12 Sie 2008, Wto 10:26, PID: 53328
fistaszek napisał(a):A ja mysle, ze cos w tym jest. Najwiecej ludzi poznalam do czasu ukonczenia studiow, teraz poznaje kogos na "dzien dobry". Ludzie przychodza zeby cos im zrobic, pomoc, w jakis tam "sluzbowych" sprawach, a na pogaduszki maja innych- tych ktorych znaja juz od lat. Kiedys to bylo bardziej spontaniczne, ludzie zagadywali sie wzajemnie na szkolnych korytarzach, bo chcieli sie poznac i pogadac.
Niestety to, ze poznalam kiedys duzo ludzi, nie oznacza, ze te przyjaznie przetrwaly do dzis. Nie przetrwaly, moze z mojego powodu bo nie umiem ich pielegnowac, a moze dlatego, ze nie byli to ludzie z ktorymi chcialam utrzymywac dluzszy kontakt i zaufac, a moze po prostu tak sie zycie ulozylo i kazdy poszedl w inna strone.
W kazdym wieku mozna zawierac przyjaznie, poznawac nowych ludzi itd, ale latwiej jest to zrobic gdy masz juz kogos z kim mozesz wyjsc gdzies, kto ma tez swoich znajomych, przy kim sie dobrze bawisz i czujesz sie bezpiecznie. W ten sposob zwieksza sie krag poznawanych osob. Jak siedzi sie w domu, bo nie ma nikogo z kim mozna milo spedzic czas, szanse, ze pozna sie kogos sa zerowe, a samemu wychodzic gdzies nie jest juz takie przyjemne.
Ja dzisiaj moge powiedziec, ze zaluje, tego ze nie przylozylam sie do tego zeby utrzymac niektore przyjaznie. Wystarczylo troche poswiecenia, maly kop w tylek, zeby pokonac strach i moze dzis nie narzekalabym, ze nie mam z kim pogadac. Teraz jest ciezej poznac nowe osoby a jeszcze ciezej im zaufac.
ja myślę fistaszku, że to właśnie młodość powoduje, że się bagatelizuje te sprawy, ludzi, kolegów, bo młody człowiek nie zdaje sobie sprawy z pewnych rzeczy, mogą pomóc rodzice i zwracać uwagę na to, że dziecko nie ma kolegów, przyjaciół....ale myślę, że rodzice dziś mało uwagi poswięcają swoim dzieciom, są zajęci zarabianiem na dom, czego nie możan im mieć za złe, ale dziecko jest pozostawione same sobie i jeśli nie trafi na dobre otoczenie w swoim środowisku, to może być potem odtrącane, bo zwyczajnie w dorosłym życiu będzie odstawał.
Podaję tu może przypadki skrajne, ale myślę, że nie jest ich dziś tak
mało, a mam wrażenie, że coraz więcej.
Weź pod uwagę, że młodość jest generalnie związana z bestroską, często z głupotą, naiwnością-te cechy akurat znoszą obawy w kontaktach z ludźmi, dlatego w młodości tak łatwo nawiązuje się znajomości.
Im człowiek starszy, doświadczony, tymbardziej ostrożny, nieufny, często niepotrzebnie, ale tak już to jest, a to szalenie utrudnia wzajemne relacje, szczególnie jeśli nie miało się wprawy/treningu w przyjaźniach z młodości.
Sam piszesz o swoich doświadczeniach....często Ci się nie chciało, nie doceniałeś tamtych lat.... To nie wina Twoja i generalnie młodych ludzi, ale głównie rodziców, którzy powinni zadbać o to, żeby dziecko miło jak najwięcej kolegów, koleżanek, ruszało się wśród nich, a nie siedziało w domu, np. przed kompem.
ale mam nadzieję, że ponieważ masz tego swiadomość, to póki czas nie uciekł zbyt daleko, potrafisz sobie radzić i nie unikasz okazji do przyszłych przyjaźni
Pozdrawiam.