna postawa, ale przeżyłem i mogę to teraz opisać Liceum przyniosło wytchnienie i rzeki alkoholu, ale w międzyczasie troche mną jeszcze poniewierało, a to z kapeli mnie wyrzucili w mało miły sposób a to oblewanie egzaminów, takie tam. Następnie w skrócie studia pierwsze, wyrzucenie po semestrze, tańce wojenne z wku, studia drugie, wyrzucenie po 2 semestrach, studia 3 zeby nie ganiać sie z wku, aktualnie studia 4. w przeciągu 3 lat. Wybaczcie ze to prawie cała historia życia.
Żeby było śmieszniej mam troche problemów z altruizmem, zdarzyło mi się oddać ostatni koc kolesiowi, którego poznałem kilka godzin wcześniej, a samemu biwakować na ziemi i jeszcze kilka innych historii. Nie jestem pewien dlaczego, ale ludzie w większości nie lubią tego (i dają mi to poznać dość dobitnie) i zgodnie z rodziną mówią, że skończę marnie jak będę tak robił dalej. Znaczy jeśli ocenzurować ich wypowiedzi, to właśnie to by powiedzieli.
Przepraszam, że tyle to zajęło, ale i dziękuję jeśli ktoś przeczytał tą dość błahą historyjkę.