23 Cze 2019, Nie 6:42, PID: 796465
Dzień dobry. Zastanawiam się wciąż, jak długo można przeżyć z nieleczoną depresją połączoną z fobią społeczną, może i osobowością unikającą (nie jestem lekarzem, by to określać, to moje przypuszczenia). Moja apatia i lęk przed życiem zaczęły się już gdzieś w podstawówce, więc fobią społeczna dorastała razem ze mną i podejrzewam, że jest obecnie w tym samym wieku, co ja. Depresja doszła najprawdopodobniej w gimnazjum, może trochę wcześniej, i z każdym kolejnym rokiem odbiera mi coraz więcej sił do działania. Czuję się tak odrealniony od wszystkiego wokół. Tak jakbym na haju skończył szkołę i studia (pierwszy stopień). Byłem na takim totalnym haju, odrealniony i działający z automatu, że nawet nie zorientowałem się, że nic z tego wszystkiego nie wyniosłem. Gdy wróciłem do domu, poniekąd z lęku przed tym co dalej i jakiejś bezsilności, zaczął się regres. Co rano budzę się i moim jedynym celem w życiu jest jak najszybszy powrót do łóżka. Wegetuję tak już od roku. Pracując przy tym za marne grosze, chyba tylko po to by mieć usprawiedliwienie, że nie siedzę bezczynnie. Ale siedzę. Zastałem się, ale czuję taką potężną bezsilność w sobie, że nie potrafię zrobić najprostszej czynności w kierunku choćby szukania nowej pracy czy rozwoju osobistego. Od roku odkładam naukę francuskiego, codziennie obiecuję sobie, że jutro zacznę. To samo z układaniem planu na przyszłość - wiecznie nie jestem w nastroju. Najchętniej umarłbym tak jak tu teraz leżę, bo nie widzę w sobie pożytku dla tego świata. Przecież nie dokonam niczego wielkiego, bo po prostu brak mi umiejętności i ambicji, a o reprodukcji nie wspomnę z wiadomych powodów. Szczerze mówiąc to chyba tylko desperacko wmawiam sobie jeszcze tego Boga, by uspokoić sumienie, że po śmierci będzie jeszcze jakieś niebo. I naiwnie może wierzę, że na nie zasługuję. Żałosne. Z chęcią poszedłbym po pomoc, ale nawet gdy mam grypę, to zapisanie się do lekarza graniczy z takim ekstremalnie stresującym przeżyciem, że po prostu wolę walczyć z tym sam. Nie muszę stawać obok, by widzieć, że jestem uwięziony przez swoje myśli. Znikąd drogi. Vanitas vanitatum.