22 Kwi 2024, Pon 20:15, PID: 874995
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Kwi 2024, Pon 20:21 przez Mighty.)
Jestem małomówny od zawsze, nigdy tego nie lubiłem i ostatnio staram się pozbyć tej cechy. Wszędzie mi mówiono "Nic nie mówisz", "Jaki ty jesteś cichy ojeeeej", "Ale ty jesteś głośny! Nie słyszę co do mnie kolega mówi /s". Bez wątpienia małomówność utrudnia utrzymywanie kontaktów i tego, by nas nadal lubili i traktowali na równi z innymi bardziej rozgadanymi znajomymi, których mają, a ja zawsze chciałem mieć kontakty. Być może małomówni ludzie mogą być także postrzegani jako osoby mądre, rozważne, podejmujące decyzje na spokojnie, ale po co mi utrzymywać taki wizerunek? Wolałbym, by mnie uważali za głupszego, ale rozgadanego. Taka osoba ma większe szanse na znajomych.
Małomówni, w tym ja, uważamy, że mamy pustkę w głowie podczas rozmowy. Nie mamy nic do powiedzenia. Faktycznie tak miałem. Jednak, po dłuuugich przemyśleniach na temat mojej małomówności, zauważyłem, że moja pustka w głowie jest spowodowana raczej presją, by coś prędko powiedzieć i najlepiej, żeby za każdym razem było to coś konkretnego i istotnego. Gdy w samotności oraz podczas rozmowy zacząłem się rozluźniać, odpuszczać sobie tę presję i zagłębiać się jeszcze głebiej w moje myśli i zacząć je słuchać, zauważyłem, że jednak nie mam pustki w głowie. Ciągle jakieś myśli przybywają i znikają. A jednak coś miałbym do powiedzenia, a dlaczego nic nie mówię? - bo mam nawyk zachowywania tych myśli dla siebie. Zatem teraz wypracowuję nawyk dzielenia się moimi myślami.
Druga rzecz to obawa przed reakcją drugiej osoby, po tym co powiedzieliśmy. No bo to za każdym razem nasza wypowiedź musi być konkretna, nie? Trzeba nauczyć się mówić także o mniej istotnych rzeczach, a to też jest przyjemne i zacieśnia więzi. Trzeba przywyknąć do mówienia bardziej odważnych i głupiutkich rzeczy. Po moich eksperymentach zauważyłem, że ludzie nie reagowali z dezaprobatą, a nawet też się zachowywali podobnie. Wolałbym, żeby mnie uważali za osobę, która powie coś głupiutkiego niż małomówną. Dawałbym po sobie lepsze wrażenie. Ważne jest też aktywne słuchanie i skojarzenia np. ktoś powiedział, że był ostatnio na rybach (nigdy nie byłem, więc powiedziałbym tylko "to nieźle"), a to mi się kojarzy z moim wczorajszym wyjściem na dwór, gdzie minąłem nad rzeką masę wędkarzy, bo były jakieś zawody. Warto o tym powiedzieć. Tak więc w pracy i na spotkaniach z innymi osobami trenuję pomału wychodzenie z małomówności.
Małomówni, w tym ja, uważamy, że mamy pustkę w głowie podczas rozmowy. Nie mamy nic do powiedzenia. Faktycznie tak miałem. Jednak, po dłuuugich przemyśleniach na temat mojej małomówności, zauważyłem, że moja pustka w głowie jest spowodowana raczej presją, by coś prędko powiedzieć i najlepiej, żeby za każdym razem było to coś konkretnego i istotnego. Gdy w samotności oraz podczas rozmowy zacząłem się rozluźniać, odpuszczać sobie tę presję i zagłębiać się jeszcze głebiej w moje myśli i zacząć je słuchać, zauważyłem, że jednak nie mam pustki w głowie. Ciągle jakieś myśli przybywają i znikają. A jednak coś miałbym do powiedzenia, a dlaczego nic nie mówię? - bo mam nawyk zachowywania tych myśli dla siebie. Zatem teraz wypracowuję nawyk dzielenia się moimi myślami.
Druga rzecz to obawa przed reakcją drugiej osoby, po tym co powiedzieliśmy. No bo to za każdym razem nasza wypowiedź musi być konkretna, nie? Trzeba nauczyć się mówić także o mniej istotnych rzeczach, a to też jest przyjemne i zacieśnia więzi. Trzeba przywyknąć do mówienia bardziej odważnych i głupiutkich rzeczy. Po moich eksperymentach zauważyłem, że ludzie nie reagowali z dezaprobatą, a nawet też się zachowywali podobnie. Wolałbym, żeby mnie uważali za osobę, która powie coś głupiutkiego niż małomówną. Dawałbym po sobie lepsze wrażenie. Ważne jest też aktywne słuchanie i skojarzenia np. ktoś powiedział, że był ostatnio na rybach (nigdy nie byłem, więc powiedziałbym tylko "to nieźle"), a to mi się kojarzy z moim wczorajszym wyjściem na dwór, gdzie minąłem nad rzeką masę wędkarzy, bo były jakieś zawody. Warto o tym powiedzieć. Tak więc w pracy i na spotkaniach z innymi osobami trenuję pomału wychodzenie z małomówności.