20 Lis 2008, Czw 22:56, PID: 91810
Aneczko... Mój znajomy pojęcia nie miał o chorobie. Jemu się zdawało, że taki ma charakter. Że jest (jego słowa) głupi, beznadziejny, nieciekawy, nudny etc.
Sama wpadłaś na temat DDA i FS??? Jestem pierwszą osobą która mu powiedziała, że jest chory, że z tego się wychodzi!!!
Też kiedyś spotkałam kogoś kto naprowadził mnie na temat DDD, DDA, współuzależnienia, terapii... Odnalazłam się dzięki temu, że osoba z podobnym problemem opowiedziała mi o sobie... a ja po nitce do kłębka... odnalazłam analogie do mojego życia. Dzięki terapii i wsparciu wielu osób stoję teraz mocno na nogach. Czasem upadam ale wybaczam sobie i szybko się podnoszę.
W trakcie naszych spotkań głównie opowiadam mu o mnie i moich przeżyciach. O mojej drodze do uzdrowienia. O mojej terapii, rozmowach z psychologiem i psychiatrą. O moim gniewie, przebaczeniu i miłości. I On jako DDD odnajduje się w tym. Przy okazji oswaja się z tematem wizyty u psychologa i psychiatry. Nie przeprowadzam psychoterapii bo mnie na to nie stać. Ja go tylko naprowadzam na właściwy tor. Wyraźnie mu powiedziałam, że nie mam zamiaru go ciągnąć za kołnierz. Nie doczytałaś się w moich postach, że namówiłam go na wizytę u psychologa? Drugą wizytę olał (bo budowa i coś tam jeszcze). Powiedziałam mu wyraźnie, że ja mu nie pomogę!!!
Zalatujesz mi tekstami Beattie Melody "Koniec współuzależnienia". Przerobiłam tą genialną książkę ze zrozumieniem więc nie martw się o mnie.
Nie rzucam się z pomocą każdemu. Jedynie co robie to otwarcie rozmawiam i ogłaszam wszem i wobec, że MI SIĘ UDAŁO!!! A co inni zrobią z tym co ode mnie usłyszeli mnie nie interesuje. Jeden się zastanowi, pomyśli a drugi wróci do swojego jęczenia i użalania.
Wracając do mojego znajomego. Na ostatnim spotkaniu poprosiłam go żeby spróbował zrobić coś dla siebie. Jakąś przyjemność. Codziennie dostaję sms, że to był niezły pomysł. Kupił sobie czekolade, poszedł w góry z aparatem fotograficznym, był w kinie. Niby takie banalne ale wcześniej tego nie robił. W dalszym ciągu uważasz, że
Spotykam się z nim raz w tygodniu, rozmawiamy jak przyjaciele. Jestem jedyną osobą spoza jego rodziny z którą jest wstanie rozmawiać i zaufać. W dup*e mam wasze negatywne i toksyczne afirmacje. Gdybym była na jego miejscu chciałabym móc z kimś pogadać. Jedno jest pewne (o czym mu powiedziałam) – jak będzie próbował się na mnie powiesić to odejdę. Wbrew pozorom asertywność zaliczyłam na 5!!!
On wie, że musi się leczyć i że ja mu w tym nie pomogę!!!
Amen
Sama wpadłaś na temat DDA i FS??? Jestem pierwszą osobą która mu powiedziała, że jest chory, że z tego się wychodzi!!!
Też kiedyś spotkałam kogoś kto naprowadził mnie na temat DDD, DDA, współuzależnienia, terapii... Odnalazłam się dzięki temu, że osoba z podobnym problemem opowiedziała mi o sobie... a ja po nitce do kłębka... odnalazłam analogie do mojego życia. Dzięki terapii i wsparciu wielu osób stoję teraz mocno na nogach. Czasem upadam ale wybaczam sobie i szybko się podnoszę.
W trakcie naszych spotkań głównie opowiadam mu o mnie i moich przeżyciach. O mojej drodze do uzdrowienia. O mojej terapii, rozmowach z psychologiem i psychiatrą. O moim gniewie, przebaczeniu i miłości. I On jako DDD odnajduje się w tym. Przy okazji oswaja się z tematem wizyty u psychologa i psychiatry. Nie przeprowadzam psychoterapii bo mnie na to nie stać. Ja go tylko naprowadzam na właściwy tor. Wyraźnie mu powiedziałam, że nie mam zamiaru go ciągnąć za kołnierz. Nie doczytałaś się w moich postach, że namówiłam go na wizytę u psychologa? Drugą wizytę olał (bo budowa i coś tam jeszcze). Powiedziałam mu wyraźnie, że ja mu nie pomogę!!!
Zalatujesz mi tekstami Beattie Melody "Koniec współuzależnienia". Przerobiłam tą genialną książkę ze zrozumieniem więc nie martw się o mnie.
Nie rzucam się z pomocą każdemu. Jedynie co robie to otwarcie rozmawiam i ogłaszam wszem i wobec, że MI SIĘ UDAŁO!!! A co inni zrobią z tym co ode mnie usłyszeli mnie nie interesuje. Jeden się zastanowi, pomyśli a drugi wróci do swojego jęczenia i użalania.
Wracając do mojego znajomego. Na ostatnim spotkaniu poprosiłam go żeby spróbował zrobić coś dla siebie. Jakąś przyjemność. Codziennie dostaję sms, że to był niezły pomysł. Kupił sobie czekolade, poszedł w góry z aparatem fotograficznym, był w kinie. Niby takie banalne ale wcześniej tego nie robił. W dalszym ciągu uważasz, że
aneczka36 napisał(a):Jestem zdania, że każdy powinien sam zająć się sobą, powinien stać się samodzielnyOwszem każdy sam musi przejść swoją drogę krzyżową ale może się podpierać przyjaciółmi i bliskimi (o ile ich ma). Chodzi mi głównie o wsparcie w chwilach słabości. Gdyby nie pomoc ludzi nigdy bym nie czuła się tak dobrze jak teraz.
Spotykam się z nim raz w tygodniu, rozmawiamy jak przyjaciele. Jestem jedyną osobą spoza jego rodziny z którą jest wstanie rozmawiać i zaufać. W dup*e mam wasze negatywne i toksyczne afirmacje. Gdybym była na jego miejscu chciałabym móc z kimś pogadać. Jedno jest pewne (o czym mu powiedziałam) – jak będzie próbował się na mnie powiesić to odejdę. Wbrew pozorom asertywność zaliczyłam na 5!!!
On wie, że musi się leczyć i że ja mu w tym nie pomogę!!!
Amen