15 Gru 2019, Nie 11:59, PID: 812084
Nikt mi tego nie mówi co prawda ale nieraz mam wrażenie jak ludzie mnie traktują jak jakąś idiotkę, może sprawiam jakieś takie wrażenie a może to trochę co innego (nieśmiałość, brak pewności siebie, bezkonfliktowość, fakt że mało mówię pewnie też powoduje, że łatwiej potraktować mnie z góry). Ostatnio mam niską tolerancję na różne *ujowe zachowania ludzi względem mnie i czasem muszę się popłakać a później sobie coś udawadniać, żeby poczuć się lepiej.
No i nie wiem czy to takie normalne czy to ze mną tak jest, że ludzie lubią ignorować co mówię, wcinać mi się w pół zdania i prowadzić sobie jakiś monolog (taki niby, że do mnie). Nie wiem już czy to normalne czy to znów ja sprawiam wrażenie kogoś, kogo trzeba przegadać, żeby nie p*eprzył głupot. Często jak chce coś powiedzieć muszę głośno i dosadnie powiedzieć "poczekaj", "daj mi coś powiedzieć" albo się powtarzać bo inaczej się nie da.
Poza towarzystwem ludzi nauka i nieraz filmy czy seriale, których fabuły nie potrafiłam ogarnąć potrafiły też wpędzić mnie w kompleks. Teraz już wiem, że nie chodziło o starania ani żadną głupotę, to depresja, stres, lęk, natrętne myśli są tym co cholernie mnie blokuje, nie raz nie pozwala się skupić ani nauczyć nic, nie ważne jak się staram (a może nawet tym jeszcze bardziej się autosabotuję). A z seriali i filmów znaczna część mnie zwyczajnie nie interesuje i tak już mam chyba, że mój mózg się wyłącza jak coś mu się nie spodoba. Czasem dam się namówić chłopakowi na jakieś sci-fi a po seansie nie potrafiłabym opowiedzieć o czym to cholerstwo było, za to to co lubię i interesuje mnie zapisuje mi się w pamięci ot tak.
Problem mam też taki, że kompletnie mało co mnie interesuje. W tym też to, co ludzie gadają. Jak byłam młodsza to sobie myślałam, że jestem nieśmiała i kiedyś pewnie z tego wyrosnę ale nawet pomijając już tą nieśmiałość (która jak zawsze była, tak jest) rzadko mam ochotę wchodzić w jakieś interakcje z ludziami i w ogóle z nimi gadać. Nigdy nie trafiłam w towarzystwo, gdzie poczułabym, że na prawdę pasuje i nadaję z kimś na tych samych falach. Może ludzie wyczuwają też tą inność i myślą, "o, z tą coś nie tak" i sami się dystansują. Takie mam wrażenie przynajmniej.
No i nie wiem czy to takie normalne czy to ze mną tak jest, że ludzie lubią ignorować co mówię, wcinać mi się w pół zdania i prowadzić sobie jakiś monolog (taki niby, że do mnie). Nie wiem już czy to normalne czy to znów ja sprawiam wrażenie kogoś, kogo trzeba przegadać, żeby nie p*eprzył głupot. Często jak chce coś powiedzieć muszę głośno i dosadnie powiedzieć "poczekaj", "daj mi coś powiedzieć" albo się powtarzać bo inaczej się nie da.
Poza towarzystwem ludzi nauka i nieraz filmy czy seriale, których fabuły nie potrafiłam ogarnąć potrafiły też wpędzić mnie w kompleks. Teraz już wiem, że nie chodziło o starania ani żadną głupotę, to depresja, stres, lęk, natrętne myśli są tym co cholernie mnie blokuje, nie raz nie pozwala się skupić ani nauczyć nic, nie ważne jak się staram (a może nawet tym jeszcze bardziej się autosabotuję). A z seriali i filmów znaczna część mnie zwyczajnie nie interesuje i tak już mam chyba, że mój mózg się wyłącza jak coś mu się nie spodoba. Czasem dam się namówić chłopakowi na jakieś sci-fi a po seansie nie potrafiłabym opowiedzieć o czym to cholerstwo było, za to to co lubię i interesuje mnie zapisuje mi się w pamięci ot tak.
Problem mam też taki, że kompletnie mało co mnie interesuje. W tym też to, co ludzie gadają. Jak byłam młodsza to sobie myślałam, że jestem nieśmiała i kiedyś pewnie z tego wyrosnę ale nawet pomijając już tą nieśmiałość (która jak zawsze była, tak jest) rzadko mam ochotę wchodzić w jakieś interakcje z ludziami i w ogóle z nimi gadać. Nigdy nie trafiłam w towarzystwo, gdzie poczułabym, że na prawdę pasuje i nadaję z kimś na tych samych falach. Może ludzie wyczuwają też tą inność i myślą, "o, z tą coś nie tak" i sami się dystansują. Takie mam wrażenie przynajmniej.